- C-Czy mógłbym tutaj przenocować? - spytał. Czarnowłosa chwilę przyglądała się chłopakowi z kwaśną miną, jednak pozwoliła mu wejść do środka. Wzięła od niego brązowy płaszcz, po czym powiesiła go na wieszaku obok. Już miała pytać się czy coś mu przynieść, jednak w pokoju pojawiła się wysoka dziewczyna. Na jej gęstych, rudych włosach znajdowała się brązowa czapka. Ubrana była w zwykłą, szeroką, białą koszulkę oraz pasujące do czapki krótkie spodenki. Stanęła obok kobiety i wpatrywała się w chłopaka.
- Kto to? - spytała, dalej na niego patrząc.
- Ten młodzieniec prosił, abym pozwoliła mu u nas zostać na noc - wyjaśniła czarnowłosa.
- Nie życzę sobie, aby ten wieśniak miał tu dłużej zostać.
- Wieśniak? - chłopak otworzył szeroko oczy. Dziewczyna go zignorowała i zniknęła za rogiem. Kobieta patrzyła to na czarnowłosego, to na drogę, którą przed chwilą szła dziewczyna.
- Panienko, nie możemy go teraz wyprosić! W taką pogodę? - powiedziała i wybiegła z pokoju.
Chłopak zsunął się po ścianie. Wylądował na miękkim dywanie. Oparł głowę o kolano, jednak szybko ją podniósł, ponieważ coś przykuło jego uwagę. W ciemnym kącie zauważył parę błękitnych, kocich oczu. Wstał i powoli zaczął zbliżać się do zwierzęcia. Wyciągał rękę ku ciemnemu kątowi, jednak kota już nie było...
- Panienka zgodziła się, aby Pan mógł zostać.
- Proszę jej podziękować - ukłonił się.
- Jednak... Pod pewnym warunkiem - kobieta usadowiła chłopaka na fotelu, a sama ciągle stała. - W nieznanych nam okolicznościach zaginął lokaj Panienki... Może Pan zostać, jeśli go Pan zastąpi...
- M-Mam służyć tej małolacie!? Przepraszam, ale jednak nie skorzystam. Za kogo mnie pani ma? - chłopak wstał i jak najszybciej dobiegł do drzwi, którymi wszedł do posiadłości. Chwycił swój płaszcz i już miał naciskać klamkę, jednak przed nim pojawił się niski, czarnowłosy chłopak o błękitnych oczach.
- Haha... Gdzie się panicz wybiera? - spytał z wielkim uśmiechem. - Czy nie chciał panicz u nas przenocować?
- Kto to? - spytała, dalej na niego patrząc.
- Ten młodzieniec prosił, abym pozwoliła mu u nas zostać na noc - wyjaśniła czarnowłosa.
- Nie życzę sobie, aby ten wieśniak miał tu dłużej zostać.
- Wieśniak? - chłopak otworzył szeroko oczy. Dziewczyna go zignorowała i zniknęła za rogiem. Kobieta patrzyła to na czarnowłosego, to na drogę, którą przed chwilą szła dziewczyna.
- Panienko, nie możemy go teraz wyprosić! W taką pogodę? - powiedziała i wybiegła z pokoju.
Chłopak zsunął się po ścianie. Wylądował na miękkim dywanie. Oparł głowę o kolano, jednak szybko ją podniósł, ponieważ coś przykuło jego uwagę. W ciemnym kącie zauważył parę błękitnych, kocich oczu. Wstał i powoli zaczął zbliżać się do zwierzęcia. Wyciągał rękę ku ciemnemu kątowi, jednak kota już nie było...
- Panienka zgodziła się, aby Pan mógł zostać.
- Proszę jej podziękować - ukłonił się.
- Jednak... Pod pewnym warunkiem - kobieta usadowiła chłopaka na fotelu, a sama ciągle stała. - W nieznanych nam okolicznościach zaginął lokaj Panienki... Może Pan zostać, jeśli go Pan zastąpi...
- M-Mam służyć tej małolacie!? Przepraszam, ale jednak nie skorzystam. Za kogo mnie pani ma? - chłopak wstał i jak najszybciej dobiegł do drzwi, którymi wszedł do posiadłości. Chwycił swój płaszcz i już miał naciskać klamkę, jednak przed nim pojawił się niski, czarnowłosy chłopak o błękitnych oczach.
- Haha... Gdzie się panicz wybiera? - spytał z wielkim uśmiechem. - Czy nie chciał panicz u nas przenocować?
"Zabij mnie jeśli potrafisz"
Rozdział I
Jiho zostaje lokajem
Dlaczego akurat ja? Czy byłem zły? To dlatego mnie teraz karzą? Jestem zmuszony usługiwać jakiejś niewychowanej dziewczynie, która nie potrafi nawet się uczesać... Próbowałem kilka razy zwiać, jednak te próby kończyły się niepowodzeniem. Na szczęście oprócz niej mieszka tu jeszcze pokojówka, pani Nawon. Z tego co zauważyłem, to wydaje się być w porządku, a "pracuję" tu od miesiąca.
Przechadzałem się właśnie korytarzem, kiedy nagle wpadła na mnie wspomniana wyżej pokojówka.
- P-Przepraszam Jiho! Śpieszy mi się trochę - wykrzyczała wręcz i pobiegła dalej.
- Nie, nic się nie stało... - wyszeptałem. Patrzyłem jeszcze przez chwilę na zabieganą panią Nawon. Ciekawiło mnie dlaczego jej tak śpieszno, ale nie chciałem przeszkadzać. Udałem się więc do kuchni, gdzie zauważyłem szwędającą się po niej, rudowłosą dziewczynę.
- Jiyoon, wiesz dlaczego pani-
- Nie.
- Miła jak zawsze... - to bowiem Kim Ji Yoon-właścicielka posiadłości. To jej muszę usługiwać. - Mogłabyś chociaż mnie wysłuchać?
- Dobra, sorry... O co chciałeś spytać?
- Czy wiesz dlaczego-
- Nie.
- Jiyoon!
- Zapewne chcesz spytać o to, co do nas przyjeżdża, tak? - chwyciła kubek z herbatą, ogrzewając ręce, oparła się o blat i spojrzała na mnie.
- Spodziewamy się kogoś?
- Wiesz, takie zołzowate coś, co pozuje do aparatu i dostaje za to kasę... Tylko jak to było...? - powiedziała i powoli opuszczała pomieszczenie. Usiadłem przy stole, wpatrując się w owoce leżące przede mną. Rozmyślałem bowiem o co to całe zamieszanie.
"Z jej opisu wygląda na to, że przyjeżdża jakaś modelka, prawda? I wnioskuję, że jej nie lubi skoro powiedziała "o to, co do nas przyjeżdża" i "zołzowate coś". Robi się ciekawie" - rozmyślałem.
Wróciłem do salonu, gdzie pani Nawon ciągle latała w tą i z powrotem. Postanowiłem zatem zaproponować jej swoją pomoc.
- Pomóc w czymś?
- Och! Jiho, mógłbyś nakryć do stołu?
Od razu chwyciłem porcelanowe talerze z niebieskimi akcentami. Ręcznie robiony obrus, przyozdobiłem tymi oto naczyniami. Pomogłem również ze sprzątaniem. Przejechałem szmatką tu i tam, jednak przerwało mi pukanie do drzwi. Pani Nawon od razu się wyprostowała i poprosiła, żebym otworzył, bowiem przyszli nasi goście. Wyszedłem więc na zewnątrz.
Przed posiadłością stała czarna limuzyna, z której właśnie wychodził szofer. Podszedł do tylnych drzwi, otworzył je i pomógł wyjść brązowowłosej dziewczynie. Ubrana była w biały sweterek, morelową koszulkę, oraz beżowe spodnie. Jak na modelkę przystało, figurę miała równie ładną, co twarz, którą aktualnie zasłaniały okrągłe okulary przeciwsłoneczne. Spojrzała na moją osobę z uśmiechem i podeszła bliżej.
- Więc ty jesteś ten nowy, tak? - spytała. W odpowiedzi kiwnąłem głową i wziąłem od niej torbę.
- O... Brzydka jak zawsze... - zza drzwi wyłoniła się rudowłosa. Spojrzała na naszego gościa, jakby właśnie zobaczyła najohydniejszą rzecz na świecie.
- Moja kochana Yoonie! Dawno się nie widziałyśmy, daj się uściskać - brązowowłosa wyciągnęła ręce ku Jiyoon, jednak ta przewróciła oczami i zniknęła nam z pola widzenia.
Patrzyłem na zaistniałą sytuację z szeroko otwartymi oczami. W sumie to nie wiedziałem jak się zachować, więc postanowiłem przeprosić naszego gościa.
- Przepraszam bardzo za nią - ukłoniłem się. - M-Ma dzisiaj zły humor i...
- Nie przejmuj się...! - posłała promienny uśmiech w moją stronę. - Jak się nazywasz?
- Pyo Ji Ho...
- Jiho-nim. Miło mi, Park So Won.
- "Jiho-nim"? Nie, nie! Jakie "nim"? Jestem tylko lokajem!
- Wolisz oppa? No dobra.
- Oppa!?
- Zaprowadzisz mnie do mamy?
- Mamy? - nie bardzo rozumiałem co się wtedy działo...
- Ej, ogarnij się może, co? Jej matka, to pani Nawon, jakbyś nie zauważył - nagle... no tak znikąd pojawiła się Jiyoon i mnie oświeciła. Mają podobne nazwiska, więc mogłem się tylko domyślać. Skąd miałem wiedzieć, że to rodzina?
Bez zbędnych komentarzy zaprowadziłem Park So Won do salonu, gdzie przygotowania się już skończyły i mogliśmy spokojnie zasiąść do stołu. Znaczy... Ja nie, jako lokaj musiałem najpierw wszystko przygotować...
Była naprawdę ciekawą osobą. Opowiadała o tym, że jest wolontariuszką w schronisku dla zwierząt, że ma chorą koleżankę i oddaje połowę swoich zarobków na jej leczenie. Oprócz tego, była naprawdę ładna... Nie mogłem się napatrzeć... Zaprosiłem ją bowiem do ogrodu, żeby po prostu z nią porozmawiać i dowiedzieć się o niej jeszcze więcej.
Usiedliśmy na jednej z ławek. Długo zastanawiałem się jak zacząć rozmowę, jednak Sowon mnie uprzedziła.
- Jak ci się tu podoba?
- M-Mi? Jest... Nie jest źle, choć mogłoby być lepiej.
- A jak ci się układa z Yoonie?
- W sumie... To się nie układa. Mam wrażenie, że nie jestem tu mile widziany.
- Wiem co czujesz, oppa - uśmiechnęła się promiennie i cicho zaśmiała. - My się nigdy nie lubiłyśmy, więc nie znam jej zbyt dobrze, ale skoro oppa tu mieszka, to może za jakiś czas mi trochę o niej opowie...? - powiedziała wesoło i wstała z ławki. - Ja niestety muszę iść, ale wpadnę niedługo! Do zobaczenia, oppa! - pomachała mi i zaczęła iść w stronę swojego szofera, który stał obok limuzyny, gotowy otwierać drzwi. Gdy już miała do niej wchodzić, odwróciła się do mnie i krzyknęła: "uważaj na czarnego kota". Nie miałem pojęcia o co chodzi, bo przecież nie ma tu nigdzie żadnych kotów. Chciałem więc dowiedzieć się od niej więcej, jednak nim dobiegłem, limuzyna odjechała.
Jako, że byłem ciekawską osobą, postanowiłem dowiedzieć się czegoś o Czarnym Kocie [Jiho myśli, że czarny kot to jakiś pseudonim]. W tym celu udałem się do pani Nawon, która siedziała w swoim pokoju. Nie musiałem nawet pukać, ponieważ drzwi otwarte były na oścież, więc pokojówka sama zaprosiła mnie do środka. Spojrzała na mnie ze swoim przyjaznym uśmiechem i wyczekiwała aż się odezwę.
- Ma pani teraz chwilkę? - zacząłem.
- Jasne! O co chodzi?
- Pani córka, gdy odjeżdżała, powiedziała, żebym uważał na Czarnego Kota. Wie pani coś o nim? - pani Nawon oparła się o ścianę i zrobiła zamyśloną minę. Po krótkiej chwili, uniosła w górę palec wskazujący, pokazując, że na coś wpadła.
- Pewnie chodzi ci o Yukiego.
- Yukiego? To Japończyk?
- J-Japończyk? Haha! - pani Nawon zaczęła się cicho śmiać, a ja stałem, nie wiedząc o co chodzi. - Yuki to kot przecież! - powiedziała między przerwami w śmianiu. - Pytasz o czarnego kota i nie wiesz, że to kot? - speszyłem się w tamtej chwili. No skąd miałem wiedzieć? Uważać na kota?
- T-To... Dlaczego pani córka, miałaby mi mówić, żebym na niego uważał?
- Tego to nie mam pojęcia. Yuki to najzwyklejszy czarny kociak należący do Yoonie.
- Do Jiyoon?
- Tak. Poprzedni lokaj postanowił jej go podarować. Rzadko wychodzi z jej pokoju. Prawie że nigdy. Tylko po nim sprzątać! Moja Sowon zapewne chciała ci przekazać, żebyś nie zbliżał się do niego podczas przerwy na to i owo. Wierz mi, nie chciałbyś być wtedy w pobliżu... - zrobiła kwaśną minę i wzdrygnęła się. - Innych powodów nie widzę. Po szczegóły to kieruj się do Yoonie, jej kot.
- No... Dobrze. Dziękuję - powiedziałem w drzwiach i opuściłem jej pokój.
"Już nic nie rozumiem... A Jiyoon za pewnie mnie spławi..."
Stanąłem naprzeciwko drzwi prowadzących do pokoju rudowłosej. Uniosłem lekko rękę i zapukałem trzy razy. Po dłuższej chwili, drzwi otworzyły się. Stała w nich roztrzepana dziewczyna, która miała na sobie luźne spodnie od piżamy i zwykłą szarą bluzę.
- Hej... - powiedziała ospałym głosem, ocierając oczy rękawem bluzy.
- O-Obudziłem cię?
- Ta...
- Przepraszam - ukłoniłem się. Ona w tym samym czasie zamknęła za sobą drzwi i opierając się o nie, patrzyła na mnie z obojętnym wyrazem twarzy.
- Co chciałeś?
- Wiesz... Masz kota, prawda? - dziewczyna kiwnęła głową. - Sowon powiedziała mi, żebym... uważał na niego. Wiesz może dlaczego?
- Zapomnij.
- A-Ale...?
- Zmyśliła coś sobie. To tyle, do widzenia panu - powiedziała, z powrotem otwierając drzwi.
- Jiyoon, proszę cię! - kiedy moim oczom ukazał się jej pokój, na łóżku zauważyłem czarne zwierzę. Popatrzyło się na mnie. Od razu rozpoznałem te błękitne ślepia. Widziałem tego kota, kiedy przyszedłem pierwszy raz do tej posiadłości. - Powiedz coś więcej! - nim skończyłem zdanie, dziewczyna trzasnęła drzwiami. - Wiedziałem, że nic nie powie... - szepnąłem do siebie. W tym momencie przypomniałem sobie o chłopaku, który powstrzymał mnie od wyjścia z posiadłości, zaraz po tym, jak zobaczyłem tego kota. Nigdy więcej go nie widziałem.
"Znowu?" - wziąłem głęboki oddech. Ciekawość jak zawsze, nie dawała mi spokoju. Jako że na Jiyoon nie mogłem już liczyć, ponownie udałem się do pani Nawon. - "Coś czuję, że dzisiaj trochę pobiegam po tym domu..."
Udałem się więc z powrotem do jej pokoju, jednak nie zastałem tam nikogo. Spojrzałem na zegarek. Był czas, kiedy to młoda jest głodna. Pomyślałem, że pani Nawon przesiaduje w kuchni, robiąc dla niej jakieś przekąski.
- Ale jak to... pani nie pamięta?
- Nie kojarzę nikogo takiego. Idź spytaj Yooni - odpowiedziała.
- Tyle, że mnie wykopała ostatnio, więc-
- To zanieś jej jedzenie - powiedziała, kładąc talerz na moje ręce. Pomyślałem, że to nawet nie taki zły pomysł, więc z powrotem poszedłem do rudowłosej. Zapukałem trzy razy, jednak nikt nie odpowiedział. Pomyślałem, że położyła się znowu spać.
- Wchodzę - powiedziałem, po czym nacisnąłem klamkę.
- Nie! - poczułem jak rzuca się na drzwi, blokując je.
- Dlaczego?
- B-Bo... - przerwała na chwilę. - Przebieram się! ... - słyszałem tylko jak różne rzeczy latając po pokoju. Jakoś nie sądzę, żeby to były ubrania. - D-Dobra. Czego znowu chcesz?
- Chciałem o kogoś spytać.
- Kto tym razem? - powiedziała kpiąco.
- Chłopak, który zablokował mi drzwi, kiedy byłem tu pierwszy raz - odpowiedziałem. Jiyoon otworzyła szeroko oczy i zaczęła się jąkać.
- T-Taki niski, c-czarne włosy, niebieskie oczy?
- Chyba tak.
Dziewczyna stała przez kilka sekund, jakby była wryta w ziemię. Po tym czasie przybrała swój normalny, odstraszający wyraz twarzy i wyprostowała się.
- Unikaj go, jasne?
- Dlaczego? - rudowłosa nie odpowiedziała. Wzięła tylko talerz i zamknęła się w pokoju. - Nie rozumiem tej dziewczyny... Nigdy nie dokończy! Chwila... - nagle uświadomiłem sobie, że Jiyoon była w tych samych ciuchach, co piętnaście minut temu. Tą samą bluzę, spodnie... Zrozumiałem, że ciągle traktuje mnie jak obcego. Chce przede mną coś ukryć.
________________________________________________
A więc jest 1 rozdział! Mam nadzieję, że da się czytać :p
[Pozdro dla gościa, który czyta same tytuły]
Przechadzałem się właśnie korytarzem, kiedy nagle wpadła na mnie wspomniana wyżej pokojówka.
- P-Przepraszam Jiho! Śpieszy mi się trochę - wykrzyczała wręcz i pobiegła dalej.
- Nie, nic się nie stało... - wyszeptałem. Patrzyłem jeszcze przez chwilę na zabieganą panią Nawon. Ciekawiło mnie dlaczego jej tak śpieszno, ale nie chciałem przeszkadzać. Udałem się więc do kuchni, gdzie zauważyłem szwędającą się po niej, rudowłosą dziewczynę.
- Jiyoon, wiesz dlaczego pani-
- Nie.
- Miła jak zawsze... - to bowiem Kim Ji Yoon-właścicielka posiadłości. To jej muszę usługiwać. - Mogłabyś chociaż mnie wysłuchać?
- Dobra, sorry... O co chciałeś spytać?
- Czy wiesz dlaczego-
- Nie.
- Jiyoon!
- Zapewne chcesz spytać o to, co do nas przyjeżdża, tak? - chwyciła kubek z herbatą, ogrzewając ręce, oparła się o blat i spojrzała na mnie.
- Spodziewamy się kogoś?
- Wiesz, takie zołzowate coś, co pozuje do aparatu i dostaje za to kasę... Tylko jak to było...? - powiedziała i powoli opuszczała pomieszczenie. Usiadłem przy stole, wpatrując się w owoce leżące przede mną. Rozmyślałem bowiem o co to całe zamieszanie.
"Z jej opisu wygląda na to, że przyjeżdża jakaś modelka, prawda? I wnioskuję, że jej nie lubi skoro powiedziała "o to, co do nas przyjeżdża" i "zołzowate coś". Robi się ciekawie" - rozmyślałem.
Wróciłem do salonu, gdzie pani Nawon ciągle latała w tą i z powrotem. Postanowiłem zatem zaproponować jej swoją pomoc.
- Pomóc w czymś?
- Och! Jiho, mógłbyś nakryć do stołu?
Od razu chwyciłem porcelanowe talerze z niebieskimi akcentami. Ręcznie robiony obrus, przyozdobiłem tymi oto naczyniami. Pomogłem również ze sprzątaniem. Przejechałem szmatką tu i tam, jednak przerwało mi pukanie do drzwi. Pani Nawon od razu się wyprostowała i poprosiła, żebym otworzył, bowiem przyszli nasi goście. Wyszedłem więc na zewnątrz.
Przed posiadłością stała czarna limuzyna, z której właśnie wychodził szofer. Podszedł do tylnych drzwi, otworzył je i pomógł wyjść brązowowłosej dziewczynie. Ubrana była w biały sweterek, morelową koszulkę, oraz beżowe spodnie. Jak na modelkę przystało, figurę miała równie ładną, co twarz, którą aktualnie zasłaniały okrągłe okulary przeciwsłoneczne. Spojrzała na moją osobę z uśmiechem i podeszła bliżej.
- Więc ty jesteś ten nowy, tak? - spytała. W odpowiedzi kiwnąłem głową i wziąłem od niej torbę.
- O... Brzydka jak zawsze... - zza drzwi wyłoniła się rudowłosa. Spojrzała na naszego gościa, jakby właśnie zobaczyła najohydniejszą rzecz na świecie.
- Moja kochana Yoonie! Dawno się nie widziałyśmy, daj się uściskać - brązowowłosa wyciągnęła ręce ku Jiyoon, jednak ta przewróciła oczami i zniknęła nam z pola widzenia.
Patrzyłem na zaistniałą sytuację z szeroko otwartymi oczami. W sumie to nie wiedziałem jak się zachować, więc postanowiłem przeprosić naszego gościa.
- Przepraszam bardzo za nią - ukłoniłem się. - M-Ma dzisiaj zły humor i...
- Nie przejmuj się...! - posłała promienny uśmiech w moją stronę. - Jak się nazywasz?
- Pyo Ji Ho...
- Jiho-nim. Miło mi, Park So Won.
- "Jiho-nim"? Nie, nie! Jakie "nim"? Jestem tylko lokajem!
- Wolisz oppa? No dobra.
- Oppa!?
- Zaprowadzisz mnie do mamy?
- Mamy? - nie bardzo rozumiałem co się wtedy działo...
- Ej, ogarnij się może, co? Jej matka, to pani Nawon, jakbyś nie zauważył - nagle... no tak znikąd pojawiła się Jiyoon i mnie oświeciła. Mają podobne nazwiska, więc mogłem się tylko domyślać. Skąd miałem wiedzieć, że to rodzina?
Bez zbędnych komentarzy zaprowadziłem Park So Won do salonu, gdzie przygotowania się już skończyły i mogliśmy spokojnie zasiąść do stołu. Znaczy... Ja nie, jako lokaj musiałem najpierw wszystko przygotować...
~*~
Była naprawdę ciekawą osobą. Opowiadała o tym, że jest wolontariuszką w schronisku dla zwierząt, że ma chorą koleżankę i oddaje połowę swoich zarobków na jej leczenie. Oprócz tego, była naprawdę ładna... Nie mogłem się napatrzeć... Zaprosiłem ją bowiem do ogrodu, żeby po prostu z nią porozmawiać i dowiedzieć się o niej jeszcze więcej.
Usiedliśmy na jednej z ławek. Długo zastanawiałem się jak zacząć rozmowę, jednak Sowon mnie uprzedziła.
- Jak ci się tu podoba?
- M-Mi? Jest... Nie jest źle, choć mogłoby być lepiej.
- A jak ci się układa z Yoonie?
- W sumie... To się nie układa. Mam wrażenie, że nie jestem tu mile widziany.
- Wiem co czujesz, oppa - uśmiechnęła się promiennie i cicho zaśmiała. - My się nigdy nie lubiłyśmy, więc nie znam jej zbyt dobrze, ale skoro oppa tu mieszka, to może za jakiś czas mi trochę o niej opowie...? - powiedziała wesoło i wstała z ławki. - Ja niestety muszę iść, ale wpadnę niedługo! Do zobaczenia, oppa! - pomachała mi i zaczęła iść w stronę swojego szofera, który stał obok limuzyny, gotowy otwierać drzwi. Gdy już miała do niej wchodzić, odwróciła się do mnie i krzyknęła: "uważaj na czarnego kota". Nie miałem pojęcia o co chodzi, bo przecież nie ma tu nigdzie żadnych kotów. Chciałem więc dowiedzieć się od niej więcej, jednak nim dobiegłem, limuzyna odjechała.
Jako, że byłem ciekawską osobą, postanowiłem dowiedzieć się czegoś o Czarnym Kocie [Jiho myśli, że czarny kot to jakiś pseudonim]. W tym celu udałem się do pani Nawon, która siedziała w swoim pokoju. Nie musiałem nawet pukać, ponieważ drzwi otwarte były na oścież, więc pokojówka sama zaprosiła mnie do środka. Spojrzała na mnie ze swoim przyjaznym uśmiechem i wyczekiwała aż się odezwę.
- Ma pani teraz chwilkę? - zacząłem.
- Jasne! O co chodzi?
- Pani córka, gdy odjeżdżała, powiedziała, żebym uważał na Czarnego Kota. Wie pani coś o nim? - pani Nawon oparła się o ścianę i zrobiła zamyśloną minę. Po krótkiej chwili, uniosła w górę palec wskazujący, pokazując, że na coś wpadła.
- Pewnie chodzi ci o Yukiego.
- Yukiego? To Japończyk?
- J-Japończyk? Haha! - pani Nawon zaczęła się cicho śmiać, a ja stałem, nie wiedząc o co chodzi. - Yuki to kot przecież! - powiedziała między przerwami w śmianiu. - Pytasz o czarnego kota i nie wiesz, że to kot? - speszyłem się w tamtej chwili. No skąd miałem wiedzieć? Uważać na kota?
- T-To... Dlaczego pani córka, miałaby mi mówić, żebym na niego uważał?
- Tego to nie mam pojęcia. Yuki to najzwyklejszy czarny kociak należący do Yoonie.
- Do Jiyoon?
- Tak. Poprzedni lokaj postanowił jej go podarować. Rzadko wychodzi z jej pokoju. Prawie że nigdy. Tylko po nim sprzątać! Moja Sowon zapewne chciała ci przekazać, żebyś nie zbliżał się do niego podczas przerwy na to i owo. Wierz mi, nie chciałbyś być wtedy w pobliżu... - zrobiła kwaśną minę i wzdrygnęła się. - Innych powodów nie widzę. Po szczegóły to kieruj się do Yoonie, jej kot.
- No... Dobrze. Dziękuję - powiedziałem w drzwiach i opuściłem jej pokój.
"Już nic nie rozumiem... A Jiyoon za pewnie mnie spławi..."
Stanąłem naprzeciwko drzwi prowadzących do pokoju rudowłosej. Uniosłem lekko rękę i zapukałem trzy razy. Po dłuższej chwili, drzwi otworzyły się. Stała w nich roztrzepana dziewczyna, która miała na sobie luźne spodnie od piżamy i zwykłą szarą bluzę.
- Hej... - powiedziała ospałym głosem, ocierając oczy rękawem bluzy.
- O-Obudziłem cię?
- Ta...
- Przepraszam - ukłoniłem się. Ona w tym samym czasie zamknęła za sobą drzwi i opierając się o nie, patrzyła na mnie z obojętnym wyrazem twarzy.
- Co chciałeś?
- Wiesz... Masz kota, prawda? - dziewczyna kiwnęła głową. - Sowon powiedziała mi, żebym... uważał na niego. Wiesz może dlaczego?
- Zapomnij.
- A-Ale...?
- Zmyśliła coś sobie. To tyle, do widzenia panu - powiedziała, z powrotem otwierając drzwi.
- Jiyoon, proszę cię! - kiedy moim oczom ukazał się jej pokój, na łóżku zauważyłem czarne zwierzę. Popatrzyło się na mnie. Od razu rozpoznałem te błękitne ślepia. Widziałem tego kota, kiedy przyszedłem pierwszy raz do tej posiadłości. - Powiedz coś więcej! - nim skończyłem zdanie, dziewczyna trzasnęła drzwiami. - Wiedziałem, że nic nie powie... - szepnąłem do siebie. W tym momencie przypomniałem sobie o chłopaku, który powstrzymał mnie od wyjścia z posiadłości, zaraz po tym, jak zobaczyłem tego kota. Nigdy więcej go nie widziałem.
"Znowu?" - wziąłem głęboki oddech. Ciekawość jak zawsze, nie dawała mi spokoju. Jako że na Jiyoon nie mogłem już liczyć, ponownie udałem się do pani Nawon. - "Coś czuję, że dzisiaj trochę pobiegam po tym domu..."
Udałem się więc z powrotem do jej pokoju, jednak nie zastałem tam nikogo. Spojrzałem na zegarek. Był czas, kiedy to młoda jest głodna. Pomyślałem, że pani Nawon przesiaduje w kuchni, robiąc dla niej jakieś przekąski.
***
- Ale jak to... pani nie pamięta?
- Nie kojarzę nikogo takiego. Idź spytaj Yooni - odpowiedziała.
- Tyle, że mnie wykopała ostatnio, więc-
- To zanieś jej jedzenie - powiedziała, kładąc talerz na moje ręce. Pomyślałem, że to nawet nie taki zły pomysł, więc z powrotem poszedłem do rudowłosej. Zapukałem trzy razy, jednak nikt nie odpowiedział. Pomyślałem, że położyła się znowu spać.
- Wchodzę - powiedziałem, po czym nacisnąłem klamkę.
- Nie! - poczułem jak rzuca się na drzwi, blokując je.
- Dlaczego?
- B-Bo... - przerwała na chwilę. - Przebieram się! ... - słyszałem tylko jak różne rzeczy latając po pokoju. Jakoś nie sądzę, żeby to były ubrania. - D-Dobra. Czego znowu chcesz?
- Chciałem o kogoś spytać.
- Kto tym razem? - powiedziała kpiąco.
- Chłopak, który zablokował mi drzwi, kiedy byłem tu pierwszy raz - odpowiedziałem. Jiyoon otworzyła szeroko oczy i zaczęła się jąkać.
- T-Taki niski, c-czarne włosy, niebieskie oczy?
- Chyba tak.
Dziewczyna stała przez kilka sekund, jakby była wryta w ziemię. Po tym czasie przybrała swój normalny, odstraszający wyraz twarzy i wyprostowała się.
- Unikaj go, jasne?
- Dlaczego? - rudowłosa nie odpowiedziała. Wzięła tylko talerz i zamknęła się w pokoju. - Nie rozumiem tej dziewczyny... Nigdy nie dokończy! Chwila... - nagle uświadomiłem sobie, że Jiyoon była w tych samych ciuchach, co piętnaście minut temu. Tą samą bluzę, spodnie... Zrozumiałem, że ciągle traktuje mnie jak obcego. Chce przede mną coś ukryć.
________________________________________________
A więc jest 1 rozdział! Mam nadzieję, że da się czytać :p
[Pozdro dla gościa, który czyta same tytuły]
Woho *_*
OdpowiedzUsuńPorównując pierwszy rozdział twojego wcześniejszego opowiadania, a ten rozdział, to... wow jak się poprawiłaś :3
Dziękuję bardzo :*
Usuń