sobota, 22 listopada 2014

"Kto wygra Meer?" XI

Rozdział jedenasty

~Daniel~

- Mumie! Wampiry! Wilkołaki! Czarownice! I... dzieci? - zachwycał się Alexy.

- A czego się spodziewałeś? W końcu to one to organizują - zauważyła Meer.

- No wiem, ale tam ktoś jest przebrany za dziecko.
Za bardzo mnie to nie interesuje, ale faktycznie, tam stał facet w stroju niemowlaka...

- Nie wnikam! Idę się rozejrzeć! - powiedziała Meer i już jej nie było.

- To co robimy?

- Nie wiem jak wy, ale strasznie zgłodniałem. Możemy kupić coś do jedzenia?
W trójkę podeszliśmy do stoiska z ciastami.
Było tam ich niesłychanie dużo! Czekoladowe, truskawkowe, czereśniowe, nawet miętowe.
- Proszę po kawałku wiśniowego, jagodowego, malinowego, jabłkowego i... dyniowego.

- Dzięki, ale my nie chcemy.

- Czy ktoś mówił, że to dla was? - powiedziałem, chwytając talerz z ciachami i zacząłem się zajadać.

- P-Przepraszam? H-Halo? Przepraszam!
Nagle usłyszałem głos Meer. Odwróciłem się w stronę parkietu i to co zobaczyłem sprawiło, że się zakrztusiłem tymi pysznościami.
- C-Chciałabym t-teraz zaprosić państwa n-na pewną atrakcję.

- C-Co ona tam robi!? - spytał mocno zdziwiony Alexy.

- Zakładam się, że pakuje się w kłopoty. Normalka. Wyluzujcie.

- Proszę udać się do północnej części namiotu, a tam odbędzie się konkurs na najlepszy strój tej nocy. Nagrodą dla zwycięzcy będzie możliwość zabrania mnie ze sobą i mieć do swojej dyspo... Zaraz! Co!?
To zdanie sprawiło, że ponownie się zakrztusiłem. W jednej chwili zrobiło się strasznie głośno, bo wszyscy zaczęli gnać do tej północnej części, a ja stałem z wytrzeszczonymi oczami i nie wiedziałem co ze sobą zrobić.

- Wyluzujcie, co?
Podszedł do mnie Armin z kwaśną miną.
- Mam pomysł. Konkurs na najlepsze przebranie... Wiadomo kto jest chętny.
Czarnowłosy spojrzał się na brata, który skakał ze szczęścia.

- Dajcie mi godzinę! Mój strój powali was na kolana!
Alexy zniknął z zasięgu wzroku, a ja i Armin udaliśmy się do Meer, wszystko sobie wyjaśnić.
Siedziała na schodach i kłóciła się z dziećmi... Naprawdę lepszego zajęcia w tym momencie nie mogła znaleźć...

- Meer... - spojrzałem na nią zabójczym wzrokiem. - Masz nam coś ciekawego do powiedzenia?
Dziewczyna szybko wstała i zaczęła się tłumaczyć.

- To przez te dzieciaki! Naprawdę! Miałam tylko stać i nic nie robić! Skąd mogłam wiedzieć!? Zostałam wrobiona.
Stanęła tyłem do nas z założonymi rękoma.

- I teraz na nas strzelasz focha? Spróbuję z nimi pogadać.
Podszedłem do gromadki kidsów.
- Ej! Młoda!
Mała blondynka spojrzała się na mnie.
- Chciałbym wiedzieć dlaczego wkręciliście ją do tego durnego konkursu.

- A-Ale nie rozumiem. O co panu chodzi?
Tej je maślane oczy doprowadzały mnie do szału.

- Nie przepadam za dziećmi, więc możesz mi szybko odpowiedzieć, a ja ci nic nie zrobię , ok?

- P-Pan chce mi coś zrobić?
W jej oczach pojawiły się łzy.
- Proszę pani! Ten pan na mnie krzyczy!
Dziewczynka zwróciła się do jakiejś kobiety.

- Co!? Posłuchaj młoda! Powiesz, a ja-

- Daj jej spokój, Daniel. Już próbowałam.

- Nie rozumiesz, że jesteś nagrodą!? A jak zgarnie cię jakiś zboczeniec!?
Wkurzony wyszedłem z namiotu, aby trochę ochłonąć.
- Dlatego nie lubię dzieci... - wyszeptałem.

- Bardziej się denerwujesz, niż główna zainteresowana.
Koło mnie stanął Armin, a w rękach trzymał pozostawione przeze mnie na pastwę losu ciasta.

- Ona nie rozumie powagi sytuacji!

- A co powiesz na to, żeby sobie stąd pójść? Przecież nie jest przez nikogo strzeżona, czy coś.
~Że też na to nie wpadłem...
- Zaraz ją przyprowadzę.
Czarnowłosy zniknął z zasięgu wzroku, a ja postanowiłem zwiedzić część festiwali, odbywającą się na zewnątrz. Tam znajdowali się bardziej ludzie niepoprzebierani (czyli ja) i rozmawiali o tym, jakie to Halloween jest nieprzydatne w życiu.
~Więc poco tu przyszliście?
Oprócz dekoracyjnych dyń, nie było tu niczego, co warte było mojej uwagi, więc się wróciłem. Przed wejściem do namiotu stał Armin. Sam Armin...
- To... Gdzie Meer?

- Jakbym to wiedział...

- Co? - powiedziałem spokojnie, ale wewnątrz zacząłem się gotować ze złości.
Znowu chodziłem w tą i z powrotem. Próbowałem coś wymyślić.

- Mógłbyś się w końcu uspokoić?
W kącie siedział Armin i grał na swojej konsoli. Nie mogłem zrozumieć, jak może być taki opanowany.
- Alexy niedługo powinien przyjść. Pójdziemy tam, wygramy i idziemy do domu.

- Co ty taki pewny siebie?

- Grałem kiedyś w coś o podobnej fabule. To było-

- A co mnie twoja gra!?
Niebieskooki wziął głęboki oddech i nagle wstał.

- Może i jesteście bliskimi przyjaciółmi z dzieciństwa, ale nie zachowuj się jak jej ojciec, dobra? To się robi wkurzające. Serio.
W tamtej chwili zrozumiałem... że Meer ma przyjaciół do dupy.
- Przyszedł - powiedział, po czym zaczął wymachiwać rękoma. - Alexy! Tu!
Po chwili przed moimi oczami pojawiła się niebieska czupryna, a ja zacząłem się chorobliwie śmiać.

- I co wy na to?
Nie mogłem się powstrzymać! Przede mną stał... dinozaur! Niebieski, w żółte kropki dinozaur.
- Nie śmiej się, bo dla ciebie też coś mam.

- N-Naprawdę... nie trzeba!
Powoli się wycofywałem, ale Alexy i tak wcisnął mi czarną torbę do rąk (przynajmniej wydaje mi się, że była czarna... w tym mroku to wszystko jest czarne). Szybko mu ją oddałem i zacząłem biec.

~*~

Znowu stałam na parkiecie. Tym razem przede mną znajdowali się tylko przebrani ludzie.
~Dlaczego nikt na to nie reaguje... Co ja tu w ogóle robię? Dzieci mnie wykiwały! A ja im pomagałam...

- Każdy dostał karteczkę, prawda? Przeczytajcie je.
W namiocie zrobił się straszny szum.
- Teraz niech stanie tutaj nominowana piątka - powiedziała prowadząca.
Po chwili, koło nas znalazł się przerażający wampir (miał bladą twarz, soczewki w krwistym kolorze, oraz czarne ubranie), zombie (jego make-up był tak realistyczny, że niektórzy mogliby się nieźle przestraszyć), czarny wilkołak (wiadomo jak wygląda wilkołak: ma wielki pysk, z którego cieknie ślina, ogromne łapy i jest futrzasty), no i jeszcze ten ktoś przebrany za niemowlaka...
Jury zaczęło się naradzać. Trwało to jakieś pięć minut. Po chwili wszyscy się wyprostowali i jednogłośnie powiedzieli:
- Wygrywa Zombie.
~Mam nadzieję, że to ktoś wyrozumiały i puści mnie do domu...~pomyślałam.
Już otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale zostałam złapana za nadgarstek przez wygranego, który zaczął mnie gdzieś ciągnąć. Za sobą słyszałam tylko głos Alexyego...

- C-Chwila! S-Stój! Niech pan się zatrzyma!
W odpowiedzi dostałam tylko jego groźne spojrzenie. Szczerze, to zaczęłam się trochę obawiać.
- P-Proszę p-pana? Gdzie mnie pan ciągnie?
~Mógłby chociaż odpowiedzieć...
Po dłuższym spacerze zatrzymaliśmy się przy ciemnoczerwonym aucie.
- Emm... Co tu robimy?

- Mogłabyś chociaż przez chwilę być cicho!? Tak mi się odwdzięczasz?

- S-Słucham?

- Ledwo uniknąłem stroju dinozaura, a ty mi tu jęczysz!

- D-Dinozaura?
Mężczyzna złapał mnie za podbródek, a jego twarz znajdowała się naprzeciwko mojej. W tamtym momencie go rozpoznałam. Nie mogłam uwierzyć, że Daniel zrobił to dla mnie...

- A teraz bez gadania, jasne?
Ponownie chwycił mnie za nadgarstek i zaciągnął do swojego domu. Usadził mnie na kanapie i zniknął w kuchni. Ja w tym czasie zaczęłam rozglądać się po salonie.

- Dawno tu nie byłam - mówiłam sama do siebie - dużo się nie zmieniło. Ciekawe jak sobie radzą bez kobiety w domu - powiedziałam z uśmiechem. - Właśnie! Daniel, gdzie Armin i Alexy!? - krzyknęłam, żeby mógł mnie usłyszeć będąc w kuchni.
Nie usłyszałam odpowiedzi, więc ponowiłam pytanie.
Również nic. Wstałam z kanapy i skierowałam się do kuchni. Co dziwne, nikogo tam nie było.
- Daniel?

***.***.***

Dzię dobry :)
Chciałam, żeby rozdział był trochę dłuższy, ale jakoś mi nie wychodzi, bo piszę jeszcze większe głupoty, niż te wyżej... Wybaczcie ;)
~Seiko

REKLAMA

http://blogserikororipoppu.blogspot.com/p/zabij-mnie-jesli-potrafisz.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz