Rozdział trzynasty
- Młoda! Złaź na dół! - usłyszałam jak Kevin mnie woła, więc szybko zeszłam zobaczyć o co mu chodzi.- Pragnę zauważyć, że to ja byłam pierwsza - powiedziałam z uśmiechem.
- Ta, jasne... Mama mówi, że hajs jej się nie zgadza, więc oczekuje ciebie za dziesięć minut w sklepie.
- Ojej... Nie zgadza się? To rusz swoje szanowne dupsko i sam jej donieś kasę! Od dwóch tygodni siedzisz w domu i tylko za tobą sprzątać!
- Przynajmniej nauczysz się czegoś pożytecznego...
- Idź, bo pasztetem śmierdzisz.
- Chłopaka nie masz, że mnie podrywasz?
- To według ciebie był podryw? Błagam cię... Poza tym, wiesz co to pasta do zębów?
- Czerwona się zrobiłaś.
- Nie mogę już na ciebie patrzeć. Nawet nie potrafisz mamie pomóc.
- Ja!? To ty zaczęłaś tę kłótnię!
- Nie spinaj się tak, bo piegi ci odpadną.
- Co!? Widać je!? Jakim cudem! - zrozpaczony Kevin pobiegł do łazienki i się w niej zamknął...
~Czyli jednak ja muszę iść od tego sklepu...
Nałożyłam moje nowiusieńkie adidasy, chwyciłam portfel i wyszłam z domu. I tak miałam dzisiaj biegać, więc uznałam, że teraz jest na to idealny moment.
- No cześć mama, gdzie jesteś? - po pięciu minutach byłam już na miejscu, więc zamiast biegać po centrum i szukać mojej rodzicielki, zadzwoniłam do niej - Drugie piętro, po prawej? Dobra, zaraz będę - rozłączyłam się. - Trzy, dwa, jeden! - krzyknęłam i zaczęłam wbiegać po schodach.
W sumie to ładne widoki z góry mają. Tyle kolorowych nazw sklepów i różnego rodzaju dekoracje dodają temu miejscu... przytulności! Dokładnie przyglądając się wyglądowi, w końcu doszłam na drugie piętro. Teraz zostało mi tylko znalezienie mamy.
~Mówiła coś o prawej stronie, prawda?~kierując się tą myślą skręciłam w prawą uliczkę.
- Meer? - usłyszałam za sobą męski głos - Ileż my się nie widzieliśmy! - szybko się odwróciłam. Przy mnie stał wyższy o głowę blondyn, którego oczy przypominały emeraldy.
- Daniel! - podbiegłam do chłopaka i uwiesiłam mu się na szyi.
- Przytyłaś? - powiedział z cwaniackim uśmiechem na twarzy.
Szturchnęłam go lekko.
- Jakoś nigdy nie mówiłeś, że lubisz sklepy.
- Kiedyś trzeba było tu przyjść - pomachał mi przed oczami torbą z ubraniami. - A ty? Co tu robisz? Wyglądałaś jakbyś się zgubiła.
- Nie zgubiłam! Szukam mamy.
- Ta... W ogóle...
- To znaczy... Wiem gdzie jest! Tylko nie wiem w jakim sklepie! O jeny...
- Nie tłumacz się głupia! - Daniel zaśmiał się i poczochrał moje włosy. - Potowarzyszyć ci w poszukiwaniach? - kiwnęłam głową i ruszyliśmy do pierwszego lepszego sklepu.
Ściany były liliowo-białe, a podłoga bardzo jasna, co dodawało słodyczy ^w^
Na wszystkich półkach znajdowało się po tysiące ubrać złożonych w idealną kostkę, a na nich białe i puchate pomponiki.
- Ja szukam po prawej, ty po lewej.
- Przyjąłem!
Każde z nas poszło w swoją stronę. Mijałam najróżniejsze stanowiska - koszulki, spodnie, czapki, biżuteria - ale nigdzie nie widziałam mamy... Kiedy w końcu myślałam, że ją znalazłam to okazywało się, że to tylko podobna kobieta... Po krótszej chwili poddałam się i poszłam do Daniela. ~Mam nadzieję, że misja się powiodła. Tylko... Teraz nie wiem gdzie on jest...
Chodziłam w tą i z powrotem i znowu w tą i z powrotem [to zdanie ma sens, wiem]. Postanowiłam, że stanę na palcach, może uda mi się go zobaczyć. Miałam rację.
- Blond czupryna na ósmej! - podeszłam trochę bliżej - Daniel? Znalazłeś?
- Emm... No w sumie... To tak!
- Serio!? Gdzie?
- A tam - palcem wskazał okno.
Spojrzałam na niego ze zdziwioną miną.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Zobacz sobie sama.
Podeszłam do okna i kogo zobaczyłam? Mamę, która wsiada do samochodu i odjeżdża...
- No fajnie... Dobra tam! Jak już tu jestem, to zrobię sobie zakupy! Co powiesz na tą koszulkę?
Chwyciłam luźną, czarną z białymi napisami koszulkę i przyłożyłam ją do siebie.
- Jak chcesz.
Po wybraniu, przymierzaniu i tym podobne, udaliśmy się do kasy, przy której stała bardzo sympatyczna kobieta. Jej blond włosy luźno opadały na ramiona, które co chwila były w ruchu.
- Należy się-
- Chwila! - przerwałam jej - D-Daniel...
- Co jest?
- Wzięłam portfel... ale nic w środku nie ma.
Blondyn zaczął mi klaskać, następnie strzelił facepalma i zaczął szukać swoich pieniędzy. Spojrzał na mnie i pokazał, że już nic mu nie zostało...
Już miałam odkładać ubrania z powrotem, kiedy:
- Meer! Tu jesteś! - za nami stał uśmiechnięty Kevin z pełnym portfelem w dłoni. - Czegoś chyba zapomniałaś! - powiedział po czym zapłacił za moje zakupy i wszyscy szczęśliwi wyszliśmy ze sklepu.
- Naprawdę, dzięki Kevin!
- No spoko.
- Dobra Meer, ja będę już leciał, bo chłopacy głodni w domu siedzą. Pa!
- Pa pa Daniel! Trzymaj się! - pomachałam mu na pożegnanie i spojrzałam się na Kevina. - No to fajnie. Co tu tak w ogóle robisz?
- Mama wróciła do domu, gdzie okazało się, że jednak miała ze sobą portfel... Tylko, że twój, więc mnie do ciebie wysła... Słuchasz mnie w ogóle?
- A cicho siedź i chodź dalej! - chwyciłam go za dłoń i pociągnęłam w stronę kolejnych sklepów.
- Co!? Jakie dalej!? Nie wyrażam zgody!
- Nie musisz.
- E~~!? - zatrzymałam się przy Showroomprive i chciałam wejść do środka, ale Kevin nie chciał
się ruszyć.
- Chora!?
- Oj, no weź! Pięć minut...
- Przecież to sklep z bielizną! Damską!
- No i?
- Ja tam nie idę.
- Ale jesteś...
*To był sen, który został przedstawiony jako "zły sen" w poprzednim rozdziale ;) [tak dla wiadomości, to się wydarzyło dwa lata temu, po wakacjach Meer]*
- Meer! Masz gościa! - usłyszałam głos mamy zza drzwi, które nagle się otworzyły.
Obraz był trochę rozmazany, ale czerwone włosy wysokiego chłopaka mówiły wszystko.
Kastiel usiadł obok mnie na łóżku.
- I po co ci była ta zabawa w obrażone dziecko?
- Daniel ci powiedział? - chłopak kiwnął głową. - Sama nie wiem co mi się stało... Pamiętam tylko, że coś mi się przyśniło, ale nie mogę sobie przypomnieć co...
- Podobno niezłą szopkę odstawiłaś!
Jak tylko sobie przypomnę co ja wczoraj odwalałam i to co widziałam...
- Ej, Meer? Kolor zmieniłaś... Wszystko gra? - Kastiel objął mnie ramieniem.
- C-Co robisz?
- Korzystam z okazji.
- Jakiej okazji?
- Nie zrozumiesz.
Hej! :)
Jak wam się podoba pomysł z tymi obrazkami zamiast "***"?
Dodałam dwie "nowe" postacie w zakładce BOHATEROWIE
-Wer
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz