piątek, 13 marca 2015

Wer się żegna XX

Moje ciało zastygło. Wpatrywałam się z osłupieniem w białowłosego chłopaka stojącego przede mną. Jego czarne oczy w ogóle nie okazywały zainteresowania moją osobą. Miał na sobie szarą bluzę, której kaptur zasłaniał większą część twarzy, a w jego uszach tkwiły czerwone słuchawki, z których dobiegała głośna muzyka. Chłopak wyjął jedną z nich, po czym spojrzał mi w oczy. Lekko się uśmiechnął.
- Widziałaś gdzieś Kevina? - spytał. - Zwiał mi kilka tygodni temu.
Dalej tkwiłam w bezruchu wpatrując się w białowłosego. Urósł. Pamiętam jak sięgał mi do łokci... Teraz jest ode mnie wyższy.
- Powiesz mi gdzie jest, czy mam sobie iść?
Poczułam jak do moich oczu napływają łzy. Hamowałam się od wybuchnięcia płaczem i wtulenia się w niego, ponieważ coś mi nie pozwalało. Czułam, że jest zupełnie inną osobą. Jego postawa w ogóle nie przypominała dawniej uśmiechniętego 11-latka. Jego czarne włosy zmieniły kolor na biały, a głos stał się dojrzalszy. W pewnym sensie, bałam się go. Nie znałam "nowego" Flyna.
Powoli zaczęłam iść w jego stronę. Wiatr wiał coraz silniej. Miałam wrażenie, że temperatura diametralnie spadła, a z ciemnych chmur znajdujących się centralnie nad nami, miałoby za chwilę lunąć. Wykonałam pierwszy krok. Chłopak nawet nie drgnął. Tylko wpatrywał się we mnie swoimi czarnymi jak smoła oczami i obserwował moje ruchy. Kiedy znalazłam się obok niego, wyciągnęłam przed siebie rękę, dotykając jego twarzy. Łzy mimowolnie zaczęły spływały po moich policzkach, gdy białowłosy odtrącił moją dłoń.
Uniosłam głowę, żeby spojrzeć mu w twarz. Spod białej grzywki przykrywającej jego oczy, można było dostrzec pojedyncze łzy, jednak na ustach widniał szeroki uśmiech. Niespodziewanie złapał mnie za nadgarstek i uniósł go na wysokość mojej głowy.
- Serio uwierzyłaś w tę bajeczkę o śmierci? Głupiaś ty... Pewnie było ci to na rękę, co!? Nagle znikamy, a ty masz wszystko na własność! Myślisz, że się nie domyśliłem, że przylizywałaś się do starych? Gdy tylko miałem problem, to nikt nie chciał mi pomóc, bo święta Meer miała ból dupy i była ważniejsza!
- F-Flyn, o czym ty-
- Jakby jeszcze było mało, to wplątałaś tego pacana w historię z dragami i musiał się ulotnić! Na szczęście on był na tyle dobry, że pozwolił mi wyjechać razem z nim, a teraz wraca do swojej kochanej siostrzyczki i jeszcze pedalstwa mu się zachciało spróbować! Wszystko twoja wina!
- Proszę... nie mów tak...
- Nie przerywaj mi! - chłopak zamachnął się na mnie. - To ty powinnaś zniknąć, a nie on - powiedział, po czym uderzył. Z hukiem upadłam na chodnik. Ze strachu nie mogłam wydusić z siebie najcichszego dźwięku. Trzymałam się za policzek, a łzy spływały strumieniami. Zamachnął się po raz drugi. Usłyszałam głośny dźwięk uderzenia, jednak tym razem nie poczułam bólu. Ostrożnie otworzyłam oczy. Między mną, a białowłosym stał trochę wyższy od niego chłopak. Przyjrzałam się mu bliżej. To był Kevin. Jego czarne włosy po części zakrywały spuchnięte i lekko sine oko. Najwyraźniej dostał z pięści... Ten widok sprawił, że rozkleiłam się na dobre.
- Jak możesz... własną siostrę...
Kevin uniósł głowę. Dopiero teraz zauważyłam, że oprócz fioletowego już oka, z nosa spływała mu krew. Powoli zaczął stawiać kroki, zbliżając się do białowłosego.
- Myślisz szczeniaku, że wszystko ci wolno? - złapał brata za kołnierz i lekko pociągnął w górę. - Odpowiedz!
- K-Kevin, ja nie chciałem ciebie uderzyć! Na prawdę!
- Co mnie obchodzi co chciałeś, a czego nie! Bardzo nie grzeczny się zrobiłeś. Pfe! Trzeba komuś porządnie zlać dupę - powiedział, puszczając go, co spowodowało uderzeniem młodszego o chodnik.
Z wielkim wytrzeszczem patrzyłam jak Kevin bez sumienia uderza Flyna to w twarz, to w brzuch. Naprawdę przerażający widok. Najgorsze było jednak to, że nie mogłam ich powstrzymać. Mój głos... czułam się jakbym w ogóle go nie miała. Kiedy zdobyłam się na odwagę i ruszyłam ich rozdzielić, poczułam jak ktoś mnie od nich oddala. Przerażona spojrzałam za siebie. Od razu stałam się spokojniejsza po ujrzeniu znajomej twarzy.
- Spróbuję jakoś go uspokoić - powiedział blondyn z uśmiechem mówiącym, że wszystko będzie dobrze.

~*~

Siedziałam na kanapie wpatrując się w mojego śpiącego bliźniaka. Jego twarz była cała poobijana. Rozcięta warga, limo...
Przyłożyłam mokrą ścierkę do jego czoła, oczyszczając je.
- Długo masz zamiar jeszcze nad nim siedzieć?
Nagle w salonie pojawił się Daniel. Opierał się o ścianę z założonymi rękami.
- Tyle ile będzie trzeba - odpowiedziałam.
Kevin sprawiał wrażenie zabitego. Niby to on uderzał, a jednak wyszedł z tego gorzej niż Flyn... I ja się pytam, jak to jest możliwe? Nie wiedząc czemu, nagle zrobiło mi się tak, jakoś smutno. Blondyn musiał to zauważyć, bo usiadł obok i zaczął się we mnie wpatrywać.
- Powiedz, co ty robisz?
- S-Słucham?
- Dlaczego przejmujesz się kimś, kto kompletnie miał ciebie i waszych rodziców gdzieś przez dwa lata?
- To chyba normalne, że zależy mi na bracie, prawda?
- Dobra, siedź sobie z nim. Ja wychodzę - powiedział i trzasnął drzwiami.
Nie miałam bladego pojęcia, dlaczego tak się zachował. Siedziałam przez kilka minut wpatrując się w podłogę. Poczułam pierwsze łzy. Odwróciłam się w stronę brata i przyłożyłam dłoń do jego policzka.
- No właśnie... Dlaczego się tobą przejmuję? - uśmiechnęłam się lekko i przytuliłam śpiącego.

~*~

- Daniel, nie rozumiem o co ci chodzi. Przychodzisz, rozstawiasz po kątach i się obrażasz! To naprawdę nie jest fajne. Możesz mi to wyjaśnić? Wiem, że jesteśmy przyjaciółmi i w ogóle, ale takie rzeczy ciężko tolerować. Porno w szafce można znieść, ale... nie, w sumie to nie można... Masz dzieci w domu! Co jak któryś przyjdzie i zobaczy? Ej... Jakby się tak zastanowić, to Will przecież... O Boże! Ściągasz Willa na złą stronę! A jeśli James to zobaczy? To już w ogóle katastrofa społeczna! Daniel! Czy ty mnie słuchasz? Ja tu poważne tematy poruszam, a ty mnie nawet nie słuchasz!? Odezwij się w końcu!
- Czy ty mi dasz się spokojnie wyszczać!? - powiedział Daniel, wychodząc z łazienki. - Jeżeli chcesz wiedzieć, załatwianie potrzeb fizjologicznych, to też poważne sprawy.
- I znowu zmieniłeś temat. Teraz nawet nie pamiętam o czym mówiłam...
- No i dobrze. Słyszałaś, że unoszenie się na cerę szkodzi? Idź już lepiej spać, bo dawno po dobranocce.
Blondyn wszedł do swojego pokoju, zapalił lampkę znajdującą się przy łóżku i położył się na nim. Miałam wrażenie, że traktuje mnie jak dziecko. Nie... To nie wrażenie, tylko prawda.
Usiadłam obok niego. On zdziwiony tym, że jeszcze sobie nie poszłam, wziął głęboki wdech i opadł na poduszkę.
- Daniel... Powiesz mi w końcu o co chodzi? Dlaczego wtedy tak hucznie wyszedłeś?
Chłopak uniósł głowę, żeby móc mnie widzieć, jednak nic więcej. Ciągle milczał.
- Ej, bo zaczynam myśleć, że to coś poważnego! - zbliżyłam swoją twarz do jego. - To coś poważnego? - ciągnęłam. - Wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć, nie? Dobra, może oprócz tego, co znajduje się w tych twoich gazetkach, bo mnie to nie kręci... ale oprócz tego, to wszystko. I proszę, nie patrz tak na mnie, bo mi się smutno ro... - przerwałam. - C-Co ty robisz?
Daniel miał przymknięte oczy i powoli zbliżał się w moją stronę. Na myśl przyszła mi tylko jedna rzecz... I chyba każdy wie o co chodzi! Nagle chłopak dmuchnął mi w twarz...
- Za długa grzywka. Nie widać twojej buzi.
Siedziałam przez kilka sekund, czerwona jak burak. W głowie miałam tylko jeden scenariusz. On zbliża się do mnie i nasze usta łączą się w pocałunku długim, pięknym, słodkim i w ogóle wszystkim innym, a on mi, że grzywkę mam za długą!? "Jak ja mogłam myśleć o czymś takim?" - skarciłam się w myślach.
Podczas, gdy ja tylko o jednym, ten zaczął się bezczelnie śmiać...
- Wyglądasz jakbyś umazała się czerwoną farbą! Haha! Nie wiedziałem, że tak w ogóle można!
Szybko wstałam i wzięłam swoje rzeczy.
- Ja już pójdę - powiedziałam i wybiegłam z pokoju.
- Meer, ej! Czekaj!
Kiedy już miałam otwierać drzwi i wyjść z tego domu, Daniel złapał mnie za rękę.
- Ej, no... Sory, nie obrażaj się.
- Proszę, puść mnie. Już po dobranocce, muszę iść spać.
- Meer... czy ty chciałaś... no wiesz...?
Moja twarz ponownie stała się czerwona. Jednak się domyślił.
Jednym ruchem przykuł mnie do drzwi, ujął moją twarz w ręce i zmusił do spojrzenia sobie w oczy.
- Chciałam. Bardzo.
Po tych słowach-tak jak w moim małym scenariuszu-nasze usta złączyły się w długim, słodkim i pięknym pocałunku. Przez moje ciało przeszły przyjemne dreszcze.
Nie miałam okazji tego powiedzieć jakoś wcześniej, ale teraz jest chyba dobry moment...
- Daniel... Kocham cię.
- Czekałem tylko na to - powiedział z promienistym uśmiechem.
Ja i Daniel oficjalnie zostaliśmy parą.

__________________________________

Dziękuję wszystkim, którzy czytali, komentowali i... głównie czytali, bo nie ukrywajmy, że arcydzieło to nie było xD
Tak oto widzimy się w kolejnym opowiadaniu! Mam nadzieję, że wam się spodoba :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz