poniedziałek, 17 listopada 2014

"Festiwal z chłopakami" X

Rozdział dziesiąty

- Wychodzę! - krzyknęłam otwierając drzwi. - Może chcecie iść ze mną!?

- Kochanie, nie musisz krzyczeć. Naprawdę, jeszcze nie jestem głucha. 
Przede mną stanęła mama, a w ręce trzymała brązowy koszyk, w który wplątane były małe breloczki, w kształcie pająków i pajęczyn.
- Nas tam nie trzeba, podobno rozdałaś wszystkie bilety, ulotki, czy co to tam było. Będzie tłoczno i w ogóle...

- Trzeba było od razu powiedzieć, że nie chcesz iść. - zauważyłam, chwytając koszyk.

- Idź już, bo chłopcy czekają. - zostałam wypchnięta za drzwi.
No i jeszcze mnie wygania...

- Emmm... Jak ja mam ich znaleźć, kiedy jest tak ciemno? - wyszeptałam.
Mocno ścisnęłam koszyk i zaczęłam powoli stawiać kroki. 
- No akurat teraz zachciało im się naprawiać latarnie! Mogłam wziąć jakąś latarkę, czy coś podo... - momentalnie przerwałam moje myślenie na głos, ponieważ poczułam coś na ramieniu. Było śliskie i... i takie ciepłe. Szybko zorientowałam się, że ktoś za mną stoi. Próbowałam zachować spokój i być cicho, ale w pewnym momencie nie wytrzymałam. Zaczęłam piszczeć z przerażenia. Odwróciłam się napięcie i w tym samym czasie usłyszałam krzyk tajemniczej osoby. Zorientowałam się, że to mężczyzna.

- Jezus! I co wrzeszczysz!? - zaraz... Znam ten głos...

- Daniel!? Wiesz jak mnie przestraszyłeś!?

- Nie jesteś jedyna... Myślisz, że widząc tą tapetę na twojej twarzy w takich ciemnościach, to się nie przestraszyłem!?

- Ja chociaż nie zachodzę ludzi od tyłu! Czym ty mnie dotknąłeś? To było takie ohydne!
Przede mną pojawiła się gumowa ręka, umazana w sztucznej krwi.
~Nie wierzę, że przez to się tak wystraszyłam... Zawiodłam się na sobie.
- Co tu w ogóle robisz? Przecież zawsze 31.10 siedzisz przed telewizorem do...nie wiadomo której i zajadasz się pizzą.
Chłopak przez chwilę wyglądał na urażonego... ale to prawda, no!

- Jakiś tydzień temu stała tu mała różowowłosa dziewczynka rozdająca ulotki. Biegała, skakała i robiła wszystko, żeby tylko zniknęły z jej rąk...
Patrzyłam na niego z przymrużonymi oczami, bo wiedziałam, że mówi to dla kpiny.
- Po prostu dawno nie byłem na żadnej imprezie, no i chciałem się wkręcić!
Wiedziałam, że coś tu nie gra.

- Zapomnij. - powiedziałam i zaczęłam uciekać.

- A-Ale!!! Dlaczego!? Meer! Stój!

- Wiocha będzie! Idź sobie!
Daniel powoli mnie doganiał, więc pora wykorzystać mój emm... talent do... ucieczek! Tak, właśnie (swag) xd Manewr pierwszy - unik.
Dobiegłam do zakrętu i chciałam zrobić tak jak jest to pokazywane w filmach! Kiedy wróg już wyciąga rękę, żeby cię złapać, ty w ostatniej chwili skręcasz, a on dalej biegnie prosto!
Na trzy! Raz... dwa...
- Trzy! 
Zrobiłam wszystko według mojego planu.
~Tak! Udało się! Teraz mam trochę czasu zanim tu będz-

- Bu.
Daniel stanął przede mną, a ja nie zdążyłam wyhamować i walnęłam w niego twarzą... Upadając przy tym na ziemię.

- Aa... Boli... - wyjęczałam, trzymając się za głowę.
~Czy on może przenikać przez ściany...? To... To bardzo prawdopodobne!
Zaczęłam tykać go palcem po nodze.

- Co ty odwalasz?
~Nie, to jednak nie jest prawdopodobne. W takim razie jakim cudem stał przede mną, skoro był tak daleko za mną?
Moje rozmyślenia przerwała ręka Daniela, która znalazła się przy mojej twarzy.
- Wstawaj.
Skorzystałam z jego pomocy i już stałam obok blondyna.
~A może ma skrzydła!~ pomyślałam.
Tym razem zaczęłam tykać go po plecach, szukając jakiś wypukłości, z których mogłyby wyrastać.

- Znalazłam!

- Co znalazłaś na moich łopatkach, głąbie? Nie za mocno się uderzyłaś? Nastaw głowę, zobaczę czy wszystko z nią w porządku.

- Ech... Nie masz skrzydeł...

- Ja nie żartuję, wiesz? Może zawieść cię do szpitala?
Mówiąc to robił głupie miny, a ja nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem.
- Ej, Meer? Jeny jeszcze zwariowała...

- Dobra, chodź na ten festiwal! Za dziesięć minut powinniśmy być.
Ruszyliśmy dalej. Chodnik był zasypany mokrymi od rosy liśćmi, więc żeby móc przejść, starałam się je rozsuwać nogą na boki. Coś czuję, że moje buty nie będą po tym wyglądać przyzwoicie.

- Jak dziecko... - rzucił Daniel, przyglądając się jak kopię liście.

- W przeciwieństwie do ciebie, ja nie stawiam takich dużych kroków... Muszę jakoś przejść przecież.

- To zacznij stawiać duże kroki. Ze wszystkiego robisz problemy.
Rzuciłam mu wrogie spojrzenie, ale pewnie tego nie zauważył, bo jak już wspomniałam wcześniej, jest strasznie ciemno. Ledwo mogłam zobaczyć siebie!

- Moje "duże kroki", są takie jak twoje normalne! Nie chcę tu robić szpagatów, tylko normalnie przejść. Skończmy tą bezsensowną sprzeczkę, dobra?
Od tej chwili nie było już niepotrzebnych komentarzy, ani zachowań. Wręcz przeciwnie! Było cicho. Za cicho. Tak niezręcznie, a nigdy nam się to nie zdarzało. 
Zaczęłam gwizdać.

- Przestań.
Moje gwizdanie stało się głośniejsze. To chyba logiczne, że chciałam mu trochę podokuczać. Dawno się nie widzieliśmy, więc muszę się teraz nacieszyć.
- Meer. Meer. Meer. Meer. No przestań.

- Czemu? Nie lubisz jak ja gwiżdżę, a sam nieraz to robisz.
Popatrzyłam na niego z wyczekiwaniem na odpowiedź.

- Dlatego, że moje gwizdanie to muzyka dla uszu, a nie... To co twoje...
Ja miałam go wkurzać, a nie on mnie!

- W takim razie się pochwal.

- Nie chcę.

- Bo nie potrafisz lepiej! - typowa odzywka, hah.
Poczułam lekkie szturchnięcie.
- Mocniej nie umiesz? Baba jesteś?

- Nie prowokuj.

- Co ty taki poważny jesteś? 

- Czuję się niebezpiecznie, kiedy masz tak umalowaną twarz.

- Ty serio baba jesteś.
~Przecież to tylko biała farba i czarna kredka, o co mu chodzi? Nawet realistycznie nie wygląda!
Chyba, że... Chodzi mu o moją twarz! Może ona sama w sobie jest straszna? Pff... O czym ja myślę!? ~ skarciłam się w myślach.~Więc o co mu chodzi?

- Daleko jeszcze?

- Jakieś dwa zakręty.

- Daleko jeszcze?

- Głuchy? Jeszcze dwa zakręty!

- No, ale daleko?

- I to ja niby zachowuję się jak dziecko, co?
Daniel cały czas powtarzał to samo pytanie, a ja już przestałam cokolwiek mówić. Chciałam jak najszybciej być na miejscu.

- Daleko je-
Zdanie przerwała mu tajemnicza postać wyskakująca z krzaków. 
Krzyk.
Oślepiające światło.
Oboje upadliśmy na ziemię.

- Masz zdjęcie!?

- Mam! I nawet jakość nie jest taka zła!
Było tak ciemno, że nie widziałam tych osób, ale zdradzili się po głosie...

- Jezus, ale się zesrałem! - powiedział Daniel.

- Sorki! Tak jakoś nas korciło, żeby zrobić zdjęcie z zaskoczenia. Zwłaszcza, że się tak świetnie przebrałaś, Meer! Prawie cię nie poznałem! - Alexy pomógł nam wstać i zaczął przepraszać.

- Chcecie zobaczyć?
Wszyscy podeszliśmy do Armina i to co ujrzałam... Było więcej niż tragiczne... 
Z moją przerażoną miną wyglądałam jak wściekły Chińczyk!

- Masz to usunąć!
Próbowałam wyrwać mu aparat z ręki, ale zaczął uciekać! 

- Zostaw potworze! Alexy, ratuj!
Niebieskowłosy złapał mnie w tali i przerzucił przez ramię.

- Z-Zwariowałeś!? Mam sukienkę! Wszyscy teraz będą widzieć moje gacie!
Daniel zatrzymał się przed nami.

- Hmm... Różowe?
Spaliłam się ze wstydu. Oczywiście nie zgadł, ale sama myśl, że się na mnie patrzy...
- Wyluzuj! Jest za ciemno, żeby ktoś w ogóle cię zauważył. Poza tym masz na tyle długą kieckę, że zakrywa ci tyłek. - zaśmiał się blondyn.
Czyli mam pewność, że się tam patrzył...
- Czy nikomu nie przyszło na myśl, żeby dać tu chociaż trochę światła? O własne nogi można się zabić.

- Widzę! 
Przed nami znalazł się ogromniasty i nie wiadomo jak oświetlony namiot.
- Więcej się tych lampek nie dało zawiesić? - zauważył Armin.
~Jak na dzieci z sierocińca, to całkiem nieźle!

- Chodźmy! Alexy, puść mnie w końcu.

~*~

- Mumie! Wampiry! Wilkołaki! Czarownice! I... dzieci? - zachwycał się Alexy.

- A czego się spodziewałeś? W końcu to one to organizują. - zauważyłam.

- No wiem, ale tam ktoś jest przebrany za dziecko.
Przy stoisku z jedzeniem stał wysoki człowiek, w przebraniu niemowlaka...

- Nie wnikam! Idę się rozejrzeć! 
Namiot od środka wydawał się jeszcze większy! Pajęczyny, serpentyny, i lampki świecące na czerwono, dodawały mroku. Tam gdzie akurat się znajdowałam, były stanowiska z jedzeniem i piciem. Ciasta, poncze i inne rzeczy. Wszystko oczywiście udekorowane było dyniami, małymi czarownicami i różnymi truposzami. Trochę dalej, za stanowiskiem DJ'a, znajdował się parkiet, gdzie aktualnie tańczyło sporo ludzi. Część była poprzebierana za wszystkie znane straszne postacie, a część przyszła tylko żeby sobie popatrzeć, lub się najeść. Każdy miał inne zamiary, chyba wiadomo. 
Miałam już wracać, kiedy nagle zaczepił mnie jakiś chłopiec i łapiąc za rękę, zaprowadził na parkiet.
- Przepraszam, ale ja-

- Proszę być cicho.

- Emm... Dobrze?
~Właśnie uciszył mnie dziesięciolatek... Świetnie sobie daję radę!
Chłopak gestem pokazał, abym kucnęła i zaczął szeptać mi coś do ucha.

- Potrzebujemy gościa specjalnego, ale niestety nie przyszedł, czy mogłaby pani go zastąpić? Pani strój nie jest najgorszy, więc może się ludziom spodoba.

- A-A co musiałabym robić?

- Stać i ładnie wyglądać.
Po krótkim zastanowieniu się zgodziłam. Przecież skoro miałam tam tylko stać, to co mi szkodzi.
Zostałam wepchnięta wręcz, na podest, a w mojej ręce, znikąd pojawił się mikrofon.
- Niech pani teraz zapowie specjalną atrakcję. - wyszeptała jakaś dziewczynka.

- P-Przepraszam? H-Halo? Przepraszam! 
Próbowałam jakoś uciszyć gości.
- C-Chciałabym t-teraz zaprosić państwa n-na pewną atrakcję.
Nie wiedziałam co dalej mówić, ale dziewczynka pokazała mi kartkę z tekstem. Bardzo... Praktyczne..? Tak więc, czytając z kartki mówiłam dalej.
- Proszę udać się do północnej części namiotu, a tam odbędzie się konkurs na najlepszy strój tej nocy. Nagrodą dla zwycięzcy będzie możliwość zabrania mnie ze sobą i mieć do swojej dyspo... Zaraz! Co!?
~Stać i ładnie wyglądać, co chłopcze!?
Rzuciłam dziewczynce groźne spojrzenie.
Nagle zrobił się straszny hałas. Wszyscy przebrani natychmiast udali się do północnej części namiotu, a ja miałam sobie coś do wyjaśnienia z tymi dziećmi.

- Świetnie sobie pani poradziła! - chwalił mnie chłopiec.

- Wy sobie ze mnie jaja robicie! Jak to "zwycięzca będzie mieć możliwość zabrania mnie ze sobą"!?

.*** .***.***.

Jest! W zamian za to, że musieliście czekać dłużej niż przypuszczałam, zabieram się za pisanie kolejnego rozdziału :)
Ułatwia mi to, że siedzę w domu przez chorobę, więc szykujcie się. Będzie jeszcze w tym tygodniu, obiecuję!
~Seiko





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz