_____________________________________
- Nic nie wie?
- Nie. Mówił, że nie widział twarzy. Za to ciekawe jest to, że przypominała mu kota.
- Serio? Pomyliły mu się osoby, czy co? Heh.
"Zabij mnie, jeśli potrafisz"
ROZDZIAŁ IV
Kto ukradł dziecięcą perłę?
- Jiho~! Jiho, chodź proszę tu do mnie! - usłyszałem z kuchni.
Wstałem szybko z kanapy, zobaczyć o co chodzi. Na stole znajdowało się niemałe pudło, a przy nim, pani Nawon.
- Co to? - spytałem.
- Paczka dla Jiyoon, proszę zanieś jej, ja muszę na chwilę wyjść do sklepu.
- Pomóc pani?
- Nie, na razie nie, ale później będę cię potrzebować - powiedziała z uśmiechem i wyszła z pomieszczenia.
Podszedłem do pudła, żeby je podnieść. Znajdowała się na nim wielka naklejka z logiem firmy produkującej przybory szkolne. Nie bardzo rozumiałem po co jej to, skoro nie chodzi do szkoły...
Uznałem jednak, że nie będę się interesował, co zamierza z tym robić. Po prostu musiałem jej to zanieść.
Wszedłem po schodach, nucąc pierwszą lepszą melodię, która wpadła mi do głowy i już miałem otwierać drzwi do jej pokoju, jednak usłyszałem, że rozmawia przez telefon. Znając ją, wściekłaby się jakbym przerwał, więc miałem zamiar zostawić przesyłkę przed pokojem i sobie pójść, jednak usłyszałem swoje imię, co sprawiło, że chciałem dowiedzieć się o co chodzi.
- Naprawdę nic szczególnego z niego nie wyciągnęliśmy! Ile razy mam ci to jeszcze tłumaczyć? Wiadomo, że to kobieta i, że narzędziem "zbrodni" był pilniczek, tato no! Co!? Dlaczego!? Nie chcę znowu z nim iść!!! Jest bezużyteczny! Ale- .......dobra........ Tylko muszę mu to powiedzieć... Ta, cześć...
"Ej, nie mówicie mi, że jej ojciec znowu czegoś ode mnie chce? Rozłączyła się... To znaczy, że zaraz wyjdzie z pokoju! Zbieramy się!"
Prawie, że rzuciłem tym pudłem w drzwi i podbiegłem do schodów z prędkością światła, jednak prędkość Jiyoon przewyższa wszystko... Kiedy miałem postawić pierwszy krok na stopniu, poczułem jak rudowłosa złapała mnie za kaptur z tyłu bluzy i lekko szarpnęła, żebym nie mógł iść dalej...
- No, no - zaczęła. - Bezużyteczny lokaj, który podsłuchuje?
Przełknąłem głośno ślinę, kiedy usłyszałem ten przerażający ton jakim mówiła.
- Ja tylko przyniosł-
- Widzę - powiedziała znudzona. - Tata znowu chce, żebyś mi pomógł, więc...
- Przecież ja nie wiem nawet co tam robić!
- No, więc dostaniesz wieczorem kartkę z informacjami. Ktoś ci ją przekaże.
- Aha, nie możesz ty?
- Nie - powiedziała i zniknęła w swoim pokoju.
Westchnąłem głośno, opierając się o poręcz schodów. Już miałem schodzić, jednak poczułem lekkie ukłucie w prawej części brzucha, co sprawiło, że odruchowo kucnąłem, łapiąc się za to miejsce. Wziąłem kilka głębokich oddechów, żeby się uspokoić. W końcu musiałem jeszcze trochę pomóc pani Nawon...
W pokoju panowała ciemność. Lubiła to. Lubiła to uczucie, kiedy wie, że nikt jej nie widzi. Mogła wtedy robić co chce, nie zważając na to, co pomyślą sobie inni. W ciemnościach czuła się również bezpiecznie. Cisza, która jej towarzyszyła, wywoływała uśmiech na twarzy dziewczyny. Była w stanie usłyszeć dosłownie wszystko.
Wolnym krokiem podeszła do zasłoniętego okna, żeby zobaczyć, co dzieje się na zewnątrz. Jednym okiem popatrzyła przez szparę w żaluzjach. Na dole zobaczyła wysokiego bruneta, dźwigającego kilka niemałych pudeł. Jednak nie to ją interesowało. Uwagę dziewczyny przykuł czarny kot podążający za chłopakiem. Zdziwiła się, bowiem zwierzę to nie przepadało za towarzystwem ludzi. Skąd wiedziała? Oczywiście był to jej kot - Yuki. Nawet nie zauważyła, kiedy wymknął się z pokoju. Zmarszczyła czoło i odeszła trochę od okna. Była ciekawa, co ten kocur widzi w bezużytecznym, potrafiącym tylko przynosić różne rzeczy, typowym typie masochisty, który nie umie się porządnie jej sprzeciwić.
Opadła na łóżko, wzdychając ciężko.
- Jestem głodna - stwierdziła. - Zamiast przynieść mi obiad, to on nosi sobie pudełka...
Podniosła się do pozycji siedzącej tak niechętnie, jakby miała zaraz iść na ścięcie. Rozejrzała się po pokoju. Nawet, jeśli jej wzrok był przyzwyczajony do ciemności, nie widziała zbyt dobrze. Wstała więc i podeszła do niewielkiej szafki nocnej, która znajdowała się obok łóżka. Otworzyła ją, po czym zaczęła wpatrywać się w różnego rodzaju opakowania i słoiki, które się w niej znajdowały. To była jej mała tajemnica. To, co znajdowało się w środku. Wiedział o tym tylko Yukine (no i Yuki). Nikomu więcej nie pozwoliła poznać prawdy.
- Widzę, że macie się dobrze - powiedziała opiekuńczym głosem i uśmiechnęła się przyjaźnie. - Wychodzę na chwilę.
Zamknęła szafkę na klucz i podbiegła do drzwi, otwierając je. Przyjęła swój pokerowy wyraz twarzy i dumnym krokiem zeszła po schodach. Zajrzała do kuchni, jednak nikogo tam nie było. Nawet pani Nawon, która tak uwielbia spędzać czas w tym pomieszczeniu.
Pomyślała, że może jest już dla niej coś przygotowane, tylko schowane w lodówce. Pełna nadziei otworzyła ją, jednak nic nie znalazła. Jedyne co jej się spodobało, to sok owocowy, którego tak dawno nie piła. Już miała po niego sięgać, ale wyczuła, że nie jest sama. Szybko zamknęła lodówkę, a jej oczom ukazała się tak bardzo znienawidzona przez nią dziewczyna.
- Hejeczka, unnie - przywitał się intruz.
Rudowłosa przez kilka sekund wpatrywała się w nią bezruchu. Uznała jednak, że to nudne tak stać, więc ignorując córkę jej pokojówki, ruszyła w stronę schodów, by wrócić do swojego pokoju.
- Unnie, czekaj! - chwyciła rudą za rękę, żeby ją zatrzymać.
- Nie nazywaj mnie tak - powiedziała bardzo niskim tonem, który sprawił, że Park Sowon odskoczyła od niej. - I NIGDY więcej mnie nie dotykaj.
- U-Unnie? Co ty taka jakaś dzisiaj?
- Jeśli chcesz zachować język, to stul dziób.
Rzuciła jeszcze mordercze spojrzenie intruzowi, po czym ruszyła na górę. Ledwo zdążyła wejść na ostatni stopień, kiedy usłyszała swojego lokaja. Zatrzymała się więc natychmiastowo.
- Sowon-ah, mówiłem, żebyś zaczekała na zewnątrz.
- Oppa, ale było mi tak strasznie zimno...
Przesłodzony głos intruza i fakt, że przebywa w jej posiadłości... W dodatku omamia Pyo Jiho... Wszystko to sprawiało, że aż się gotowała ze złości.
- Ech~ Zaparzyć ci herbaty na rozgrzanie?
- Hmm, herbatka podziała tylko przez chwilkę, prawda? Musiałbyś zaparzyć jej bardzo dużo~.
- Faktycznie... To może poczekasz w aucie?
- Oppa - wypowiedziała to na tyle piskliwym głosem, że słuch gospodyni cudem przetrwał - w samochodzie też będzie zimno!
- Nie wytrzymam z nią... - wyszeptała rudowłosa, wstając i po cichu schodząc po raz kolejny.
- Jeny, co by tu... Chcesz moją kurtkę? - zapytał.
- Oj, oppa, nie musisz być taki miły - zachichotała. - Dziękuję :3
Starała się zachowywać poważną minę, jednak... no po prostu się nie dało. Zacisnęła pięść i ruszyła w stronę gołąbeczków. Rudowłosa wyrwała Park Sowon kurtkę z rąk, po czym przygwoździła dziewczynę do ściany.
- Oppa!!- wykrzyczała.
- Ostrzegałam - powiedziała przez zęby, mocno trzymając nieproszonego gościa za kołnierzyk od koszuli. - Spokojnie, bez języka też da się żyć.
- Jiyoon-ah, co ty wygadujesz!?
- Ty się nawet nie odzywaj. Zapomniałeś, że jesteś MOIM podwładnym, a nie tej tu? - mówiąc to, przeszywała wzrokiem dziewczynę, patrząc jej prosto w oczy ze swoim znudzonym wyrazem twarzy.
- Oppa... pomóż... - wyszeptała.
- J-Jiyoon-ah, puść ją, dusi się!
Pyo Jiho podbiegł do dziewczyn, po czym próbował odciągnąć rudą od gościa, łapiąc za jedną rękę właścicielki posiadłości i unosząc ją w powietrzu, tak, żeby ręka znalazła się na wysokości jego głowy, a rudowłosa była zmuszona popatrzeć na niego.
- Może więcej szacunku!? - rzuciła w jego stronę.
- K-Kim Jiyoon-ssi - powiedział spanikowany, jednak próbował zachować poważną minę. - Tak nie zachowuje się wobec gości. To niestosowne i karalne - dokończył.
- Tak, właśnie! Mogę pozwać cię do sądu!
- Zamknij się, psie.
Park Sowon zrobiła krok do tyłu. Przestraszyła się nie na żarty, a na swojej szyi ciągle czuła rękę rudej. Wolała już nie wchodzić jej w drogę i siedzieć cicho.
- Sowon-ah, wracaj do samochodu - rzucił, chwytając właścicielkę za nadgarstek i zaciągając ją do salonu.
Posadził ją na jednym z foteli, a sam usiadł na kanapie, na przeciwko niej. Pochylił się lekko, łokcie oparł na nogach i zaczął wpatrywać się w dziewczynę bez słowa. Ona zaś skrzyżowała ręce na piersiach i założyła nogę na nogę. Z początku unikała kontaktu wzrokowego, jednak fakt, że Pyo Jiho przeszywał ją spojrzeniem niesamowicie ją irytował, więc w końcu postanowiła na niego popatrzeć. Przez kilka minut z ich ust nie padło żadne, nawet najkrótsze słowo. Po prostu patrzyli na siebie. Dziewczyna zaczynała się denerwować. Nerwowo zaczęła ruszać stopą, która była podniesiona. W górę, w dół, prawo, lewo...
- Zamierzasz na mnie w końcu nakrzyczeć!? - niewytrzymała.
Chłopak jednak nie odpowiedział. Dalej się w nią wpatrywał. Najlepsze było to, że on nawet się nie ruszał. Zmrużył tylko oczy.
- Ach, rozumiem. To taki typ kary? Ten, który jest niby gorszy niż wypomnienie mi wszystkiego, co zrobiłam źle? Gratuluję pomysłu... Pójdę już.
Rudowłosa wstała z fotela. Zatrzymała ją jednak ręka, która ponownie chwyciła za jej nadgarstek.
- Czy możesz przestać mnie doty-
Chłopak sprawił, że właścicielka wróciła do pozycji siedzącej. Następnie klęknął przed nią i delikatnie chwycił jej dłoń w swoją. Wiedział, że dziewczyna tego nie lubi, więc drugą ręką ciągle trzymał nadgarstek, żeby nie mogła się mu wyrwać.
- J-Jiho-
Wyjął z kieszeni podręczną apteczkę, po czym powoli zaczął zmieniać opatrunek rudowłosej. Rany po odłamkach wazy były dość głębokie, więc ich gojenie się zajmie trochę czasu.
Dziewczyna patrzyła na to zdezorientowana. Tak nagle zaczął opatrywać jej pokaleczone dłonie... Bo przecież przed chwilą była pewna, że będzie chciał ją ukarać. To w jakiś sposób ją uspokoiło. To, jak delikatnie trzymał jej dłoń, jak ostrożnie się starał zmienić bandaż i jego spokojny wyraz twarzy...
Uważnie zaczęła się mu przyglądać. Orzechowe oczy były skupione tylko i wyłącznie na jej dłoniach, bladoróżowe usta, lekko otwarte, przez które wydobywało się powietrze miło łaskoczące nadgarstki rudowłosej, a czarne jak smoła włosy, opadały na jego czoło. Mimowolnie jej kąciki ust podniosły się leciutko, tworząc przyjazny uśmiech na bladej twarzy Kim Jiyoon. Dziewczyna podniosła prawą rękę i przejechała nią delikatnie po włosach klęczącego przed nią chłopaka, po czym wyszeptała: "przepraszam". Pyo Jiho pozostał przez kilka sekund bezruchu, za chwilę lecz podniósł swój lekko zdziwiony wzrok na dziewczynę, która nadal trzymała rękę na jego głowie. Zobaczył wtedy jej przyjazny uśmiech. Pierwszy raz widział ją taką. Mogłoby się wydawać, że to zupełnie inna osoba. Po chwili lecz dziewczyna 'powróciła' do siebie. Zdając sobie sprawę z tego, co właśnie zrobiła, na jej policzkach pojawiły się dwa różowe rumieńce. Szybko zabrała rękę i uciekła z pomieszczenia. Chłopak tylko zaśmiał się pod nosem i posprzątał po sobie...
Obrócił się wokół własnej osi, żeby znaleźć odpowiednią pozycję, po czym ziewając położył się wygodnie. Obserwował jak czarnowłosy wolnym krokiem podchodzi do kanapy i opada na nią ze zmęczeniem. Chłopak podniósł prawą rękę, zakrył nią twarz i z trudem przełknął ślinę.
Leżał[kot] tak, dopóki nie poczuł jak ktoś szturchnął go nogą.
- Jeszcze ciebie tu brakowało, pchlarzu - usłyszał nad sobą.
Skierował swój pyszczek w stronę Park Nawon, która trzymając kosz z praniem, wpatrywała się w niego zirytowana. Nie przejął się tym w ogóle. Odpowiedział jej rozciągając swoje drobne ciało, mrucząc przy tym cicho.
- Idź w cholerę...
- Niech pani nie zwraca na niego uwagi - powiedział z tym swoim uśmiechem, który powoli zaczynał drażnić zwierzę. - I tak tylko tam leży.
Chłopak oparł się na łokciach, żeby móc zobaczyć pokojówkę. Przyjrzał się jej uważnie. Pranie, którego było na tyle dużo, że nie mieściło się w koszu nie wyglądało na takie lekkie. Szybko wstał, by jej pomóc.
- Proszę mi to dać, pomog-
Jego kąciki ust momentalnie opadły, przez co uśmiech zniknął, a zamiast niego, na twarzy pojawił się ból. Chłopak złapał się za prawą część brzucha i ponownie opadł na kanapę, zwijając się w kłębek.
Zwierzę ze zdziwieniem podniosło głowę, żeby lepiej widzieć całe zdarzenie. Mało co nie oberwał koszem z praniem, gdyż pokojówka cała spanikowana puściła je, by szybko znaleźć się przy lokaju.
- Jiho!? - krzyknęła zaniepokojona, kucając przy kanapie.
- N-Nic... mi nie jest - wyszeptał z wymuszonym uśmiechem, dalej trzymając się za brzuch.
- Wezwę lekarza...!
Kobieta już miała wstawać, jednak zatrzymał ją uścisk na nadgarstku. Obróciła się w stronę chłopaka, który z trudem podniósł głowę, żeby spojrzeć na pokojówkę.
- Naprawdę...
Park Nawon z zatroskaną miną przyłożyła rękę do czoła czarnowłosego, by sprawdzić mu temperaturę. Nie miał gorączki, choć sprawiał takie wrażenie.
Przerażona wręcz jego stanem, wyrwała rękę z uścisku. W tym samym czasie w pokoju pojawiła się właścicielka kocura, którą przygnały tu krzyki jej pokojówki.
- Yoonie! Zostań z nim na chwilę, proszę, ja muszę wezwać lekarza! - krzyknęła i zniknęła z ich pola widzenia.
Dziewczyna z widocznym zdziwieniem skierowała wzrok na kota siedzącego przy kanapie, a następnie podeszła bliżej. Zobaczyła wtedy z trudem łapiącego oddech, chłopaka. Odruchowo zrobiła krok w tył.
- J-Ji... - próbowała wydusić z siebie jego imię, jednak coś ją powstrzymywało.
Zastygła w bezruchu wpatrując się w czarnowłosego. Obserwowała jego zaciśnięte z bólu powieki... obserwowała jak drżał, jak cierpiał... i nic nie mogła zrobić. To tak, jakby jakaś siła ją trzymała i nie miała zamiaru puścić. Ta sama siła pozbawiła ją mowy. Mogła tylko patrzeć...
Nagle do salonu wbiegła Park Nawon, a za nią człowiek ubrany w biały fartuch lekarski, który w prawej ręce trzymał białą walizkę z czerwonym plusem na przodzie. Mężczyzna uważnie przyjrzał się czarnowłosemu, gdy ten niespodziewanie dostał silnego ślinotoku.
Po tym zdarzeniu, czarny kot imieniem Yuki, postanowił opuścić dane pomieszczenie. Zgromadziło się tam za dużo ludzi, a on tak tego nienawidzi...
W końcu. W końcu się ocknął. Powoli podniósł ciężkie powieki, żeby ujrzeć światło, którego nie widział cały dzień. Wzrokiem wędrował po pomieszczeniu. Miał z tym jednak mały problem. Wszystko wydawało się być podwójne. Poznał jednak, że znajduje się w swoim pokoju. Zauważył również, że nie jest tu sam. Po jego prawej stronie siedziała pewna postać. Dokładniej to spała. Wywnioskował to z tego, że osoba ta cichutko, prawie że niesłyszalnie pochrapywała. W pewien sposób było to urocze. Chłopak chciał wstać, jednak jak tylko podniósł głowę, poczuł niewyobrażalny ból, a wszystko wokół niego zaczęło wirować, kręcić się. Jęknął boleśnie, wracając do pozycji leżącej.
Zauważył, że osoba obok niego, zaczęła wiercić się na fotelu, a po chwili przeciąga się ziewając przy tym.
- Pszepraszm... obudziłem cię? - zapytał z trudnością.(tak, napisałam 'pszepraszm' specjalnie)
Miał spory problem z wypowiedzeniem czegoś poprawnie. Ledwo mógł poruszać ustami, tak, jakby jego mięśnie twarzy wyłączyły się.
- J-Ja- - próbowała zacząć. - N-Nie myśl sobie, że siedziałam przy tobie cały czas! Przyszłam tu tylko na chwilę! Byłam trochę zmęczona, to dlatego...!
Pyo Jiho od razu poznał jej głos. Była to Kim Jiyoon. Dziewczyna szybko podniosła się z fotela i zaczęła zmierzać w stronę wyjścia. W pośpiechu chwyciła za klamkę i otworzyła drzwi.
- Kim Jiyoon-ssi - zawołał ją, co sprawiło, że skierowała głowę w jego stronę - chrapiesz - dokończył z uśmiechem.
- Z-Zamknij się! - krzyknęła z zakłopotaniem i trzasnęła drzwiami.
Nie był jednak długo sam. Zaraz po tym, do pokoju wszedł wysoki mężczyzna, ubrany w biały fartuch lekarski. Poznał go. Ten sam lekarz, który zajął się nim wczorajszego popołudnia.
- Rozwścieczyłeś panią chaosu - powiedział żartobliwie, siadając przy jego łóżku.
Zaraz za mężczyzną, w pokoju pojawiła się również zatroskana pani Nawon, która zajęła miejsce z drugiej strony. Na fotelu.
- Lepiej się już czujesz? Nic cię nie boli? Nie masz temperatury? Nie chcesz wymiotować? Może dać ci coś przeciwbólowego? Jesteś głodny?
- Niech pani już przestanie - przerwał jej doktor. - Już wszystko jest pod kontrolą. Wczoraj przeszedłeś przez płukanie żołądka, nie wiem czy pamiętasz. Możesz odczuwać ból gardła. Oprócz tego, objawy typu: zawroty głowy, trudności w oddychaniu, czy w połykaniu lub mówieniu, mogą ciągle występować.
- Tyko... co się stauo? - spytał czarnowłosy.
- Ach, no tak. Silne uczucie kłucia w wątrobie, czy ślinotok, wywołane było zatruciem jadem kiełbasianym. W pewnym sensie, to dobrze, że zaczęło cię nagle boleć. Im szybciej się to zdiagnozuje, tym większa szansa na przeżycie.
Chłopak ze zdziwieniem słuchał tego, co mówił doktor. Nie przypominał sobie, żeby ostatnio jadł coś, co mogło wywołać zatrucie. Był też lekko przerażony. Nigdy nic nie zagrażało jego życiu.
- Jak się czujesz? - spytał, oglądając oczy i gardło czarnowłosego. - Coś cię teraz boli? Masz jakieś problemy z widzeniem? Połykaniem?
- Tak. Mam problem tesz z ruszaniem twarzo.
- Widzę właśnie... Powinno ci się jeszcze dzisiaj poprawić, jednak w łóżku poleżysz trochę dłużej.
- Nie, ja nie mogę! - powiedział znacznie podwyższonym tonem, podnosząc się do pozycji siedzącej, lecz ból głowy sprawił, że ponownie wrócił do poprzedniej pozycji...
- Spokojnie, chłopie.
- Jiho, nie przejmuj się. Na razie musisz poczuć się lepiej - wtrąciła pokojówka.
- Dobrze, jeśli coś się wydarzy, wie pani gdzie mnie szukać - powiedział wstając i kierując się do drzwi.
- Dziękujemy panu bardzo - podziękowała odprowadzając go do wyjścia.
Po krótkiej chwili, kobieta wróciła do pokoju i z powrotem usiadła na fotelu. Przybliżyła się z nim na tyle, by łokciami móc oprzeć się o łóżko. Teraz chłopak mógł zobaczyć ją wyraźniej. Na twarzy widoczne było zmartwienie. Czuł się źle z tym, że niepokoi ją swoim stanem. Chciał jak najszybciej wrócić do obowiązków, żeby pani Nawon nie musiała się zamartwiać.
- Widziałam, że Yoonie wybiegła stąd jak błyskawica - zaczęła. - Pokłóciliście się, czy to jeden z jej humorów?
- Nie, po płostu się z nio droczyłm - uśmiechnął się delikatnie.
- Dobrze się dogadujecie?
- Czy ja wiem...?
- Wyglądała na naprawdę zmartwioną, wiesz? Prosiłam, żeby poszła do swojego pokoju, ale ona się uparła i nie chciała się stąd ruszać... Jest nie do wytrzymania czasami - prychnęła.
Pyo Jiho zdziwił się z lekka tą informacją. Czemu miałaby przy nim siedzieć? Ostatnio zachowywała się jakoś inaczej niż wcześniej.
- Ile tu siedziaua? - spytał po krótkiej ciszy.
- Ile? Żebym ja to wiedziała - zaśmiała się. - Kto wie, czy nawet nie całą noc!
- Cauo!?
"N-Nie myśl sobie, że siedziałam przy tobie cały czas!"
Chłopak westchnął, łapiąc się za głowę.
Kątem oka zauważył, że Park Nawon podnosi się i kieruje się w kierunku drzwi.
- Zrobię ci coś do jedzenia, co ty na to? - zaproponowała.
Czarnowłosy kiwną głową z uśmiechem i obserwował jak kobieta opuszcza pomieszczenie. Leżał tak bez ruchu, wpatrując się w sufit. Przez chwilę przypominał sobie co wczoraj jadł, jednak szybko te myśli zastąpiły inne sprawy. Przypomniał sobie, że miał iść razem z rudowłosą do chłopca... Trzeba będzie wymyślić jakieś rozwiązanie.
_______________________________
EDIT. Znalazłam zdjęcie, które idealnie pasuje do tej sytuacji :')
Opadła na łóżko, wzdychając ciężko.
- Jestem głodna - stwierdziła. - Zamiast przynieść mi obiad, to on nosi sobie pudełka...
Podniosła się do pozycji siedzącej tak niechętnie, jakby miała zaraz iść na ścięcie. Rozejrzała się po pokoju. Nawet, jeśli jej wzrok był przyzwyczajony do ciemności, nie widziała zbyt dobrze. Wstała więc i podeszła do niewielkiej szafki nocnej, która znajdowała się obok łóżka. Otworzyła ją, po czym zaczęła wpatrywać się w różnego rodzaju opakowania i słoiki, które się w niej znajdowały. To była jej mała tajemnica. To, co znajdowało się w środku. Wiedział o tym tylko Yukine (
- Widzę, że macie się dobrze - powiedziała opiekuńczym głosem i uśmiechnęła się przyjaźnie. - Wychodzę na chwilę.
Zamknęła szafkę na klucz i podbiegła do drzwi, otwierając je. Przyjęła swój pokerowy wyraz twarzy i dumnym krokiem zeszła po schodach. Zajrzała do kuchni, jednak nikogo tam nie było. Nawet pani Nawon, która tak uwielbia spędzać czas w tym pomieszczeniu.
Pomyślała, że może jest już dla niej coś przygotowane, tylko schowane w lodówce. Pełna nadziei otworzyła ją, jednak nic nie znalazła. Jedyne co jej się spodobało, to sok owocowy, którego tak dawno nie piła. Już miała po niego sięgać, ale wyczuła, że nie jest sama. Szybko zamknęła lodówkę, a jej oczom ukazała się tak bardzo znienawidzona przez nią dziewczyna.
- Hejeczka, unnie - przywitał się intruz.
Rudowłosa przez kilka sekund wpatrywała się w nią bezruchu. Uznała jednak, że to nudne tak stać, więc ignorując córkę jej pokojówki, ruszyła w stronę schodów, by wrócić do swojego pokoju.
- Unnie, czekaj! - chwyciła rudą za rękę, żeby ją zatrzymać.
- Nie nazywaj mnie tak - powiedziała bardzo niskim tonem, który sprawił, że Park Sowon odskoczyła od niej. - I NIGDY więcej mnie nie dotykaj.
- U-Unnie? Co ty taka jakaś dzisiaj?
- Jeśli chcesz zachować język, to stul dziób.
Rzuciła jeszcze mordercze spojrzenie intruzowi, po czym ruszyła na górę. Ledwo zdążyła wejść na ostatni stopień, kiedy usłyszała swojego lokaja. Zatrzymała się więc natychmiastowo.
- Sowon-ah, mówiłem, żebyś zaczekała na zewnątrz.
- Oppa, ale było mi tak strasznie zimno...
Przesłodzony głos intruza i fakt, że przebywa w jej posiadłości... W dodatku omamia Pyo Jiho... Wszystko to sprawiało, że aż się gotowała ze złości.
- Ech~ Zaparzyć ci herbaty na rozgrzanie?
- Hmm, herbatka podziała tylko przez chwilkę, prawda? Musiałbyś zaparzyć jej bardzo dużo~.
- Faktycznie... To może poczekasz w aucie?
- Oppa - wypowiedziała to na tyle piskliwym głosem, że słuch gospodyni cudem przetrwał - w samochodzie też będzie zimno!
- Nie wytrzymam z nią... - wyszeptała rudowłosa, wstając i po cichu schodząc po raz kolejny.
- Jeny, co by tu... Chcesz moją kurtkę? - zapytał.
- Oj, oppa, nie musisz być taki miły - zachichotała. - Dziękuję :3
Starała się zachowywać poważną minę, jednak... no po prostu się nie dało. Zacisnęła pięść i ruszyła w stronę gołąbeczków. Rudowłosa wyrwała Park Sowon kurtkę z rąk, po czym przygwoździła dziewczynę do ściany.
- Oppa!!- wykrzyczała.
- Ostrzegałam - powiedziała przez zęby, mocno trzymając nieproszonego gościa za kołnierzyk od koszuli. - Spokojnie, bez języka też da się żyć.
- Jiyoon-ah, co ty wygadujesz!?
- Ty się nawet nie odzywaj. Zapomniałeś, że jesteś MOIM podwładnym, a nie tej tu? - mówiąc to, przeszywała wzrokiem dziewczynę, patrząc jej prosto w oczy ze swoim znudzonym wyrazem twarzy.
- Oppa... pomóż... - wyszeptała.
- J-Jiyoon-ah, puść ją, dusi się!
Pyo Jiho podbiegł do dziewczyn, po czym próbował odciągnąć rudą od gościa, łapiąc za jedną rękę właścicielki posiadłości i unosząc ją w powietrzu, tak, żeby ręka znalazła się na wysokości jego głowy, a rudowłosa była zmuszona popatrzeć na niego.
- Może więcej szacunku!? - rzuciła w jego stronę.
- K-Kim Jiyoon-ssi - powiedział spanikowany, jednak próbował zachować poważną minę. - Tak nie zachowuje się wobec gości. To niestosowne i karalne - dokończył.
- Tak, właśnie! Mogę pozwać cię do sądu!
- Zamknij się, psie.
Park Sowon zrobiła krok do tyłu. Przestraszyła się nie na żarty, a na swojej szyi ciągle czuła rękę rudej. Wolała już nie wchodzić jej w drogę i siedzieć cicho.
- Sowon-ah, wracaj do samochodu - rzucił, chwytając właścicielkę za nadgarstek i zaciągając ją do salonu.
Posadził ją na jednym z foteli, a sam usiadł na kanapie, na przeciwko niej. Pochylił się lekko, łokcie oparł na nogach i zaczął wpatrywać się w dziewczynę bez słowa. Ona zaś skrzyżowała ręce na piersiach i założyła nogę na nogę. Z początku unikała kontaktu wzrokowego, jednak fakt, że Pyo Jiho przeszywał ją spojrzeniem niesamowicie ją irytował, więc w końcu postanowiła na niego popatrzeć. Przez kilka minut z ich ust nie padło żadne, nawet najkrótsze słowo. Po prostu patrzyli na siebie. Dziewczyna zaczynała się denerwować. Nerwowo zaczęła ruszać stopą, która była podniesiona. W górę, w dół, prawo, lewo...
- Zamierzasz na mnie w końcu nakrzyczeć!? - niewytrzymała.
Chłopak jednak nie odpowiedział. Dalej się w nią wpatrywał. Najlepsze było to, że on nawet się nie ruszał. Zmrużył tylko oczy.
- Ach, rozumiem. To taki typ kary? Ten, który jest niby gorszy niż wypomnienie mi wszystkiego, co zrobiłam źle? Gratuluję pomysłu... Pójdę już.
Rudowłosa wstała z fotela. Zatrzymała ją jednak ręka, która ponownie chwyciła za jej nadgarstek.
- Czy możesz przestać mnie doty-
Chłopak sprawił, że właścicielka wróciła do pozycji siedzącej. Następnie klęknął przed nią i delikatnie chwycił jej dłoń w swoją. Wiedział, że dziewczyna tego nie lubi, więc drugą ręką ciągle trzymał nadgarstek, żeby nie mogła się mu wyrwać.
- J-Jiho-
Wyjął z kieszeni podręczną apteczkę, po czym powoli zaczął zmieniać opatrunek rudowłosej. Rany po odłamkach wazy były dość głębokie, więc ich gojenie się zajmie trochę czasu.
Dziewczyna patrzyła na to zdezorientowana. Tak nagle zaczął opatrywać jej pokaleczone dłonie... Bo przecież przed chwilą była pewna, że będzie chciał ją ukarać. To w jakiś sposób ją uspokoiło. To, jak delikatnie trzymał jej dłoń, jak ostrożnie się starał zmienić bandaż i jego spokojny wyraz twarzy...
Uważnie zaczęła się mu przyglądać. Orzechowe oczy były skupione tylko i wyłącznie na jej dłoniach, bladoróżowe usta, lekko otwarte, przez które wydobywało się powietrze miło łaskoczące nadgarstki rudowłosej, a czarne jak smoła włosy, opadały na jego czoło. Mimowolnie jej kąciki ust podniosły się leciutko, tworząc przyjazny uśmiech na bladej twarzy Kim Jiyoon. Dziewczyna podniosła prawą rękę i przejechała nią delikatnie po włosach klęczącego przed nią chłopaka, po czym wyszeptała: "przepraszam". Pyo Jiho pozostał przez kilka sekund bezruchu, za chwilę lecz podniósł swój lekko zdziwiony wzrok na dziewczynę, która nadal trzymała rękę na jego głowie. Zobaczył wtedy jej przyjazny uśmiech. Pierwszy raz widział ją taką. Mogłoby się wydawać, że to zupełnie inna osoba. Po chwili lecz dziewczyna 'powróciła' do siebie. Zdając sobie sprawę z tego, co właśnie zrobiła, na jej policzkach pojawiły się dwa różowe rumieńce. Szybko zabrała rękę i uciekła z pomieszczenia. Chłopak tylko zaśmiał się pod nosem i posprzątał po sobie...
Obrócił się wokół własnej osi, żeby znaleźć odpowiednią pozycję, po czym ziewając położył się wygodnie. Obserwował jak czarnowłosy wolnym krokiem podchodzi do kanapy i opada na nią ze zmęczeniem. Chłopak podniósł prawą rękę, zakrył nią twarz i z trudem przełknął ślinę.
Leżał
- Jeszcze ciebie tu brakowało, pchlarzu - usłyszał nad sobą.
Skierował swój pyszczek w stronę Park Nawon, która trzymając kosz z praniem, wpatrywała się w niego zirytowana. Nie przejął się tym w ogóle. Odpowiedział jej rozciągając swoje drobne ciało, mrucząc przy tym cicho.
- Idź w cholerę...
- Niech pani nie zwraca na niego uwagi - powiedział z tym swoim uśmiechem, który powoli zaczynał drażnić zwierzę. - I tak tylko tam leży.
Chłopak oparł się na łokciach, żeby móc zobaczyć pokojówkę. Przyjrzał się jej uważnie. Pranie, którego było na tyle dużo, że nie mieściło się w koszu nie wyglądało na takie lekkie. Szybko wstał, by jej pomóc.
- Proszę mi to dać, pomog-
Jego kąciki ust momentalnie opadły, przez co uśmiech zniknął, a zamiast niego, na twarzy pojawił się ból. Chłopak złapał się za prawą część brzucha i ponownie opadł na kanapę, zwijając się w kłębek.
Zwierzę ze zdziwieniem podniosło głowę, żeby lepiej widzieć całe zdarzenie. Mało co nie oberwał koszem z praniem, gdyż pokojówka cała spanikowana puściła je, by szybko znaleźć się przy lokaju.
- Jiho!? - krzyknęła zaniepokojona, kucając przy kanapie.
- N-Nic... mi nie jest - wyszeptał z wymuszonym uśmiechem, dalej trzymając się za brzuch.
- Wezwę lekarza...!
Kobieta już miała wstawać, jednak zatrzymał ją uścisk na nadgarstku. Obróciła się w stronę chłopaka, który z trudem podniósł głowę, żeby spojrzeć na pokojówkę.
- Naprawdę...
Park Nawon z zatroskaną miną przyłożyła rękę do czoła czarnowłosego, by sprawdzić mu temperaturę. Nie miał gorączki, choć sprawiał takie wrażenie.
Przerażona wręcz jego stanem, wyrwała rękę z uścisku. W tym samym czasie w pokoju pojawiła się właścicielka kocura, którą przygnały tu krzyki jej pokojówki.
- Yoonie! Zostań z nim na chwilę, proszę, ja muszę wezwać lekarza! - krzyknęła i zniknęła z ich pola widzenia.
Dziewczyna z widocznym zdziwieniem skierowała wzrok na kota siedzącego przy kanapie, a następnie podeszła bliżej. Zobaczyła wtedy z trudem łapiącego oddech, chłopaka. Odruchowo zrobiła krok w tył.
- J-Ji... - próbowała wydusić z siebie jego imię, jednak coś ją powstrzymywało.
Zastygła w bezruchu wpatrując się w czarnowłosego. Obserwowała jego zaciśnięte z bólu powieki... obserwowała jak drżał, jak cierpiał... i nic nie mogła zrobić. To tak, jakby jakaś siła ją trzymała i nie miała zamiaru puścić. Ta sama siła pozbawiła ją mowy. Mogła tylko patrzeć...
Nagle do salonu wbiegła Park Nawon, a za nią człowiek ubrany w biały fartuch lekarski, który w prawej ręce trzymał białą walizkę z czerwonym plusem na przodzie. Mężczyzna uważnie przyjrzał się czarnowłosemu, gdy ten niespodziewanie dostał silnego ślinotoku.
Po tym zdarzeniu, czarny kot imieniem Yuki, postanowił opuścić dane pomieszczenie. Zgromadziło się tam za dużo ludzi, a on tak tego nienawidzi...
Zauważył, że osoba obok niego, zaczęła wiercić się na fotelu, a po chwili przeciąga się ziewając przy tym.
- Pszepraszm... obudziłem cię? - zapytał z trudnością.
Miał spory problem z wypowiedzeniem czegoś poprawnie. Ledwo mógł poruszać ustami, tak, jakby jego mięśnie twarzy wyłączyły się.
- J-Ja- - próbowała zacząć. - N-Nie myśl sobie, że siedziałam przy tobie cały czas! Przyszłam tu tylko na chwilę! Byłam trochę zmęczona, to dlatego...!
Pyo Jiho od razu poznał jej głos. Była to Kim Jiyoon. Dziewczyna szybko podniosła się z fotela i zaczęła zmierzać w stronę wyjścia. W pośpiechu chwyciła za klamkę i otworzyła drzwi.
- Kim Jiyoon-ssi - zawołał ją, co sprawiło, że skierowała głowę w jego stronę - chrapiesz - dokończył z uśmiechem.
- Z-Zamknij się! - krzyknęła z zakłopotaniem i trzasnęła drzwiami.
Nie był jednak długo sam. Zaraz po tym, do pokoju wszedł wysoki mężczyzna, ubrany w biały fartuch lekarski. Poznał go. Ten sam lekarz, który zajął się nim wczorajszego popołudnia.
- Rozwścieczyłeś panią chaosu - powiedział żartobliwie, siadając przy jego łóżku.
Zaraz za mężczyzną, w pokoju pojawiła się również zatroskana pani Nawon, która zajęła miejsce z drugiej strony. Na fotelu.
- Lepiej się już czujesz? Nic cię nie boli? Nie masz temperatury? Nie chcesz wymiotować? Może dać ci coś przeciwbólowego? Jesteś głodny?
- Niech pani już przestanie - przerwał jej doktor. - Już wszystko jest pod kontrolą. Wczoraj przeszedłeś przez płukanie żołądka, nie wiem czy pamiętasz. Możesz odczuwać ból gardła. Oprócz tego, objawy typu: zawroty głowy, trudności w oddychaniu, czy w połykaniu lub mówieniu, mogą ciągle występować.
- Tyko... co się stauo? - spytał czarnowłosy.
- Ach, no tak. Silne uczucie kłucia w wątrobie, czy ślinotok, wywołane było zatruciem jadem kiełbasianym. W pewnym sensie, to dobrze, że zaczęło cię nagle boleć. Im szybciej się to zdiagnozuje, tym większa szansa na przeżycie.
Chłopak ze zdziwieniem słuchał tego, co mówił doktor. Nie przypominał sobie, żeby ostatnio jadł coś, co mogło wywołać zatrucie. Był też lekko przerażony. Nigdy nic nie zagrażało jego życiu.
- Jak się czujesz? - spytał, oglądając oczy i gardło czarnowłosego. - Coś cię teraz boli? Masz jakieś problemy z widzeniem? Połykaniem?
- Tak. Mam problem tesz z ruszaniem twarzo.
- Widzę właśnie... Powinno ci się jeszcze dzisiaj poprawić, jednak w łóżku poleżysz trochę dłużej.
- Nie, ja nie mogę! - powiedział znacznie podwyższonym tonem, podnosząc się do pozycji siedzącej, lecz ból głowy sprawił, że ponownie wrócił do poprzedniej pozycji...
- Spokojnie, chłopie.
- Jiho, nie przejmuj się. Na razie musisz poczuć się lepiej - wtrąciła pokojówka.
- Dobrze, jeśli coś się wydarzy, wie pani gdzie mnie szukać - powiedział wstając i kierując się do drzwi.
- Dziękujemy panu bardzo - podziękowała odprowadzając go do wyjścia.
Po krótkiej chwili, kobieta wróciła do pokoju i z powrotem usiadła na fotelu. Przybliżyła się z nim na tyle, by łokciami móc oprzeć się o łóżko. Teraz chłopak mógł zobaczyć ją wyraźniej. Na twarzy widoczne było zmartwienie. Czuł się źle z tym, że niepokoi ją swoim stanem. Chciał jak najszybciej wrócić do obowiązków, żeby pani Nawon nie musiała się zamartwiać.
- Widziałam, że Yoonie wybiegła stąd jak błyskawica - zaczęła. - Pokłóciliście się, czy to jeden z jej humorów?
- Nie, po płostu się z nio droczyłm - uśmiechnął się delikatnie.
- Dobrze się dogadujecie?
- Czy ja wiem...?
- Wyglądała na naprawdę zmartwioną, wiesz? Prosiłam, żeby poszła do swojego pokoju, ale ona się uparła i nie chciała się stąd ruszać... Jest nie do wytrzymania czasami - prychnęła.
Pyo Jiho zdziwił się z lekka tą informacją. Czemu miałaby przy nim siedzieć? Ostatnio zachowywała się jakoś inaczej niż wcześniej.
- Ile tu siedziaua? - spytał po krótkiej ciszy.
- Ile? Żebym ja to wiedziała - zaśmiała się. - Kto wie, czy nawet nie całą noc!
- Cauo!?
"N-Nie myśl sobie, że siedziałam przy tobie cały czas!"
Chłopak westchnął, łapiąc się za głowę.
Kątem oka zauważył, że Park Nawon podnosi się i kieruje się w kierunku drzwi.
- Zrobię ci coś do jedzenia, co ty na to? - zaproponowała.
Czarnowłosy kiwną głową z uśmiechem i obserwował jak kobieta opuszcza pomieszczenie. Leżał tak bez ruchu, wpatrując się w sufit. Przez chwilę przypominał sobie co wczoraj jadł, jednak szybko te myśli zastąpiły inne sprawy. Przypomniał sobie, że miał iść razem z rudowłosą do chłopca... Trzeba będzie wymyślić jakieś rozwiązanie.
_______________________________
EDIT. Znalazłam zdjęcie, które idealnie pasuje do tej sytuacji :')
O jeny od czego by tu... No na pewno było ło *w* ale szczerze to spodziewałam się czegoś bardziej mroczniejszego od zatrucia :') xd
OdpowiedzUsuńPo raz pierwszy nie ogarniam dialogu, który jest zawsze przed tytułem. Kto to z kim rozmawia? Jak to osoby się pomyliły? No nie rozumiem ;-;
Kolejna sprawa... Podobało mi się to jaka Yoonie była szorstka/zła/surowa (?) w stosunku do Sowon. Nie ukrywam, że w głowie miałam wtedy "uduś ją!" ^-^
Jak był moment jej z Jiho, to poczułam motylki w brzuchu xd taka sytuacja :P (czy tylko ja tu wyczuwam romans? :3) Jednak myślę, że była potem trochę za milutka w porównaniu do poprzedniej 'sceny'.
I skąd tu nagle to zatrucie tak wgl xdd Te zachowanie Jiho też nie przypadło mi do gustu. Ja już nie rozumiem (kolejna rzecz) on w końcu chce tam zostać czy nie? Tak to mówił że próbował uciec itp a teraz chce jak najszybciej się wyleczyć i wracać do pracy no bicz plis ;____;
(Jak była perspektywa kota to się z początku pogubiłam kto co robi xd)
Czekam na kolejny rozdział i weny życzę :3
Dziękuję za długi komentarz ^w^
UsuńJa też nie wiem od czego zacząć i na co tu odpowiedzieć :P
Może najpierw kto mówił w dialogu. Będzie można się tego dowiedzieć za kilka (nwm może za 2? może 3?) rozdziałów. Domyślam się, że tego nie można ot tak stwierdzić o co chodzi. To celowe, spokojnie XD
Jeśli chodzi o Jiho... znowu... (xd) zatrucie? W swoim czasie. Zachowanie? Stara się XD
Dziękuję za przeczytanie :**
Ojejkuuuuu <3 Dziękuję, w końcu :33!
OdpowiedzUsuńChoć to, co tam zrobiłaś sprawia, że chcę kolejny :<