środa, 25 listopada 2015

Rozdział V

Hejka wszystkim ^-^ Tak, rozdział jest dwa dni wcześniej, jeeej! xd
Poinformuję tylko szybko, że wszystkie ilustracje umieszczone w tym rozdziale odnoszą się do fabuły! Zresztą tak już będzie w reszcie rozdziałów. Prosiłabym o kierowanie się nimi, żeby wyobrazić sobie opisywaną lub nadchodzącą sytuację, dziękuuuję!
______________________
Nikt mnie nie potrzebuje...

"Zabij mnie, jeśli potrafisz"
Rozdział V
Żyrafa

Jej ręka mocno zaciśnięta była na moim kołnierzyku od mundurka. Przygwożdżona do ściany, czułam, jak powoli zaczynało brakować mi powietrza. Widziałam, jak dwie inne dziewczyny trzymały moje nadgarstki, uniemożliwiając mi wyrwanie się jej, a ona sama patrzyła na mnie ze swoim kpiącym uśmiechem i mordem w oczach. Wokół nas zebrał się tłum gapiów, którzy nakręcali to całe zdarzenie. Słyszałam ich śmiechy...
- Jak się teraz czujesz, Jiyoon-ah? - spytała, unosząc mój kołnierz coraz wyżej i wyżej. - Jest tu tyle świadków.
Przyznaj w końcu, że to ty zniszczyłaś moje rzeczy i będzie po wszystkim!
- To... nie ja... - próbowałam coś wykrztusić.
- Widzicie!? - zwróciła się do gapiów. - Każdy wie, że to ona, a ta się nie chce przyznać nawet teraz! Wiecie, co znalazłam w jej torbie? Moje zeszyty! To niepodważalny dowód na to, że ona jest za to odpowiedzialna!
Słyszałam, jak wszyscy dyskutowali między sobą. Niektórzy zaczęli nawet buczeć... Byli przeciwko mnie... Znowu...

- I co? Ciągle utrzymujesz swoją wersję? - spytała mnie przez zaciśnięte zęby, mocniej przygniatając mnie do ściany. - Przyznaj się, a cię puszę. Czy to takie trudne?
Milczałam. Nawet, jakbym chciała coś powiedzieć, nie miałam na to siły. Nie miałam już czym oddychać, a przed oczami pojawiły mi się mroczki. Próbowałam się wyrywać. Nie miałam innego wyjścia, jak zrobić to, czego ona chciała.
- Z...robiłam... to.
Momentalnie upadłam na ziemię, chwytając się za szyję i odruchowo kaszląc. Usłyszałam nad sobą śmiech, a zaraz po tym, zostałam złapana za brodę i zmuszona do patrzenia na jej złowieszczo uśmiechniętą twarz.
- Nie pozwalaj sobie na to. Jesteś zwykłym śmieciem, psie.
Przyglądałam się jej z szeroko otwartymi oczami ze zdziwienia. Czułam, jak całe moje ciało drżało z przerażenia. 
Po krótkiej chwili, rzuciła mi tylko ostatnie spojrzenie i odeszła z całym tłumem, który wręcz wiwatował na wieść o jej zwycięstwie. Klęczałam tak na ziemi jeszcze kilka minut, wpatrując się w lekko posiniaczone kolana, wzrokiem niewykazującym żadnych emocji. Nie miałam najmniejszej ochoty wstawać. Wolałam przeanalizować całą tą sytuację.
Zostałam oskarżona o zniszczenie rzeczy najpopularniejszej w klasie dziewczyny. Słyszałam o tym, ale ja byłam niewinna. Zeszyt w mojej torbie? Ktoś musiał mnie wrobić... Nie byłam lubiana wśród rówieśników. Zrzucić więc na mnie całą winę, wcale nie było wielkim wyczynem. To nie pierwszy raz. Co chwila coś się działo i ZAWSZE to moja wina...
- Wracam do domu - oznajmiłam.
W tamtej chwili, chciałam tylko wyjść ze szkoły, żeby nikt nie widział mnie po tym, co się stało. Wszystko mnie zaczynało irytować... Miałam wielką ochotę jej się odegrać za to upokorzenie przed tyloma osobami...

~*~

Nazywam się Kim JiYoon, mam 14 lat. Mieszkam razem z moim lokajem i pokojówką w posiadłości, którą kupili moi rodzice. Nie mieli czasu się mną zajmować, więc poszli na łatwiznę. To nic takiego, nigdy nie poświęcali mi dużo uwagi, więc było mi obojętne, czy mieszkam z nimi, czy bez. Zresztą, rolę mamy spełnia teraz pokojówka, a taty, lokaj. Bardzo ich polubiłam.
Lokaj jest wysokim, białowłosym dwudziestolatkiem o orzechowych oczach. Na co dzień jest dość dziecinny, ale swoje obowiązki wykonuje na poważnie i nie pozwala sobie na jakieś niedociągnięcia. Pokojówka za to, stanowcza i surowa, a przy tym miła i troskliwa. Jest też bardzo ładna. W końcu kiedyś była modelką. Oboje są dla mnie ważnymi osobami. Zrobili dla mnie więcej niż rodzice.
Jeśli chodzi o szkołę... Sytuacje takie, jak dzisiaj, zdarzają się prawie że codziennie. Klasa obrała mnie jako obiekt do torturowania wręcz. Zresztą nieważne, szkoła szkołą, teraz nie ma co o tym myśleć...

~*~

- Yoonie, jesteś tu? - usłyszałam pukanie i znajomy głos po drugiej stronie, a zaraz drzwi się otworzyły. - Nie zjadłaś swojego ulubione kimchi, coś się stało? - spytał.
Białowłosy z zatroskaną miną usiadł obok mnie, na łóżku.
- Nic szczególnego.
- Hee? To ja tu twoje favorite kimchi robię, a ty ot tak sobie nie jesz!? - skrzyżował ręce i wydął policzki, oznajmiając, że ma focha.
Popatrzyłam na niego i zaśmiałam się cicho z jego miny. Zmieniłam swoją pozycję, siadając po turecku na przeciwko białowłosego, po czym oparłam się rękoma o łóżko, przybliżając się do niego.
- Wiesz, chciałabym mieć zwierzaka.
- Co to za zmiana tematu!?
- Żadna zmiana tematu! - uderzyłam go lekko w ramię. - Tak na serio mówię.
Patrzył na mnie z pytającą miną, a po chwili usiadł tak samo jak ja.
- Zwierzaka? Wiesz ile to obowiązków?
- Tak! Myślałam o tym cały dzień i bardzo chcę jakiegoś mieć - spojrzałam na niego wzrokiem pełnym nadziei.
Ten tylko złapał się za podbródek w geście pokazującym, że się zastanawia i wstał szybko.
- Wykluczone.
- No czemu!?
Białowłosy jedną ręką oparł się o otwarte drzwi, a drugą... zaczął pukać się po głowie.
- Przepraszam, muszę wracać do swoich obowiązków - oznajmił, opuszczając mój pokój. Zanim jednak zamknął drzwi, rzucił jeszcze: - Twoje kulki, które zamówiłaś, przyszły.
- Naprawdę!? Już bie- Ej, nie zmieniaj tematu! - krzyknęłam, a drzwi się zamknęły.
Opadłam zawiedziona plecami na łóżko i westchnęłam głośno. Ręce skrzyżowałam na piersiach i wpatrywałam się w sufit. Długo to jednak nie trwało. Sturlałam się na podłogę, lądując na niej brzuchem. Przeczołgałam się tak do mojej szafki, gdzie chowałam moje 'skarby'. Byłam bowiem wielkim fanem ładnych rzeczy. Miałam wręcz obsesję na tym punkcie. To, co mi się spodobało, jakimś cudem znajdowało się zaraz w moich dłoniach. Te kulki właśnie są jednym z nielicznych rzeczy... Zdecydowana większość, należy niestety do innych ludzi... Nie byłam z tego dumna, w końcu to kradzież... Tylko, ja naprawdę nie mogłam się powstrzymać, jak widziałam coś ślicznego.
Wstałam z podłogi i ruszyłam w stronę drzwi. Jak tylko je otworzyłam, zobaczyłam pudło z logiem sklepu papierniczego, gdzie zamawiałam kolorowe perełki. Na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech i zaraz pobiegłam po coś ostrego, żeby otworzyć pudło.

~*~

- Przyszła! - krzyknął ktoś, kiedy weszłam do sali.
- Wygrałem! Oddawać hajsy, wygrałem zakład, frajerzy - powiedział inny.
Nie zwracając uwagi na tych idiotów, którzy nie mieli innych zajęć, niż tracenie kasy na jakieś zakłady, zajęłam swoje miejsce. Torbę położyłam na ławce, żeby ułatwić wyciągnięcie książek i zaczęłam się rozpakowywać. Jedną ręką sięgnęłam do szafki pod ławką, gdzie zawsze trzymałam zeszyt służący mi jako brudnopis, a czasem dziennik. Błądziłam ręką po pustej powierzchni spanikowana, że go tam nie ma. Zaraz jednak się znalazł. Trzymała go ta sama dziewczyna, która wczoraj oskarżyła mnie o podarcie jej rzeczy... Spodziewałam się już, co chce zrobić z moim zeszytem...
- Tego szukasz, co? - spytała.
Patrzyłam na nią znudzonym wzrokiem, bo ile można. Nie była oryginalna...
- Wiesz, przypadkiem przejrzałyśmy jego zawartość - odezwała się wysoka dziewczyna, której jaskrawe blond włosy raziły po oczach, po czym uśmiechnęła się od ucha do ucha.
- Tak, właśnie. Znalazłyśmy tam bardzo ciekawe rzeczy. Nie chciałabyś się nimi podzielić z resztą klasy?
Jak tylko zobaczyłam, że obie zaczynają zmierzać w kierunku tablicy z moim zeszytem, wstałam od ławki z prędkością światła, uderzając w nią głośno rękoma.
- Nie waż się tego czytać! - wrzasnęłam.
- Hee? Więc kto chce posłuchać? - jej lewy kącik ust uniósł się, tworząc uśmiech nie wróżący nic dobrego.
Już miałam biec w ich stronę, jednak jedno, krótkie pytanie, sprawiło, że skamieniałam. Brzmiało: "czy jest tu Jiyoon-ah?", a padło ono od strony wejścia do klasy. Od razu poznałam głos mojego lokaja. Nie miałam pojęcia, co robił w mojej szkole. To był pierwszy raz, kiedy do niej zawitał. I to akurat w takim momencie...
- Zaczynam! - oznajmiła blondynka, która już stała na podwyższeniu, przy tablicy. - 'Pozwól, że dzisiaj posłużysz mi, jako coś w rodzaju pamiętnika. Otóż, mam pewien dylemat, a nie mam kogo spytać się o radę. Chodzi o ważną dla mnie osobę. Ostatnio czuję się przy nim dziwnie speszona.'
- Przestań! - krzyknęłam, po czym chciałam do niej podbiec i wyrwać zeszyt, jednak poczułam, jak ktoś mnie zatrzymuje i nie pozwala zrobić kroku dalej.
- 'Kiedy na niego patrzę, jakoś tak poprawia mi się humor i mam ochotę spędzić cały dzień tylko na wpatrywaniu się w te orzechowe oczy. Jego śnieżno-białe włosy, które tak uwielbiam dotykać, sprawiają, że wygląda nieludzko uroczo. Jeszcze wspomnę, jak idealnie pasuje do niego marynarka, którą musi nosić, jako lokaj. Podkreśla jego smukłą sylwetkę, sprawiając, że wygląda w niej tak męsko...' Co to jest? - zaśmiała się, przerywając.
- Proszę, przestań...! - w głębi duszy, modliłam się, żeby białowłosy stojący w drzwiach, nie zorientował się, że chodzi o niego...
- To dopiero dobre! 'Jest starszy o sześć lat. Wiem, że jestem za młoda... Czy ze mną jest coś nie tak, skoro pociąga mnie tak bardzo, że mam ochotę zrobić z nim nieczyste-'
- Dość.
Zdziwiona, uniosłam wzrok na osobę, która powstrzymała blondynkę od dalszego czytania. Jak tylko zauważyłam, że był to lokaj, moja twarz pokryła się mocnym rumieńcem. Na samą myśl o tym, że słyszał to wszystko, chciałam zniknąć. Nie było opcji, żeby nie zorientował się o kogo chodzi...
Jeszcze raz spojrzałam na tą dwójkę pod tablicą. Blondynka zaczęła uważnie przyglądać się chłopakowi z poważną miną.
- Ach, to ty tak 'pociągasz' naszą kochaną Kim Jiyoon! - stwierdziła po chwili, a moja twarz stała się jeszcze bardziej czerwona.
- Teraz to mam ochotę nie tylko zniknąć, ale i umrzeć... - wyszeptałam zrezygnowana.
Białowłosy złapał dziewczynę za nadgarstek, wyrywając jej zeszyt z dłoni, po czym spojrzał na nią miną, która wywoływała dreszcze nawet we mnie.
- Skoro jest taka kochana... - zaczął, bardzo niskim tonem, patrząc w jej oczy. - Powinnaś pozwolić jej samej powiedzieć mi, co do mnie czuje... czyż nie?
"O bez jaj, co ty właśnie powiedziałeś!?" - spanikowałam.
- T-T-T-Ta...k... - odpowiedziała blondynka.
- Jiyoon-ah - zwrócił się do mnie, puszczając jej nadgarstek. - Zapomniałaś wziąć pracy domowej - oznajmił, podając mi moje wypracowanie.
- D-Dzięki...
- Do zobaczenia w domu - uśmiechnął się tak, jak zawsze, poklepał mnie po głowie i wyszedł z klasy.
"Chcę. Zniknąć. Natychmiast."

~*~

Myślałam o tym, co zaszło, przez resztę lekcji. W pewnym sensie, to dobrze się stało. Przynajmniej ta dziewczyna dała mi spokój... Tylko, zastanawiałam się, jak teraz spojrzę w te orzechowe oczy.
- Te, ruda! - usłyszałam za sobą na korytarzu. - Nauczyciel cię woła. Masz przyjść do sali gimnastycznej.
Patrzyłam na brązowowłosego bez wyrazu. To był pierwszy raz, kiedy zostałam poinformowana o czymś takim. Nigdy nic nikt mi nie mówił, a potem nauczyciele się na mnie wkurzali. Byłam trochę zdziwiona.
- Dzięki - odpowiedziałam.
- I ten... Mówił, żebyś przyszła teraz, bo coś pilnego.
Ukłoniłam się mu, po czym ruszyłam w wyznaczonym kierunku. Moje kąciki ust lekko się uniosły. Taka mała rzecz, a sprawiła, że jakoś tak mi było weselej.
Droga nie zajęła mi dużo czasu. Weszłam do sali gimnastycznej i zaczęłam rozglądać się za nauczycielem. Nie musiałam długo czekać, bo usłyszałam głos ze schowka na piłki. Podeszłam bliżej.
- Ach, jesteś już? Możesz mi najpierw pomóc?
Weszłam do środka, jednak dziwne było to, że tam nikogo nie było.
- Gdzie pan jest? - spytałam po chwili.
W odpowiedzi usłyszałam zamykające się drzwi i śmiechy dziewczyn po drugiej stronie. Mój zapłon był trochę opóźniony, więc dopiero po chwili zorientowałam się, że tak naprawdę nikt mnie nie wołał, a to wszystko było ustawione. Rozejrzałam się dookoła. Po mojej prawej znajdował się mały dyktafon. Stąd słyszałam głos...
- Ej, otwórzcie drzwi - powiedziałam spokojnie. - Słyszycie?
- Nie ma opcji, Kim Jiyoon - odpowiedziała jedna. - Musisz posiedzieć tu trochę i odpokutować za to, jak mnie upokorzyłaś.
Wtedy zrozumiałam, że to ta blondynka z wcześniej... Westchnęłam głośno i przymrużyłam oczy.
- Ja nic ci nie zrobiła, pragnę przypomnieć, że to mój lokaj.
- Jeszcze dyskutuje! - powiedziała oburzona. - Wiesz, żebyś zrozumiała swój błąd, może zgasimy ci światło, hm?
Skamieniałam.
- N-Nie! Skąd ty..?
- Skąd wiem? Napisałaś to w swoim pamiętniczku. To, że boisz się ciemności, jest całkowicie normalne, nie martw się - zachichotała. - Do zobaczenia, unnie - powiedziała, po czym nastała ciemność.
Nic nie widziałam. Nic.
- P-P-Park... N-Na... Park Sowon! Zapal je z powrotem! Słyszysz!? Park Sowon! Proszę...
Jej już tam nie było. Zostałam zostawiona na pożarcie ciemności.
Uderzyłam mocno pięścią w drzwi, po czym oparłam się o nie głową. Poczułam jak moje ciało zaczynało drżeć z przerażenia. Moje nogi nagle stały się jak z waty, przez co upadłam na ziemię.
Szybko znalazłam bezpieczny kąt między dwoma ścianami, żeby skulić się tam w kłębek. Nogi opatuliłam rękoma, a głowę oparłam na kolanach, próbując rozejrzeć się po pomieszczeniu. Nawet jeśli moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności, to nie byłam w stanie za dużo zobaczyć. Zrezygnowana, poczułam jak do oczu napływają mi łzy. Schowałam twarz w dłoniach.
- P-Park... Sowon... - wyszeptałam, zaciskając jedną rękę w pięść. - Niech ktoś tu przyjdzie... proszę...
Po moich policzkach łzy spływały jedna za drugą. Nie miałam już nawet odwagi otworzyć oczu, żeby spojrzeć na ciemne pomieszczenie, które tak mnie przerażało. Jednak wrażenie, że nie byłam tam sama, było silniejsze. Powoli uniosłam głowę. Prawie zawału nie dostałam, kiedy przede mną zobaczyłam parę nóg.
Odruchowo podskoczyłam lekko, a serce zaczęło bić jeszcze szybciej.
Tajemnicza osoba po krótkiej chwili kucnęła. Mogłam wtedy zobaczyć jej twarz. Był to chłopak łudząco przypominający coś, w rodzaju lalki Voodoo. W jego głowę powbijane były liczne igły, a twarz na tyle blada, że mogłam bardzo wyraźnie ją zobaczyć, cała pokryta była szwami. Czarne jak smoła włosy, zakrywały jedno oko. Drugie, te odsłonięte, nie było normalne. Zamiast tęczówki, posiadał coś podobnego do guzika.
Pierwsza myśl, jaka pojawiła się w głowie - moja wyobraźnia. Przecież to niemożliwe...
Mimo, że była święcie o tym przekonana, pisnęłam z przerażenia, kiedy chłopak się odezwał. Moje ciało zaczęło jeszcze bardziej drżeć, kiedy poczułam jego lodowatą dłoń na moim kolanie. Czułam go. Jak to możliwe, że czułam coś, co było wytworem mojej wyobraźni?
- Boisz się? - zapytał łagodnym głosem.
Nie zauważyłam jednak, żeby jego usta poruszyły się. To wszystko sprawiało, że dostawałam gęsiej skórki, a ciarki przechodziły po całym moim ciele.
Nie odpowiedziałam mu. Nie byłam w stanie.
- Boisz się ciemności? - ponowił pytanie.
Milcząc, wpatrywałam się w niego. Nagle, jakoś tak strach minął. Byłam dziwnie spokojna, a moje ciało się uspokoiło. Jak gdyby nigdy nic.
Poczułam, jak chłopak kładzie swoją dłoń na mojej głowie, głaszcząc ją delikatnie. Zauważyłam, że jego kąciki ust utworzyły mały uśmiech podczas tej czynności.
- Ludzie tak mi robią. Miłe, prawda?
Zdziwiłam się trochę tą informacją, jednak po chwili kiwnęłam głową, oznajmiając, że jest to miłe uczucie. Nikt oprócz lokaja nie tarmosił moich włosów.
- Jak masz na imię? - spytałam w końcu.
Czarnowłosy uśmiechnął się tylko i zaraz wstał.
- Ta postać nie ma swojej nazwy. Jeśli chcesz, możesz mi ją nadać. Wiąże się z tym jednak pewna odpowiedzialność. Stając się moją panią, ciemność stanie się twoim domem, a mrok ogarnie twoją duszę - oznajmił ze spokojem.
Wpatrywałam się w niego z jeszcze większym zdziwieniem niż poprzednio. Po chwili zaczęłam się nawet nerwowo śmiać. Zwyczajnie nie rozumiałam co się dzieje.
- Sorry, bo nie zrozumiałam... Stanę się twoją panią jak cię nazwę, a w zamian polubię ciemność? - spytałam z nerwowym uśmiechem.
- Uczniowie cię poniżają, kiedy ty stoisz i patrzysz. Jak zostaniesz moją panią, dowiesz się, co to zemsta.
Stałam przed nim jak wryta i nie wiedziałam co powiedzieć. Przede wszystkim chciałam się stamtąd jak najszybciej wydostać.
- Dobra, dobra, tylko powiedz, jak ty tu wszedłeś?
- Zgodziłaś się. Żeby umowa została zawarta, ta postać musi dostać imię.
- Potem się wymyśli, ale serio, jak się tu dostałeś?
Podeszłam do drzwi, żeby sprawdzić, czy przypadkiem nie są otwarte. Szarpnęłam dwa razy za klamkę, ale one ani drgnęły. Westchnęłam cicho, po czym odwróciłam się do chłopaka.
Przede mną pojawiła się zupełnie inna osoba. Stał tam zwykły, niższy ode mnie, czarnowłosy chłopak.
- Wiedziałam, że coś mi się przyśniło..... - wyszeptałam.

~*~

Po jakimś czasie w końcu udało nam się wyjść. Siedzieliśmy tam na tyle długo, że skończyły się lekcje... Wyszliśmy ze szkoły po czym pożegnałam się z chłopakiem i ruszyłam w stronę domu. Na długo jednak się nie rozstaliśmy, bo czarnowłosy zaczął za mną podążać...
- Dzięki, ale nie musisz mnie odprowadzać, wiesz?
- Ja nie odprowadzam. Ja idę do nowego domu z moją panią.
- Czekaj, co? - zatrzymałam się.
Odwróciłam się w jego stronę ze zdziwieniem. Miałam nadzieję, że zaraz powie "żartowałem, haha", ale jego poważna mina na to nie wskazywała.
- Gdzie pani mieszka?
- Ja...? Czekaj, czemu ty-
- Mamo, mogę pogłaskać kotka? - usłyszałam obok.
- Spytamy się tylko, dobrze? - oznajmiła kobieta, po czym zwróciła się do mnie - Przepraszam, córka może pogłaskać twojego kota?
- Kota? Ja nie mam... kota, proszę pani - odpowiedziałam zdziwiona.
Zaczęłam oglądać się dookoła szukając wzrokiem jakiegoś zwierzaka, jednak żadnego nie było. Spojrzałam na czarnowłosego z myślą, że on wie o co chodzi, jednak to, co tam zobaczyłam sprawiło, że nie mogłam wykrztusić słowa ze zdziwienia. Ta dziewczynka go kurde głaskała!
- No masz, zwariowałam... - powiedziałam załamana, śmiejąc się nerwowo.
- Ma taką milutką sierść - oznajmiła dziewczynka.
Patrzyłam na to wszystko z rozdziawioną gębą i szeroko otwartymi oczami. Po chwili podeszłam do chłopaka, chwyciłam go za nadgarstek i zaczęłam ciągnąć za sobą.
- Jestem w ukrytej kamerze, tak? - spytałam. - Czy może to kolejny żart Park Sowon? No gadaj!
- Nie znam wymienionych przez moją panią rzeczy.
- Dobra, wygrałeś! Czyli jednak ukryta kamera? Gdzie jest ekipa? Halo, możecie już wyjść! - zaczęłam krzyczeć. - Wiem, że tam jesteście! H-Halo...?
- Niech pani się uspokoi, przyciąga pani uwagę ludzi.
Zrezygnowana, zbliżyłam się do niego i spojrzałam mu w oczy z przerażeniem.
- Powiedz... Czym ty jesteś?
Chłopak milczał. Z poważną miną wpatrywał się we mnie. Po chwili uniósł lekko rękę i wskazał na siebie palcem.
- Ta postać nie posiada imienia. Moja pani musi mi je nadać.
- Więc jaka postać ma imię..?
- Nazywa się Yuki. Jest małym, czarnym zwierzęciem. Gatunek: kot.
- Y-Yuki...? To... Kotek? Ha...ha... Ja...
Upadłam na ziemię. Po prostu nogi się pode mną ugięły. Przestałam już ogarniać całą sytuację. Nie, ja jej nigdy nie ogarniałam.
Moja głowa wypełniona była tylko myślami typu "zwariowałam", "to nie dzieje się naprawdę", "jestem tylko zmęczona, to dlatego".
- Innymi słowy, tą postać widzi tylko pani.
Szybko uniosłam głowę, żeby spojrzeć na chłopaka.
- C-Czyli... Wymyślony... Przyjaciel...?
- Tak.
- J-Ja... Nie wiem co mam o tym myśleć...
Spuściłam głowę, na tyle, żeby grzywka zasłoniła moje oczy. Kilkukrotnie przeszedł mnie dreszcz. Nie byłam wstanie stwierdzić, co czułam. Przerażenie? Strach? Gniew? Nie wiedziałam...
- Jiyoon-ah!? Co ty robisz na ziemi!? - usłyszałam nad sobą. - Halo? Słyszysz? Yoonie!
To był białowłosy... Znowu zjawił się w najmniej odpowiednim momencie...
Lokaj klęknął przy mnie, jedną rękę trzymając na moim ramieniu.
- Hej? Co jest? - spytał troskliwym głosem. - Yoonie, spójrz na mnie.
Pokręciłam głową. Nagle moje ciało zaczęło drżeć. Trzęsłam się.
- P-Powiedz... Powiedz, że go widzisz... - powiedziałam, załamującym się głosem.
- Co? Kogo? Tego sierściucha? Czemu on w ogóle z tobą jest? Powiedziałem, że nie chcę zwier-
- To nie kot! - wrzasnęłam ze łzami w oczach. - To człowiek, słyszysz!? Zwykły chłopak! Chłopak, nie kot!
- Yoonie?
Poczułam, jak po moje policzki zaczynają być wilgotne. Łzy spływały jedna po drugiej.
Zdezorientowany białowłosy, szybko objął mnie swoimi ramionami.
- Z-Zostaw mnie...
Odsunęłam go od siebie, po czym wstałam, pocierając oczy. Dalej ze spuszczoną głową, zaczęłam iść w stronę domu. Chciałam zapomnieć o wszystkim, co się stało tamtego dnia.

~*~

- "Ludzie mi tak robią". To dlatego tak powiedział... Ludzie go głaszczą... bo jest kotem... - myślałam głośno. - Myślałam, że on sobie ze mnie jaja robi z tą całą 'panią' i z wymyśleniem imienia... Co ze mną jest nie tak, że tylko ja go widzę!!!?
- Yoonie, już ci lepie-
- Wyjdź! - wrzasnęłam w stronę otwierających się drzwi i rzuciłam w nie poduszką.
Padłam na łóżko, a twarzą wylądowałam na poduszce. Nagle poczułam coś miłego, co łaskotało moją dłoń. Podniosłam głowę, a moim oczom ukazała się mała, puszysta kulka, która leżała obok mnie, cicho mrucząc. Lekko uniosłam rękę i delikatnie położyłam ją na zwierzęciu.
- Więc tak naprawdę wyglądasz...
Uśmiechnęłam się lekko, ponownie wracając na poduszkę i szybko zasypiając.

~*~

- ...ie... Yoonie... Yoonie! Obudź się w końcu!
Poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu, która szturchała mnie, nie dając spać. Z niechęcią otworzyłam oczy, żeby zobaczyć kto przerywa moje ulubione zajęcie. Nade mną pochylony był białowłosy z lekkim poirytowaniem wypisanym na twarzy.
Ignorując go, przewróciłam się na drugi bok i wtuliłam się w kołdrę.
- Wyjdź... - wymamrotałam ospałym głosem.
- Yoonie, musisz wstawać do szkoły, spóźnisz się!
- Nie mam zamiaru iść do tej budy...
- Słucham? - zdziwił się.
Nagle przestał mnie szturchać i westchnął głośno, siadając obok mnie.
- Czy to przez to, co zrobiła tamta dziewczyna? - spytał po krótkiej chwili.
- Nie...
- Więc czemu?
- Powiedziałam, że nie chcę, więc nie pójdę! - krzyknęłam, podnosząc się do pozycji siedzącej. - Daj mi spokój!
Siedział spokojnie, wpatrując się we mnie z coraz większym poirytowaniem. Zamknął oczy i wziął głęboki oddech, po czym poczułam, jak łapie mnie za rękę, próbując wyciągnąć z łóżka. Nagle czarna kulka, która spała pod łóżkiem, skoczyła na białowłosego, wbijając swoje kły w jego nadgarstek, przez co od razu mnie puścił. Syknął z bólu, łapiąc się na zranione miejsce i spojrzał najpierw na kota, potem na mnie.
- Wedle życzenia - powiedział zdenerwowany i szybko wyszedł, trzaskając drzwiami.
Zdziwiło mnie zachowanie zwierzaka, jednak w pewnym stopniu byłam z tego zadowolona. Popatrzyłam w stronę, gdzie jeszcze chwilę temu siedział. Moim oczom ponownie ukazał się czarnowłosy chłopak. Odskoczyłam, lekko przestraszona.
- Nie strasz... - wyszeptałam, odruchowo łapiąc się za serce.
Po chwili jednak wróciłam do poprzedniej pozycji. Odwróciłam głowę w jego stronę i uśmiechnęłam się promiennie.
- Dziękuję - powiedziałam. - Choć nie rób mu tak więcej.
Chłopak kiwnął głową i usiadł obok mnie.
Postanowiłam, że spróbuję go bliżej poznać. Na początek, zaczęłam uważnie się mu przyglądać. Wyglądał przeciętnie. Jak zwykły chłopak. Intensywnie czarne włosy, wyglądające na bardzo miękkie, prawa strona grzywki lekko dłuższa... Na tyle, że wchodziła na jego błękitne oczy. Wszystko dopełniała blada cera. Ubrany był w czarne spodnie i bluzkę na długi rękaw w tym samym kolorze. Zauważyłam, że na lewej ręce, którą trzymał na kolanie, ma bliznę. Jakby od zadrapania, która ciągnęła się od nadgarstka, do czubka palca serdecznego.
Spojrzałam jeszcze raz na jego twarz. Przypomniałam sobie, że nasz 'układ' ma pieczętować nadanie mu imienia. Zastanawiałam się chwilę.
- Skoro kot, to Yuki... Co powiesz na... Yukiś?
Czarnowłosy spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Yukiś? - powtórzył.
- Nie? No to... Yuko! Nie, to jest damskie... Nie znam się na japońskich imionach noo! - powiedziałam przeciągle, po czym opadłam plecami na łóżko. - Swoją drogą, to czemu czarny kot nazywa się Yuki? Czy to nie znaczy przypadkiem "śnieg"?
- Takie imię nadał mi poprzedni właściciel.
- O! Miałeś kogoś wcześniej!? - podniosłam się. - No dobra, to skoro ten ktoś potrafił, to ja też. Niech pomyślę... Yukiko? Yukiyo? Yuka?
- Ciągle damskie... - oznajmił.
- Czemu to takie trudne!?
Spojrzałam przed siebie i zaczęłam przypominać sobie, jakie ja to imiona widziałam w telewizji. Nagle mnie olśniło. Zadowolona, szybko odwróciłam się w jego stronę.
- Yukine! Będziesz Yukine!
Chłopak nie zaprzeczył. Stanął tylko naprzeciwko mnie i złapał za dłoń. Nagle, jego postać wyglądała jak wtedy, kiedy pierwszy raz go zobaczyłam. Tylko tym razem był bardziej przerażający, niż poprzednio. Pokój ogarnęła ciemność, a on uśmiechnął się szeroko, rozrywając zaszyte usta. Oczy, które były zwykłymi guzikami, zaczęły emitować białe światło.
- Umowa zawarta - usłyszałam donośny głos za mną.
Odwróciłam się jak najszybciej, jednak nikogo tam nie było. Ku mojemu zdziwieniu, chłopaka również nie widziałam. Przestraszyłam się na tyle, że zaczynałam czuć, jak do oczu napływają mi łzy. Sama w ciemnościach... Zaczęłam powoli się wycofywać. Nic nie widziałam. Zupełnie nic.
- Y-Yukine? Gdzie jesteś? Yukine? - szukałam go wzrokiem.
Nagle, poczułam te lodowate ręce na mojej twarzy, które schodziły coraz niżej. Krzyknęłam przerażona, jednak tajemnicza postać zakryła mi usta. Powoli ręce znalazły się na mojej szyi. Wtedy poczułam, jak pierwsza łza spływa po moim policzku. Próbowałam się wyrwać, jednak nie mogłam się ruszyć. Całe moje ciało drżało, a łez spływało coraz więcej. Po chwili, tajemnicza postać pochyliła się. Czułam jej oddech na szyi.
- Boisz się? - wyszeptała przeraźliwym głosem. - Boisz się ciemności?
Rozpoznałam te słowa. Mimo, że to nie był ten sam głos, nie te dłonie... byłam pewna, że za mną stoi kot, którego stałam się właścicielką.
- Czy może mnie? - kontynuował.
Wtedy czułam dłonie już nie tylko na twarzy. One były wszędzie. Na nogach, rękach... Pożerały mnie... Ciemność mnie pożerała... Chciałam krzyczeć, jednak on ciągle mi nie pozwalał.
Usłyszałam śmiech. Nie brzmiał normalnie. Pierwszy raz słyszałam tak przeraźliwy dźwięk.
- Nie patrz... - zasłonił mi oczy. - Teraz nie potrzebujesz nikogo innego, prócz mnie.

Przeraźliwy śmiech, pomieszany z odgłosem podobnym do tego, które wydają gryzonie, towarzyszył mi przez ostatnie kilka sekund tego piekła. Mimo, że wszystko zniknęło i znowu znajdowałam się w moim pokoju, ciągle słyszałam ten dźwięk. Ciągle dzwonił w mojej głowie, powoli stając się muzyką...

~*~

Błąkałam się po domu z obojętną miną. Domyślam się, że wyglądałam jak żywy truposz, jednak nic nie mogłam na to poradzić. W głowie słyszałam tylko jedno, a na ciele ciągle czułam niezliczone, ohydne dłonie. Leniwym krokiem weszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Nie widziałam tam siebie. To, co miało być moim odbiciem, wyglądało jak wrak człowieka. Sine, podkrążone i spuchnięte oczy, spierzchnięte usta, blada twarz, oraz szopa na głowie. Pierwszy raz widziałam siebie w takim stanie. Dalej wpatrując się w lustro, otworzyłam lekko usta i przejechałam wskazującym palcem po dolnej wardze.
- To naprawdę ja... - wyszeptałam.
Oparłam się rękoma o umywalkę, patrząc na siebie z pogardą. Po chwili zaczęło robić mi się słabo. Wszystko zaczęło wirować, a ja upadłam na podłogę. Znowu powróciła ciemność.

~*~

Poczułam, jak ktoś łapie moją dłoń i delikatnie ją ściska. Słyszałam dwa głosy - męski i damski. Po chwili otworzyłam oczy. Leżałam na swoim łóżku, a obok mnie, siedział białowłosy chłopak, który rozmawiał z panią Nawon, moją pokojówką. Kiedy tylko lekko się poruszyłam, orzechowooki od razu spojrzał w moją stronę zaniepokojony.
- Yoonie - zaczął - lepiej się już czujesz? Coś się stało? Straciłaś przytomność, pamiętasz?
Nic nie odpowiedziałam. Patrzyłam tylko na niego z tą samą miną, z którą szwendałam się po domu.
- To ja ci, skarbie, zrobię herbatę na rozgrzanie - oznajmiła ciepło, pani Nawon.
Pokojówka wyszła z uśmiechem na twarzy, zostawiając mnie samą z NIM. Szczerze, to czułam się przy nim bardziej niezręcznie niż wcześniej... Jak tylko na niego patrzyłam, dziwnie się peszyłam.
Przewróciłam się na lewy bok, odwracając do niego plecami. On po chwili położył swoją drugą rękę (bo jedną ciągle trzymał moją dłoń) na moim ramieniu, przysuwając lekko twarz.
- Mam wrażenie, że mnie unikasz... - powiedział smutnym głosem. - Kiedy rozmawiamy, w ogóle na mnie nie patrzysz... i ciągle każesz się wynosić, jak wchodzę do twojego pokoju... Jesteś na mnie zła? Zrobiłem coś, co cię uraziło?
Nadal milczałam. Nie wiedziałam nawet co powiedzieć, bo sama nie rozumiałam, co się ze mną dzieje.
- To nie tak... - wyszeptałam w końcu.
- Więc jak?
- Ja...
Wolną ręką ścisnęłam kołdrę, a nogi przysunęłam do siebie, zwijając się w kłębek. Poczułam, jak moje policzki się rumienią, a serce zaczynało przyspieszać tempa, kiedy wydychane przez niego powietrze, delikatnie łaskotało moją szyję.
- Możesz się trochę... odsunąć...? - spytałam, twarz chowając w poduszkę.
- Hee? Aż tak bardzo ci przeszkadza moja obecność? Może ja nie chcę się odsuwać! - powiedział z udawanym oburzeniem.
Mówiąc to, przysuwał się do mnie bardziej. Czułam, jak jest coraz bliżej. Nagle zrobiło mi się niewiarygodnie gorąco. Miałam wrażenie, jakby moje serce miało zaraz wyskoczyć, kiedy zaczął mówić centralnie nad moim uchem.
- Czyżbyś mnie już nie lubiła w TEN sposób? - wyszeptał.
Podniosłam się jak najszybciej do pozycji siedzącej, odpychając go od siebie z siłą, której nigdy bym się po sobie nie spodziewała, przez co zdziwiony wylądował na podłodze. Jednak to ja byłam w większym szoku. Moja twarz aż płonęła ze wstydu. Trzymając się za ucho, wtuliłam się w najdalszy kąt na łóżku i wpatrywałam się w niego, szybko oddychając.
Nagle, do pokoju weszła pani Nawon, trzymając w ręku czerwony kubek z herbatą. Od razu uśmiech zniknął z jej twarzy, kiedy zobaczyła białowłosego na podłodze, a mnie gdzieś w oddali, ukrywającą się w kącie.
- Co wy? - spytała.
Kobieta podeszła do mnie i podała gorący kubek, po czym usiadła na rogu łóżka. Szybko jednak picie wypadło mi z rąk. Poczułam nagły ból głowy, przez co odruchowo się za nią złapałam. Nogi przyciągnęłam do siebie, chowając w nich twarz.
- On nie jest ci potrzebny - usłyszałam ten przeraźliwy głos.
Pani Nawon, oraz białowłosy szybko się do mnie zbliżyli i najwyraźniej nie wiedzieli co robić, bo tylko przyglądali się mi z zatroskanymi minami, kiedy ja zwijałam się z bólu.
- Tylko tu przeszkadza...
- N-Nie... Nie mów tak! - krzyknęłam.
- Skarbie, co się dzieje? - spytała kobieta, rękę kładąc na moim kolanie.
- Trzeba się go pozbyć...
- Nie! Nie pozwolę ci na to! - wrzasnęłam jeszcze głośniej ze łzami w oczach.
- Pani mi w tym pomoże...
- N-Nie... Proszę... 

3 komentarze:

  1. O szit. Szit. Szit. Szit. Tego się nie spodziewałam, w ogóle :ooooo Wtf, Yukine jest Yukim!? I czym!? Lalką Voodoo!? YUKIne. No zaskoczyłaś mnie tym o.O To wyjaśnia, czemu pani Nawon o nim nie wiedziała, jak Jiho się jej pytał... I czemu Yoonie się zdziwiła, jak powiedział jej, że go widział... Ale jak on go widział? O.o
    I... jeny... tyle mi się teraz wyjaśniło.
    - wiadomo już czemu Jiyoon nie lubi Sowon;
    - lokaj (mimo, że nie wiadome jest jego imię) ;
    - Yoonie była kiedyś miła :') xd i miała swoją sympatię;
    - wiemy, czemu stała się niemiła;
    - no, wiadomo w końcu kim jest Yukine... o.O;
    - tajemnicza szafka w jej pokoju to pojemnik na kradzione ładne rzeczy xdd
    Też ile tu jest powiązań.
    Np jak ta dziewczyna na początku nazwała Yoonie "psem" tak samo, jak ruda powiedziała to Sowon.
    Albo jak tutaj Yukine mówi, że Jiyoon nie potrzebuje nikogo oprócz niego, tak, jak jednym z poprzednich rozdziałów.
    I jeszcze, co się stało z lokajem? Tak pięknie to zakończyłaś, że... ;_________;
    Oprócz tego, to rozdział tak z 11/10 <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że się nie nacieszymy lokajem dzięki Yukine :') R.I.P lokaj [*]

      Usuń
  2. Moje uczucia zostały brutalnie zniszczone ^-^
    NO CZEMU YUKIŚ JEST YUKIM!!!!1?? ;_______________________;

    OdpowiedzUsuń