Rozdział siódmy
- Siostrzyczko! Pora wstawać! - Kevin wszedł do mojego pokoju.
- Co ty taki miły?
- Rodzice mi kazali... - zaśmialiśmy się. - Złaź na śniadanie.
- Yop! - w ekspresowym tempie ubrałam czerwoną koszulkę z "20" na piersiach, jeansy i adidasy, po czym zeszłam na dół.
- Tosty dla solenizantów. - tata podał talerz z jedzeniem. - Macie na dzisiaj jakieś plany?
- Ja bym chciał pojechać-
- No to skoro nic nie zaplanowaliście, to pojedziecie razem ze mną do centrum handlowego. - mama przerwała Kevinowi. Ja się ucieszyłam, ale on nie za bardzo...
- Proszę cię... Po co-
- Siemanko! - tym razem przerwał mu Flyn. - Ja też chcę jechać!
- Będziesz się tam nudzić. - mama odeszła od stołu.
- Czyli on będzie się nudzić, a ja świetnie bawić!? - haha! Kevin próbuje przekonać mamę!
- Zbieramy się!
***
- Żartujesz, prawda? - zamiast do centrum handlowego, pojechaliśmy do... Wesołego Miasteczka... Najlepsze jest to, że właśnie stoimy przed wejściem do "Jaskini zakochanych"... - Masz nie po kolei!
- Zauważyłam u was mały konflikt, więc powinniście tam wejść!
- Mamo! Mam tam wejść z bratem!? I to bliźniakiem!?
- Dokładnie! Nigdy tam nie wejdę... Z nią! - mama w ogóle nas nie słuchała i wsadziła nas do wagonu w kształcie łabędzia... Kogo ja mam w rodzinie...? - M-A-S-A-K-R-A!
- Nie musiałeś tego literować... - wagon ruszył. Jechaliśmy z prędkością światła! Całe 2km/h! Ja chcę stąd wyjść!!!
- AAA!!! - kiedy wjechaliśmy do "jaskini" ukazał nam się pokój... Cały różowy! Na każdej ścianie było po milion serc... - Nie rozumiem! Co w tym romantycznego!?
- Nie wrzeszcz...
- Jak możesz być taka wyluzowana!? Przecież tu jest tyle różu!!!! I jeszcze twoje włosy!!! - zakryłam mu usta dłonią.
- Możesz być cicho!? Nie jestem przecież ślepa... Zawsze wiedziałam, że mama to wariatka, ale żeby wysyłać rodzeństwo do "Jaskini zakochanych"? - po chwili namysłu... - Mam pomysł! - wysiadłam z wagonu.
- Co ty robisz? - zaczęłam iść w stronę wyjścia. - Nie zostawiaj mnie! - Kevin zrobił to samo. Mina mamy była bezcenna!
- No wiecie... Gdzie łabądek? - łabądek?
- Mniejsza! Możemy już wracać?
***
Kevin zabrał Flyna na spacer... W sumie to bardziej Flyn wyciągnął Kevina na dwór, ale co to za różnica! Ja zabrałam się za coś związanego z urodzinami. Chwyciłam telefon i zadzwoniłam do Suru. Po kilku minutach już stała pod drzwiami.
- Ohayo!
- Więcej tego nie miałaś!? - białowłosa weszła do mojego domu cała zapakowana! Dwie duże poduchy, cztery torby, maskotka, jedzenie...
- Do której możesz wytrzymać?
- O co ci chodzi?
- O której zamierzasz iść spać?
- No... Jak najpóźniej, tak?
- Prawidłowo! - zaprowadziłam Su do mojego pokoju. Rzuciłyśmy się na dwuosobowe łóżko i zaczęłyśmy rozpakowywać cztery torby, które przyniosła białowłosa.
- Telefon, ładowarka, piżama, słodkie kapcie, szlafrok, książka, druga książka, trzecia i czwarta, laptop, film, gazeta, drugi telefon, wiatrak? Dwie bluzki, czerwone spodnie, białe spodnie, jeansy, japonki, adidasy...? Przyszłaś tu na noc, czy na miesiąc?
- Nigdy nie wiesz co może się przydać! - taaaa... - Teraz jest najlepsza godzina na zabawę w stylistki! - po to były potszebne jej tyle ubrań! Zaraz...
- Stylistki!? Nie, nie, nie i nie!
- No proszę! Zawsze ubierasz się jak chłopak! Chciałabym cię zobaczyć w sukience. Proooooszę!
- Sukienka może być, ale nie ma mowy o rajstopach, jasne?
- Arigato! - Suru zaczęła grzebać w jednej z jej toreb. Wyjęła z niej bladoróżową sukienkę sięgającą przez kolana, białe japonki i biżuterię. - Najpierw zajmiemy się twoją fryzurą! - na co ja się zgodziłam... - Co powiesz na to... Masz tak długie włosy, że warkocz będzie sięgał za tyłek. Zaplotę go tak-
- Z tego co powiedziałaś zrozumiałam tylko warkocz, zaplotę i tyłek, więc nic nie mów tylko zrób to jak najszybciej. - Su zaplotła mi warkocz, wplątując w niego lekko różowe stokrotki.
- Pięknie! Teraz ubranie! Szybko! - rzuciła we mnie przygotowaną wcześniej sukienką. Nie zostało mi nic innego jak tylko ubranie jej... - Czemu jesteś taka słodka!? No tak, to moja robota! - zabardzo sobie schlebiasz... - Jeszcze pare szczegółów... - takie jak japonki, bransoletki i kolczyki. Już nawet zapomniałam, że mam przekłute uszy! Dziwne, że jeszcze nie zarosły... - Ostatnie to makijaż, a potem sesja zdjęciowa!
- Nie zgadzam się na żadną sesję!
- Nie musisz o niej wiedzieć... - co proszę!? - Chodź, chodź! - białowłosa posadziła mnie na krześle i wyjęła kosmetyki.
- Tylko nie przesadzaj!
- Oczywiście! - zamknęłam oczy i pozwoliłam jej robić z moją twarzą co tylko chciała. - Skończyłam! Zobacz się! - stanęłam przez lustrem... - Kawaii!!! - zapomniałam wspomnieć o małym szczególe! Moja przyjaciółka jest Otaku (dla niewtajemniczonych OTAKU - fan anime, mangi i wszystkiego z tym związanego). - Muszę zrobić tą sesję...! - Su zaczęła coś do siebie szeptać, ale nic nie mogłam usłyszeć...
- To skoro już mnie przebrałaś, co chcesz robić? - białowłosa zaczęła układać kolorowe poduszki wokół fioletowej pufy.
- Połóż się tu na brzuchu. - zrobiłam tak jak kazała. Su podała mi do ręki komórkę. - Zadzwoń, albo popisz sobie z Si i Hi. - no tak! Simona i Hirubishi musiały wyjechać dwa tygodnie temu... Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy... - Dobra! Teraz czas na kino!
- Jakie kino!?
- Domowe. Przyniosłam dużo rewelacyjnych komedii! A na noc mam horrory. Chyba, że będziesz wolała oglądać "Seks w wielkim mieście". - ... cooooo!?
- Nie... Dzięki...
- Jak chcesz. - pomogłam wyjąć z jej torby różne filmy, ale przerwał mi telefon.
- Tak?
- Meer!
- Flyn? O co chodzi?
- Przyjedziesz do szpitala?
- Jakiego szpitala!? Co się stało!?
- Mieliśmy taki mały wyadek... To przyjedziesz?
Szybko się rozłączyłam i złapałam Su za rękę.
- Gdzie idziemy?
- Kierunek-Szpital!
***
Zabrałyśmy się autobusem i po kilku minutach byłyśmy na miejscu.
- Gdzie są moi bracia!?
- Przepraszam, ale jak się nazywają?
- Kevin i Flyn Blue! - pielęgniarka wskazała nam pokój. Wbiegłam do niego jak najszybciej. - Matko! To nazywasz małym wypadkiem!? - dziesięciolatek miał nogę w gipsie i zabandarzowaną głowę, a Kevin był nieprzytomny, również zabandarzowany i posiniaczony!
- Co się wam stało!? - Suru również nie mogła uwieżyć własnym oczom.
- No... Idziemy, idziemy, idziemy i nagle jedzie ciężarówka, a za nią policja... No i ta ciężarówka w nas wjechała...
- Cooo!? - jakim cudem on ma tylko złamaną nogę!? Chwila... Coś złapało mnie za rękę!
- Śliczna...
- Kevin! - rzuciłam się na niego. Przytuliłam i nie chciałam póścić.
- Widzisz? Jemu się podobasz! - Su zrobiła dumną minę.
- Witam. Czy któraś z pań jest rodziną tych chłopców? - do sali wszedł lekarz.
- Ja jestem ich siostrą.
- Mogę panią poprosić na chwilę? - wyszłam z lekarzem na korytarz.
- Przykro mi, ale nic już się nie da zrobić.
- Co!? Przecież Flyn tylko złamał nogę, a Kevin jest potłuczony!
- Obrażenia wewnętrzne są zbyt poważne. Przykro mi.
- To pana praca! Na pewno da się coś zrobić!
- To koniec i niech panienka się z tym pogodzi.
- To nie prawda! Oni nie mogą umrzeć!
- Próbowaliśmy wszystkiego... - w jeden dzień!? Ten lekarz jest jakiś podejrzany!
- Nie może pan! - poszedł sobie... Co to za lekarz!? Potrzebuję chwilę na ochłonięcie...
Zamknęłam się w łazience i skuliłam się w kącie. - Oni... Umrą...? T-To tylko zły sen... Tak! Napewno to tylko koszmar!
- Sorry, ale co robisz w męskim kiblu? - zza kabiny usłyszałam jakiegoś chłopaka. Dopiero teraz zauważyłam, że siedzę obok pisuaru...
- Jeszcze lepiej... - otworzyłam kabinę, a moim oczom ukazał się wysoki, czarnowłosy chłopak o czekoladowych oczach. - Dzięki za poinformowanie...
- To musi być jakaś grybsza sprawa, skoro pomyliłaś damski kibel z męskim.
- Ta...
- Kastiel jestem.
- Meer. Wydaje mi się, czy jesteśmy w tym samym wieku? Jestem w drugiej klasie gimnazjum...
- No to masz rację! Chcesz to mogę cię odprowadzić do... Tam gdzie idziesz. - ładny uśmiech...
- Mam tu braci... którzy mają umrzeć...
- No to faktycznie gruba sprawa. Ja mam tu młodszą siostrę. - miło mi się z nim rozmawia.
Kastiel odprowadził mnie do pokoju chłopaków i pożegnaliśmy się.
- C-Cześć...
- Tak długo cię nie widziałem! Gdzie się podziewałaś? - jak widać, Kevin czuje się lepiej!
- Rozmawiałam z lekarzem...
- I? Jaka-
- Meer zaśpiewaj coś dla nas! Proszę!
- Dobrze mały...
- Meer śpiewa!? Pozwól, że wspaniała Suru cię oceni! - zaśpiewałam im "I See Fire". Wszyscy bili brawa, ale i tak byłam smutna...
- M-Meer? - podeszłam do Flyna - Umrę?
- N-Nie! Obiecuję! Nie umrzesz!
- Jeśli tak, to chcę żebyś była przy mnie. - po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
- O-Obiecasz mi coś?
- Tak, Kevin!
- U-Ubieraj się jak dziewczyna, d-dobra?
- Tak! - położyłam głowę na dłoni mojego bliźniaka.
- Nigdy ci tego nie... mówiłem... k-kocham cię... - zapanowała cisza.
- Meer! On nie oddycha! - podniosłam się i popatrzyłam na Kevina. Wybuchłam płaczem, a Su wybiegła z sali.
- Kevin! Kevin! - dosłownie po sekundzie przyszedł lekarz. Kazał nam wyjść, ale ja nie chciałam... Trzeba było mnie wyciągać siłą... Rzuciłam się na podłogę i... Tego już nawet płaczem nie można nazwać...
- Meer...?
- Kastiel! - rzuciłam mu się na szyję. - Wnioskuję, że oni... - płakałam mu na ramieniu przez długi czas, aż w końcu przyszła białowłosa.
- Meer... L-Lekarz powiedział... - w jej oczach zobaczyłam łzy... - Oni nie żyją! - przytuliła się do mnie.
TERAŹNIEJSZOŚĆ
Opowiedziałam Lysandrowi całą historię, a on ani razu nic nie powiedział. Pozwolił mi wszystko powiedzieć i wypłakać się na jego ramieniu.
$$$
Siemanko! W końcu jest! To chyba najdłuższy rozdział.
Obiecuję, obiecuję, a i tak robię coś innego, więc:
ROZDZIAŁ BĘDZIE WTEDY, KIEDY BĘDZIE ;)
Wer <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz