wtorek, 6 stycznia 2015

"Debra?" XIV

Rozdział czternasty

Dzisiaj w końcu zawitałam w szkole. Mogłam spotkać dawno nie widzianych kolegów z klasy i kochanych nauczycieli, od których na przywitanie dostałam ochrzan za słabe oceny w tym semestrze... ale to bardzo słabe. Miałam co najmniej sześć zagrożeń! Nie mam pojęcia dlaczego aż tyle, bo przecież się uczyłam i w ogóle... No, ale chcąc wszystko naprawić (i zdać) musiałam zostawać na dodatkowych zajęciach z matmy, fizyki, chemii, geografii, angielskiego i historii... z reszty przedmiotów udało mi się zdobyć czwórki, a nawet piątki, co w takim przypadku jest cudem.
Przechodziłam akurat obok pokoju gospodarzy, z którego wychodził Nataniel. Odruchowo chciałam się przywitać, ale zauważyłam, że nie jest sam. Obok chłopaka stała szczupła brunetka o dość wyzywających ciuchach. Jej długie włosy sięgające aż do pasa, spięte były w wysoki kucyk, a niektóre kosmyki zaplecione były w małe warkoczyki. Wiem, że podsłuchiwać nie wypada, ale strasznie mnie korciło, żeby podejść bliżej.
- Przepraszam, ale tylko uczniowie mogą przebywać w szkole podczas lekcji.
- Nat, nie bądź taki... Powiedz mi gdzie jest Kastiel i sobie pójdę, dobrze? - mówiła to tak mocno przesłodzonym głosem i z oczami jak te wszystkie słodkie koty, kiedy czegoś chcą. Słuchać i patrzeć na nią dłużej... wymiotować by się chciało.
- Debro, czy mogłabyś opuścić teren szkoły? Będę musiał zawiadomić dyrektorkę.
- Jak zawsze jesteś sztywny... Dzięki za pomoc... - powiedziała już normalnym, ale lekko poirytowanym głosem i zniknęła w tłumie uczniów. Skorzystałam z okazji i podeszłam do Nataniela, który zamykał drzwi pokoju gospodarzy.
- Cześć Nataniel, - chciałam zacząć rozmowę normalnie, a potem dopiero spytać się o tą brunetkę - co słychać? - chłopak się wzdrygnął. Tak jakbym go wystraszyła.
- A... Cześć Meer. Mam trochę pracy, mogłabyś przyjść potem?
Nerwowo próbował włożyć klucz do drzwi i je najprawdopodobniej zamknąć, ale... coś mu nie wychodziło.
- Coś się stało?
- Skąd te podejrzenia?
- Wiesz, jakoś ręka ci się trzęsie - powiedziałam, wskazując na nią.
- To... Po prostu się trochę zdenerwowałem. Nie przejmuj się i wróć do zajęć. Z tego co mi wiadomo, twoje oceny nie są zbyt dobre - kurcze...
- No tak, ale chodzę na zaję-
- Meer, naprawdę jestem zajęty - powiedział, w końcu trafiając w otwór kluczem i przekręcając go.
- No... dobrze... - wyszeptałam, patrząc jak odchodzi. Muszę wymyślić jakiś inny sposób, żeby dowiedzieć się czegoś o tej dziewczynie. - Może chce się tu zapisać?
- Kto chce się zapisać? - usłyszałam za sobą głos Kastiela. Podszedł bliżej i pomacał mnie po głowie.
- Co robisz?
- Sprawdzam czy urosłaś. Wynik negatywny-niska jak zawsze
Zdjęłam jego rękę z moich włosów z obrażoną miną.
- Przecież nie jestem niska!
- A co? Wysoka? Czy metr pięćdziesiąt osiem to- - zasłoniłam mu usta dłonią.
- Nie spytasz się czy już mi lepiej, czy gorączka spadła... tylko będziesz mówił ile mam centymetrów? Pfff...
Kastiel miał dodać coś od siebie, ale na szczęście przeszkodziła mu Suru.
- Słuchaj Meeruś! Nie uwierzysz z kim się... - spojrzała na czerwonowłosego przymrużonymi oczami. - Czy mógłbyś nas zostawić same? Babska rozmowa.
- No tak.. rozumiem... Takie typu "patrz jakie majtki kupiłam"? Skoro tak, to ja się żegnam - chyba właśnie się zarumieniłam...
- Jak zawsze musi mnie wkurzyć... Dobra! Nie uwierzysz z kim się wczoraj spotkałam!
- No z kim?
- Z Lysiem oczywiście!
Zaczęła skakać ze szczęścia.
- Naprawdę!? - uśmiechnęłam się szeroko.
- I zgadnij na co poszliśmy!
- No na co?
- Na randkę oczywiście! - dziewczyna złapała mnie za ręce i tak oto zaczęłyśmy skakać obie. - I jeszcze ta nowa dziewczyna! Jak jej... Debra! Tak mi zaczęła-
- Czekaj, czekaj! Brunetka, długie włosy, metr siedemdziesiąt, wyzywające ubrania?
- Spotkałyście się już? Wiesz jaka ona jest miła? Zaczęła mi gratulować i-
- Czemu ci gratulowała? Przecież spotkałyście się pierwszy raz.
- No tak, ale to dobra znajoma Lysia, więc-
- Lysandra!? Przepraszam Su, ale muszę gdzieś szybko skoczyć!
Przerywając jej kolejny raz, zaczęłam biec w stronę klatki schodowej, gdzie ostatnio ciągle siedzi białowłosy. Nie myliłam się. Pisał coś w swoim notatniku. Pewnie znowu jakąś piosenkę. Tyle ich pisze... Chciałabym usłyszeć choć jedną...
- Lysander?
Chłopak szybko zamknął swój zeszyt i wstał ze schodów.
- M-Meer? Jak się czujesz?
- Już jest dobrze, dzięki! Masz chwilę?
Białowłosy kiwną głową i z powrotem usiadł. Zrobiłam to samo.
- Znasz D...D... - próbowałam przypomnieć sobie jej imię - Debrę?
- Czemu pytasz?
- Widziałam ją dzisiaj jak rozmawiała z Natanielem, a on potem się dziwnie zachowywał
Lysander chwilę wpatrywał się w podłogę.
- A więc wróciła? - wyszeptał.
- Jak to "wróciła"? Czyli to prawda, że jesteście przyjaciółmi?
- Mówiła ci coś?
- Nie... Nie miałam okazji z nią rozmawiać.
- Unikaj jej, dobrze? Przekaż to też Suru, a ja muszę już iść.
Ponownie wstał i znikną z mojego punktu widzenia. Zastanawiało mnie tylko... Skoro są przyjaciółmi, to czemu mam jej unikać? Choć w sumie nic nie powiedział... Została mi ostatnia opcja-muszę się z nią spotkać. Wiem, że miałam tego nie robić, ale... Wstałam, otrzepałam się i ruszyłam szukać Debry. Mijając znajome twarze, wypytywałam o nią, aż w końcu znalazłam brunetkę.
- C-Cześć. Nazywam się Meer. Jesteś nowa?
- Ah! Meer, szukałam cię, wiesz?
- Mnie? Ale-
- Czy to prawda, że teraz ty i Kas jesteście razem?
- N-No tak. 
- Rozumiem - cicho się zaśmiała. - Gdzie moje maniery! Debra jestem, miło mi.
- T-tak. Mi również...
- Niewyglądasz na przekonaną... No cóż, muszę już iść. Do później Meer! 
- Ta...
To była naprawdę dziwna rozmowa. W sumie to niczego się nie dowiedziałam. Oprócz tego co już wiedziałam, czyli jej imienia. Chyba dam sobie spokój. W końcu się przecież dowiem.
Usłyszałam dzwonek, więc udałam się do klasy.


- Kastiel, pójdziemy dzisiaj do-
- Sory, nie mam czasu.
- A jutro?
- Też - zerknął na ekran komórki, po czym dodał - Cały tydzień mam zawalony.
- No dobra... A co robisz, że taki zajęty jesteś?
- Nie twoja sprawa - rzucił.
- Chyba mam prawo wiedzieć. W końcu przez to nie możemy gdzieś wyjść.
- Mam spotkanie.
W tej chwili myślałam, że się przesłyszałam. No bo... Kastiel i spotkania? Chyba, że...
- Ktoś was zauważył i teraz z Lysandrem do niego idziecie!?
Złapałam go za rękę i wyszczerzyłam się. Zaczęłam go chwalić i mówić jaka to jestem szczęśliwa. Po jego minie wnioskowałam, że to prawda, tylko jest onieśmielony... czy coś.
Po trzech... może pięciu minutach podszedł do nas drugi szczęściarz.
- Jaki jest powód waszego świętowania? - powiedział z uśmiechem Lysander.
- Idziecie na spotkanie z jakimś łowcą talentów przecież!
- Łowcą talentów?
- Oj... wiesz o kogo mi chodzi!
Białowłosy spojrzał na Kastiela ze zdziwioną miną, tak jakby domagał się wyjaśnień. Może Kas mu jeszcze nie powiedział? Nagle Lys dostał jakiegoś oświecenia.
- Przepraszam, nie zrozumiałem cię. Tak, idziemy na spotkanie - powiedział niepewnie.

- Co znowu wymyśliłeś?
- Nie mogę jej powiedzieć. Możesz też tego nie robić?
- Źle bym się czuł okłamując Meer.
- Wystarczy, że nic nie będziesz mówił.

Weszłam do klasy, w której zazwyczaj są zajęcia z historii, usiadłam w swojej ławce i czekałam aż przyjdzie więcej osób (no i nauczyciel). Z nudów zaczęłam bawić się długopisem, dopóki nie spadł pod sąsiednią ławkę.
- Przepraszam, mogłabyś mi podać długopis? Jest obok ciebie.
Zwróciłam się do dziewczyny dwie ławki przede mną. Dopiero gdy podała moją własność zauważyłam, że... to Debra... Jak ja jej nie poznałam!?
- Cześć Meer - powiedziała z uśmiechem.
- Cześć.
- Jak ci minął dzień?
- Ujdzie.
- Nie wyglądasz najlepiej. Dobrze się czujesz?
- To przez to, że muszę tu zostać. 
- Rozumiem. Z chęcią bym poszła do domu, ale jestem nowa i nauczyciele chcą mi powiedzieć co przerabialiście i takie tam - powiedziała, po czym odwróciła się w stronę tablicy.
Jednak się tu przepisuje. 
Dziwnie się czuję w jej towarzystwie. Nie lubię przebywać z obcymi, no ale to przecież zajęcia dodatkowe, więc to raczej jasne, że będą tu uczniowie z innych klas.
W końcu pojawił się nauczyciel. Rozdał każdemu kartki z odpowiednimi dla nich zadaniami i podszedł do brązowowłosej. Zajęłam się sobą i powoli rozwiązywałam swoje zadania. Były dosyć łatwe, ponieważ ten dział przerabialiśmy na ostatniej lekcji i coś tam zapamiętałam. Skończyłam je wcześniej niż przewidywałam i chciałam oddać swoją kartkę nauczycielowi, ale był tak zajęty Debrą, że nie chciał nawet na mnie spojrzeć. Kazał mi położyć ją do teczki, która znajdowała się w jego biurku. Otworzyłam więc szafkę i zaczęłam jej szukać. Przy okazji znalazłam taką jedną z imieniem Nowej. Nie należę do takich jak Pegi, że muszę wszystko wiedzieć, ale tak mnie korciło, że musiałam do niej zajrzeć! 
"Piątkowa uczennica, zachowanie wzorowe. Zakończyła naukę w gimnazjum, ponieważ podpisała kontrakt z wytwórnią płytową."
Spodziewałam się czegoś innego... Pewnie znudził jej się ten cały kontrakt i postanowiła wrócić do nauki.
- Meer, co ty tam jeszcze robisz?
Głos nauczyciela sprawił, że podskoczyłam i od razu wstałam.
- Nic takiego!
Odłożyłam swoją pracę i szybko wyszłam z klasy. Wszystko wskazuje na to, że Debra to po prostu nowa uczennica! Tak jak ja pół roku temu!
- Hej! Różowa!
Zdziwiona (bo nikt tak nigdy na mnie nie mówił) odwróciłam się w stronę głosu.
- "Różowa"? - wymamrotałam.
- Wygląda na to, że będziemy w tej samej klasie! - powiedziała z promieniującym uśmiechem. - Może poznamy się trochę? Przejdziemy się na przykład do... kawiarenki?
Zgodziłam się. W sumie to, żeby ją poznać to był mój pierwszy cel.
Chwilę później siedziałyśmy już przy stoliku z napojami w rękach.
- To... - próbowałam zacząć - Czemu zapisałaś się do liceum w ciągu roku?
- Wiem, że wiesz! Spytaj o coś, o czym jeszcze nie przeczytałaś.
- E...E? Widziałaś? No... Sory, ale nie mogłam-
- Nie szkodzi! - powiedziała z uśmiechem. - To może ja cię o coś spytam. Od jak dawna jesteście razem?
- Ja i Kastiel? Niedługo. Więcej niż miesiąc.
- Rozumiem. Dobrze się dogadujecie?
- Chyba tak.
- Jesteś tego pewna?
- Przepraszam, ale czemu o to pytasz?
- Tak sobie.
W tym momencie wydawało mi się, że jest po prostu wścibska... I wtyka nos w nieswoje spra... Chwila... Przecież też taka dzisiaj byłam! Nie~~!
Podczas gdy rozpaczałam w myślach, podszedł do nas mały, rudo-czarny kot. Zaczął się ocierać o krzesło, na którym siedziałam. Nie mogłam się powstrzymać, aby go nie pogłaskać.
- C-Co ty robisz?
- Głaszczę kota.
Debra swoją miną wyraziła obrzydzenie, jakbym zamiast kociaka, dotykała najohydniejszej rzeczy, która istnieje na tym świecie [hyh...wyobraźcie sobie coś].
Podniosłam futrzaka i posadziłam go sobie na kolanach.
- Zabierz go!
Brązowowłosa szybko wstała z krzesła i odsunęła się kilka metrów od naszego stolika.
Chyba nie lubi kotów. 
- Dobrze, spokojnie. Już! Nie ma go.
Po powrocie na ziemię, zniknął za rogiem sklepu, a Debra w końcu się uspokoiła.
Zapłaciłyśmy i rozdzieliłyśmy się. Mogłam wrócić do domu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz