Rozdział dziewiąty
- Po co mnie tu przyprowadziłaś?
- Niektórzy mają ci coś do powiedzenia! - mówiąc to, Simona wepchnęła mnie do ogrodu, przez co wylądowałam na trawie...
- Co tam? - lekko zdziwiona popatrzyłam się w stronę głosu. Obok mnie leżała uśmiechnięta Suru.
- S-Su? - białowłosa zaśmiała się i przytuliła mnie. - A-Ale... Cz-czyli... - nie wiem co mam myśleć.
- Lysiu mi wytłumaczył. Przepraszam. - miło, że zrobiła to po tygodniu...
- Czyli... Lysandrowi uwierzyłaś... a mi nie?
- Nie! To nie tak! Przyszedł do mnie i-
- I użyłem odpowiednich argumentów! - zaczerwieniony białowłosy zakrył usta Su i niezręcznie się do mnie uśmiechnął
- Przepraszam Meer!
- Mamo... Za bardzo to przeżywasz, wiesz?
Już bez niepotrzebnych komentarzy oglądałyśmy dalej. Wtedy zaczęłam żałować, że zaprosiłam mamę do oglądania... Tak się wciągnęła, że nawet nie zauważyła, że wyszłam z domu.
Skoro już wyszłam, to postanowiłam przejść się do parku. Liście powoli zaczynały przybierać żółto-pomarańczowe barwy, temperatura spada, a mi się zachciało na spacer iść.
Idąc dalej w stronę parku, zauważyłam dzieci rozdające ulotki. Pierwsza moja myśl - "Pff... To pewnie ci spamerzy, co nie mają nic do roboty, stoją na ulicy i ludziom papierki wpychają", więc próbowałam je ominąć szerokim łukiem, żeby nie dostać tej ulotki. Jednak w moim kierunku zaczęła biec jedna z dziewczynek.
- Kurcze! Wróg mnie zauważył! - wykrzyczałam w myślach [bo można krzyczeć w myślach xd] i poddałam się.
- Proszę Pani! - blond włosa już stała obok mnie z wielkim uśmiechem na twarzy i czerwonym nosem, prawdopodobnie od zimna. - Za dwa tygodnie Halloween, więc razem z naszymi kolegami organizujemy festiwal! Przyjdzie Pani?
- N-Nie wiem... Za bardzo nie obchodzę tego święta...
- Pierwsze bilety za darmo! Mogę dać nawet dwa! - powiedziała dziewczynka i pomachała mi biletami przed nosem. - Albo cztery! - dodała.
- Dobrze, dobrze! Dwa wystarczą!
Już nie wiedziałam co mam zrobić, a nie potrafię odmówić tej dziewczynce...
- Dziękuję Pani bardzo!
Blondynka dała mi bilety i pobiegła do swoich kolegów.
- Te dzieci stoją tutaj od trzech dni, a ty jako jedyna wzięłaś te bilety. - usłyszałam głos i szybko się odwróciłam.
Za mną, na ławce siedziała staruszka ubrana w gruby, szary płaszcz.
- Chcę ci podziękować.
- A-Ale to... Nie ma za co! Naprawdę! - powiedziałam z lekkim zakłopotaniem. - Przecież to nic takiego przyjść na ten festiwal, prawda?
Staruszka milczała.
- C-Czy oni są z sierocińca?
Nie dostałam odpowiedzi. To chyba znaczy, że tak...
Podeszłam do grupki dzieci i zaczepiłam je.
- Mogę pożyczyć? - powiedziałam wskazując na koszyk z biletami.
Dziewczynka przytaknęła i uśmiechnęła się. Zaczęłam nawoływać ludzi i próbowałam rozdać bilety na festiwal. Łatwo nie będzie, ale trzeba spróbować!
- Pośpiesz się! Pośpiesz się! Pośpiesz się!!! - krzyczałem, biegnąc przed siebie.
- Gdzie ci tak śpieszno!? Miałem na dzisiaj plany, wiesz!?
- Pośpiesz się! - powtórzyłem.
Miałem zamiar iść dzisiaj na zakupy z Violettą, ale musiała pomóc tacie, więc wyciągnąłem Armina mówiąc mu, że mam do załatwienia ważną sprawę!
- Alexy! Ja odpadam...
- Nie Armin! Jeszcze chwila i będziemy na miejscu! Prooooooszę! Bardzo chcę mieć tą bluzę...
- Co? Jaką bluzę!? Mogłem sobie siedzieć przed kompem i grać, ale tobie się zachciało kupić bluzę!?
Armin patrzył na mnie zabójczym wzrokiem... Trochę niezręcznie...
- No, ale są plusy, bo widzisz-
- Dla mnie nie ma żadnych plusów! - przerwał mi czarnowłosy. - Wracam do domu.
- Nie wracaj tam!
Podbiegłem do niego i objąłem od tyłu.
- C-C-C-Co!? Alexy! Ludzie się gapią!
Cały czerwony próbował mi się wyrwać. No żeby się brata wstydzić... Przecież na pierwszy rzut oka widać, że jesteśmy bliźniakami...prawda?
- Chłoooooooooopaki!
W naszą stronę biegnie różowy potwór! A nie... to tylko zmarznięta Meer.
- Obchodzicie Halloween?
- Tak sob-
- To wspaniale! Trzymajcie!
Meer wyciągnęła z ładnie ozdobionego koszyka, cztery fioletowe karteczki i wręczyła dwie mi i dwie Arminowi. Dokładnie się im przyjrzałem. To wejściówki na festyn Halloweenowy.
- Dzięki, ale co ty tu robisz? - spytałem.
- Mam dzień pomocy sierocińcowi. - odpowiedziała uśmiechnięta Meer, pociągając przy tym swoim czerwonym od mrozu nosem. - Pewna starsza pani powiedziałam mi, że te dzieci stoją tu od trzech dni i sprzedają bilety, ale nikt nie chce ich kupić, więc rozdają za darmo... Tylko, że i tak nikt ich nie brał... Postanowiłam pomóc im je ro-
Na ramionach różowowłosej pojawiła się czarna kurtka Armina.
- A-Armin nie trzeba.
Meer próbowała oddać kurtkę, ale podszedłem do niej i położyłem rękę na jej głowie.
- Zamarzniesz tutaj. Jest pięć stopni, a ty w takiej cienkiej bluzce biegasz.
Dziewczyna odwzajemniła mój uśmiech i podziękowała Arminowi.
- Dobra Alexy... Mówisz, że tuż za rogiem, tak?
- A-Ale... co?
- No ten twój sklep z bluzą. Za którym rogiem konkretnie?
- Chcesz ze mną iść!? - podskoczyłem ze szczęścia. - Za tym prawym rogiem! - powiedziałem biegnąc w kierunku sklepu.
- Czyli... Którym prawym?
- Chodź po prostu za mną! - powiedziałem zrezygnowany. - Czemu nagle zmieniłeś zdanie?
- No wiesz... Meer ma moją kurtkę, a wolę wrócić z nią do domu, więc poczekam aż skończy i ją odbiorę.
- Czekaj, czekaj. Mówisz o Meer, czy o kurtce?
Armin zarumienił się.
- No o kurtce oczywiście!
- Brzmiało jakbyś mówił o Meer, wiesz?
- Chodź do tego sklepu zanim się rozmyślę!
"Strasznie krótko!"
No wiem, ale chciałam zdążyć, żeby zmieścić się w obiecanym tym tygodniu :)
Tak, więc szykujcie się na 20 faktów o Werze
Następny rozdział... Nie wiem kiedy, ale postaram się jak najszybciej.
W najgorszym przypadku to będzie za dwa tygodnie, ale nie sądzę ;)
Seiko-chan
- S-Su? - białowłosa zaśmiała się i przytuliła mnie. - A-Ale... Cz-czyli... - nie wiem co mam myśleć.
- Lysiu mi wytłumaczył. Przepraszam. - miło, że zrobiła to po tygodniu...
- Czyli... Lysandrowi uwierzyłaś... a mi nie?
- Nie! To nie tak! Przyszedł do mnie i-
- I użyłem odpowiednich argumentów! - zaczerwieniony białowłosy zakrył usta Su i niezręcznie się do mnie uśmiechnął
- Przepraszam Meer!
***
[No to Seiko się z wami wita i czas coś napisać :D]
Cała w skowronkach zalałam płatki mlekiem i zaczęłam je wsuwać. Usiadłam przed telewizorem i włączyłam Porę na Przygodę.
- Znowu te bzdury oglądasz? - za mną stała mama i próbowała wyrwać mi pilot z ręki.
- Żadne bzdury.
- Kochanie, to cię odmóżdża. Już gadasz bez sensu!
- Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne. Usiądź obok, a zobaczysz, że się wciągniesz.
Mama zrobiła tak jak powiedziałam i zaczęłyśmy oglądać razem. Przez pierwsze dwa odcinki wszystko komentowała... Czuję, że dobry byłby z niej hejter... Z trzecim odcinkiem, mama zaczęła się śmiać z form, które przyjmuje Jake. Tak oto JA wygrałam tę bezsensowną kłótnię!
- Pójdę po coś do picia. - powiedziałam i skierowałam się do kuchni. - Też chcesz pooglądać? - zwróciłam się do taty, który obserwował nas przez kilka minut.
- Lepiej bierz te picie i uciekaj... - powiedział tata i wszedł do swojego gabinetu.
-To chyba znaczyło, że... nie chce, prawda? - pomyślałam.
Chwyciłam sok pomarańczowy i wróciłam do mamy.
- Skarbie ominęłaś scenę gdzie Lodowy Król porwał K.B., a Finn się tak wściekł, że o mało go nie zabił!
- Mamo... Za bardzo to przeżywasz, wiesz?
Już bez niepotrzebnych komentarzy oglądałyśmy dalej. Wtedy zaczęłam żałować, że zaprosiłam mamę do oglądania... Tak się wciągnęła, że nawet nie zauważyła, że wyszłam z domu.
Skoro już wyszłam, to postanowiłam przejść się do parku. Liście powoli zaczynały przybierać żółto-pomarańczowe barwy, temperatura spada, a mi się zachciało na spacer iść.
Idąc dalej w stronę parku, zauważyłam dzieci rozdające ulotki. Pierwsza moja myśl - "Pff... To pewnie ci spamerzy, co nie mają nic do roboty, stoją na ulicy i ludziom papierki wpychają", więc próbowałam je ominąć szerokim łukiem, żeby nie dostać tej ulotki. Jednak w moim kierunku zaczęła biec jedna z dziewczynek.
- Kurcze! Wróg mnie zauważył! - wykrzyczałam w myślach [bo można krzyczeć w myślach xd] i poddałam się.
- Proszę Pani! - blond włosa już stała obok mnie z wielkim uśmiechem na twarzy i czerwonym nosem, prawdopodobnie od zimna. - Za dwa tygodnie Halloween, więc razem z naszymi kolegami organizujemy festiwal! Przyjdzie Pani?
- N-Nie wiem... Za bardzo nie obchodzę tego święta...
- Pierwsze bilety za darmo! Mogę dać nawet dwa! - powiedziała dziewczynka i pomachała mi biletami przed nosem. - Albo cztery! - dodała.
- Dobrze, dobrze! Dwa wystarczą!
Już nie wiedziałam co mam zrobić, a nie potrafię odmówić tej dziewczynce...
- Dziękuję Pani bardzo!
Blondynka dała mi bilety i pobiegła do swoich kolegów.
- Te dzieci stoją tutaj od trzech dni, a ty jako jedyna wzięłaś te bilety. - usłyszałam głos i szybko się odwróciłam.
Za mną, na ławce siedziała staruszka ubrana w gruby, szary płaszcz.
- Chcę ci podziękować.
- A-Ale to... Nie ma za co! Naprawdę! - powiedziałam z lekkim zakłopotaniem. - Przecież to nic takiego przyjść na ten festiwal, prawda?
Staruszka milczała.
- C-Czy oni są z sierocińca?
Nie dostałam odpowiedzi. To chyba znaczy, że tak...
Podeszłam do grupki dzieci i zaczepiłam je.
- Mogę pożyczyć? - powiedziałam wskazując na koszyk z biletami.
Dziewczynka przytaknęła i uśmiechnęła się. Zaczęłam nawoływać ludzi i próbowałam rozdać bilety na festiwal. Łatwo nie będzie, ale trzeba spróbować!
***
[ Łatwo się domyślić kogo to myśli, więc bezsensu pisać :) ]
- Gdzie ci tak śpieszno!? Miałem na dzisiaj plany, wiesz!?
- Pośpiesz się! - powtórzyłem.
Miałem zamiar iść dzisiaj na zakupy z Violettą, ale musiała pomóc tacie, więc wyciągnąłem Armina mówiąc mu, że mam do załatwienia ważną sprawę!
- Alexy! Ja odpadam...
- Nie Armin! Jeszcze chwila i będziemy na miejscu! Prooooooszę! Bardzo chcę mieć tą bluzę...
- Co? Jaką bluzę!? Mogłem sobie siedzieć przed kompem i grać, ale tobie się zachciało kupić bluzę!?
Armin patrzył na mnie zabójczym wzrokiem... Trochę niezręcznie...
- No, ale są plusy, bo widzisz-
- Dla mnie nie ma żadnych plusów! - przerwał mi czarnowłosy. - Wracam do domu.
- Nie wracaj tam!
Podbiegłem do niego i objąłem od tyłu.
- C-C-C-Co!? Alexy! Ludzie się gapią!
Cały czerwony próbował mi się wyrwać. No żeby się brata wstydzić... Przecież na pierwszy rzut oka widać, że jesteśmy bliźniakami...prawda?
- Chłoooooooooopaki!
W naszą stronę biegnie różowy potwór! A nie... to tylko zmarznięta Meer.
- Obchodzicie Halloween?
- Tak sob-
- To wspaniale! Trzymajcie!
Meer wyciągnęła z ładnie ozdobionego koszyka, cztery fioletowe karteczki i wręczyła dwie mi i dwie Arminowi. Dokładnie się im przyjrzałem. To wejściówki na festyn Halloweenowy.
- Dzięki, ale co ty tu robisz? - spytałem.
- Mam dzień pomocy sierocińcowi. - odpowiedziała uśmiechnięta Meer, pociągając przy tym swoim czerwonym od mrozu nosem. - Pewna starsza pani powiedziałam mi, że te dzieci stoją tu od trzech dni i sprzedają bilety, ale nikt nie chce ich kupić, więc rozdają za darmo... Tylko, że i tak nikt ich nie brał... Postanowiłam pomóc im je ro-
Na ramionach różowowłosej pojawiła się czarna kurtka Armina.
- A-Armin nie trzeba.
Meer próbowała oddać kurtkę, ale podszedłem do niej i położyłem rękę na jej głowie.
- Zamarzniesz tutaj. Jest pięć stopni, a ty w takiej cienkiej bluzce biegasz.
Dziewczyna odwzajemniła mój uśmiech i podziękowała Arminowi.
- Dobra Alexy... Mówisz, że tuż za rogiem, tak?
- A-Ale... co?
- No ten twój sklep z bluzą. Za którym rogiem konkretnie?
- Chcesz ze mną iść!? - podskoczyłem ze szczęścia. - Za tym prawym rogiem! - powiedziałem biegnąc w kierunku sklepu.
- Czyli... Którym prawym?
- Chodź po prostu za mną! - powiedziałem zrezygnowany. - Czemu nagle zmieniłeś zdanie?
- No wiesz... Meer ma moją kurtkę, a wolę wrócić z nią do domu, więc poczekam aż skończy i ją odbiorę.
- Czekaj, czekaj. Mówisz o Meer, czy o kurtce?
Armin zarumienił się.
- No o kurtce oczywiście!
- Brzmiało jakbyś mówił o Meer, wiesz?
- Chodź do tego sklepu zanim się rozmyślę!
~*~
"Strasznie krótko!"
No wiem, ale chciałam zdążyć, żeby zmieścić się w obiecanym tym tygodniu :)
Tak, więc szykujcie się na 20 faktów o Werze
Następny rozdział... Nie wiem kiedy, ale postaram się jak najszybciej.
W najgorszym przypadku to będzie za dwa tygodnie, ale nie sądzę ;)
Seiko-chan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz