niedziela, 2 listopada 2014

"Bilety" IX

Rozdział dziewiąty

- Po co mnie tu przyprowadziłaś?

- Niektórzy mają ci coś do powiedzenia! - mówiąc to, Simona wepchnęła mnie do ogrodu, przez co wylądowałam na trawie...

- Co tam? - lekko zdziwiona popatrzyłam się w stronę głosu. Obok mnie leżała uśmiechnięta Suru.

- S-Su? - białowłosa zaśmiała się i przytuliła mnie. - A-Ale... Cz-czyli... - nie wiem co mam myśleć.

- Lysiu mi wytłumaczył. Przepraszam. - miło, że zrobiła to po tygodniu...

- Czyli... Lysandrowi uwierzyłaś... a mi nie?

- Nie! To nie tak! Przyszedł do mnie i-

- I użyłem odpowiednich argumentów! - zaczerwieniony białowłosy zakrył usta Su i niezręcznie się do mnie uśmiechnął

- Przepraszam Meer!

***
[No to Seiko się z wami wita i czas coś napisać :D]

Cała w skowronkach zalałam płatki mlekiem i zaczęłam je wsuwać. Usiadłam przed telewizorem i włączyłam Porę na Przygodę.

- Znowu te bzdury oglądasz? - za mną stała mama i próbowała wyrwać mi pilot z ręki.

- Żadne bzdury. 

- Kochanie, to cię odmóżdża. Już gadasz bez sensu!

- Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne. Usiądź obok, a zobaczysz, że się wciągniesz. 
Mama zrobiła tak jak powiedziałam i zaczęłyśmy oglądać razem. Przez pierwsze dwa odcinki wszystko komentowała... Czuję, że dobry byłby z niej hejter... Z trzecim odcinkiem, mama zaczęła się śmiać z form, które przyjmuje Jake. Tak oto JA wygrałam tę bezsensowną kłótnię!
- Pójdę po coś do picia. - powiedziałam i skierowałam się do kuchni. - Też chcesz pooglądać? - zwróciłam się do taty, który obserwował nas przez kilka minut.

- Lepiej bierz te picie i uciekaj... - powiedział tata i wszedł do swojego gabinetu. 

-To chyba znaczyło, że... nie chce, prawda? - pomyślałam.
Chwyciłam sok pomarańczowy i wróciłam do mamy.

- Skarbie ominęłaś scenę gdzie Lodowy Król porwał K.B., a Finn się tak wściekł, że o mało go nie zabił!

- Mamo... Za bardzo to przeżywasz, wiesz?
Już bez niepotrzebnych komentarzy oglądałyśmy dalej. Wtedy zaczęłam żałować, że zaprosiłam mamę do oglądania... Tak się wciągnęła, że nawet nie zauważyła, że wyszłam z domu.
Skoro już wyszłam, to postanowiłam przejść się do parku. Liście powoli zaczynały przybierać żółto-pomarańczowe barwy, temperatura spada, a mi się zachciało na spacer iść.
Idąc dalej w stronę parku, zauważyłam dzieci rozdające ulotki. Pierwsza moja myśl - "Pff... To pewnie ci spamerzy, co nie mają nic do roboty, stoją na ulicy i ludziom papierki wpychają", więc próbowałam je ominąć szerokim łukiem, żeby nie dostać tej ulotki. Jednak w moim kierunku zaczęła biec jedna z dziewczynek.
- Kurcze! Wróg mnie zauważył! - wykrzyczałam w myślach [bo można krzyczeć w myślach xd] i poddałam się.

- Proszę Pani! - blond włosa już stała obok mnie z wielkim uśmiechem na twarzy i czerwonym nosem, prawdopodobnie od zimna. - Za dwa tygodnie Halloween, więc razem z naszymi kolegami organizujemy festiwal! Przyjdzie Pani?

- N-Nie wiem... Za bardzo nie obchodzę tego święta...

- Pierwsze bilety za darmo! Mogę dać nawet dwa! - powiedziała dziewczynka i pomachała mi biletami przed nosem. - Albo cztery! - dodała.

- Dobrze, dobrze! Dwa wystarczą!
Już nie wiedziałam co mam zrobić, a nie potrafię odmówić tej dziewczynce...

- Dziękuję Pani bardzo!
Blondynka dała mi bilety i pobiegła do swoich kolegów.

- Te dzieci stoją tutaj od trzech dni, a ty jako jedyna wzięłaś te bilety. - usłyszałam głos i szybko się odwróciłam.
Za mną, na ławce siedziała staruszka ubrana w gruby, szary płaszcz.
- Chcę ci podziękować.

- A-Ale to... Nie ma za co! Naprawdę! - powiedziałam z lekkim zakłopotaniem. - Przecież to nic takiego przyjść na ten festiwal, prawda?
Staruszka milczała.
- C-Czy oni są z sierocińca?
Nie dostałam odpowiedzi. To chyba znaczy, że tak...
Podeszłam do grupki dzieci i zaczepiłam je.
- Mogę pożyczyć? - powiedziałam wskazując na koszyk z biletami.
Dziewczynka przytaknęła i uśmiechnęła się. Zaczęłam nawoływać ludzi i próbowałam rozdać bilety na festiwal. Łatwo nie będzie, ale trzeba spróbować!

***
[ Łatwo się domyślić kogo to myśli, więc bezsensu pisać :) ]

- Pośpiesz się! Pośpiesz się! Pośpiesz się!!! - krzyczałem, biegnąc przed siebie.

- Gdzie ci tak śpieszno!? Miałem na dzisiaj plany, wiesz!?

- Pośpiesz się! - powtórzyłem.
Miałem zamiar iść dzisiaj na zakupy z Violettą, ale musiała pomóc tacie, więc wyciągnąłem Armina mówiąc mu, że mam do załatwienia ważną sprawę!

- Alexy! Ja odpadam...

- Nie Armin! Jeszcze chwila i będziemy na miejscu! Prooooooszę! Bardzo chcę mieć tą bluzę...

- Co? Jaką bluzę!? Mogłem sobie siedzieć przed kompem i grać, ale tobie się zachciało kupić bluzę!?
Armin patrzył na mnie zabójczym wzrokiem... Trochę niezręcznie...

- No, ale są plusy, bo widzisz-

- Dla mnie nie ma żadnych plusów! - przerwał mi czarnowłosy. - Wracam do domu.

- Nie wracaj tam!
Podbiegłem do niego i objąłem od tyłu.

- C-C-C-Co!? Alexy! Ludzie się gapią!
Cały czerwony próbował mi się wyrwać. No żeby się brata wstydzić... Przecież na pierwszy rzut oka widać, że jesteśmy bliźniakami...prawda?

- Chłoooooooooopaki!
W naszą stronę biegnie różowy potwór! A nie... to tylko zmarznięta Meer.
- Obchodzicie Halloween?

- Tak sob-

- To wspaniale! Trzymajcie!
Meer wyciągnęła z ładnie ozdobionego koszyka, cztery fioletowe karteczki i wręczyła dwie mi i dwie Arminowi. Dokładnie się im przyjrzałem. To wejściówki na festyn Halloweenowy.

- Dzięki, ale co ty tu robisz? - spytałem.

- Mam dzień pomocy sierocińcowi. - odpowiedziała uśmiechnięta Meer, pociągając przy tym swoim czerwonym od mrozu nosem. - Pewna starsza pani powiedziałam mi, że te dzieci stoją tu od trzech dni i sprzedają bilety, ale nikt nie chce ich kupić, więc rozdają za darmo... Tylko, że i tak nikt ich nie brał... Postanowiłam pomóc im je ro-
Na ramionach różowowłosej pojawiła się czarna kurtka Armina.

- A-Armin nie trzeba.
Meer próbowała oddać kurtkę, ale podszedłem do niej i położyłem rękę na jej głowie.

- Zamarzniesz tutaj. Jest pięć stopni, a ty w takiej cienkiej bluzce biegasz.
Dziewczyna odwzajemniła mój uśmiech i podziękowała Arminowi.

- Dobra Alexy... Mówisz, że tuż za rogiem, tak?

- A-Ale... co?

- No ten twój sklep z bluzą. Za którym rogiem konkretnie?

- Chcesz ze mną iść!? - podskoczyłem ze szczęścia. - Za tym prawym rogiem! - powiedziałem biegnąc w kierunku sklepu.

- Czyli... Którym prawym?

- Chodź po prostu za mną! - powiedziałem zrezygnowany. - Czemu nagle zmieniłeś zdanie?

- No wiesz... Meer ma moją kurtkę, a wolę wrócić z nią do domu, więc poczekam aż skończy i ją odbiorę.

- Czekaj, czekaj. Mówisz o Meer, czy o kurtce?
Armin zarumienił się.

- No o kurtce oczywiście!

- Brzmiało jakbyś mówił o Meer, wiesz?

- Chodź do tego sklepu zanim się rozmyślę!

~*~

"Strasznie krótko!"

No wiem, ale chciałam zdążyć, żeby zmieścić się w obiecanym tym tygodniu :)
Tak, więc szykujcie się na 20 faktów o Werze
Następny rozdział... Nie wiem kiedy, ale postaram się jak najszybciej.
W najgorszym przypadku to będzie za dwa tygodnie, ale nie sądzę ;)

Seiko-chan






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz