Rozdział III
*Meer*
Gwałtownie podniosłam się do pozycji siedzącej i pierwsze co zobaczyłam to, że zajęłam miejsce marznącego na fotelu Kentina. Wstałam z kanapy i przykryłam go kocem. Idąc na górę spojrzałam na godzinę w komórce i ku mojemu zdziwieniu była czternasta... Jakim cudem oni wszyscy jeszcze spali? Lekko zakłopotana przebrałam się i zaczęłam robić dla wszystkich śniadanie. Sama nie wiem czemu, ale zaczęłam nucić jakąś piosenkę, gdy poczułam rękę na moim ramieniu i z przerażona lekko podskoczyłam.
- Sorry... Nie chciałem cię wystraszyć. - popatrzyłam się w górę i ujrzałam Armina sięgającego po sok w szafce nade mną.
- Spoko, ale następnym razem daj po sobie znak, a nie pojawiasz się jak duch... - on tylko uśmiechnął się i nalał napój do szklanki. Nałożyłam jajecznicę na talerze i poprosiłam chłopaka aby razem z Alexym obudzili wszystkich. On zasalutował i poszedł na górę, a po chwili na dół zeszły dziewczyny i bliźniacy, ale nigdzie nie było Kentina. - Zacznijcie jeść, a ja pójdę po naszą zgubę. - z uśmiechem weszłam do salonu i ujrzałam śpiącego bruneta. Wyglądał tak słodko, ale mówi się trudno... Trzeba iść jeść. - Kentin... - powiedziałam ciepło, lekko szturchając go w ramię, ale on tylko mruknął. Dotknęłam jego czoła i po tym co poczułam, pobiegłam po termometr.
- Co tak biegasz?
- Kentin chyba ma gorączkę. - Su poszła razem ze mną do salonu i przykucnęła przy fotelu. Chłopak miał straszne drgawki, a termometr wskazywał 38,5 stopni.
- Ken. Obudź się. - ona również zaczęła go lekko szturchać.
- CO!? - chłopak zerwał się z fotela, ale zaraz potem zakręciło mu się w głowie i usiadł.
- Spokojnie... - uśmiechając się przykryłam go kocem, a on wtulił się w niego jak małe dziecko do pluszaka.
Poszłam do kuchni gdzie wszyscy jedli śniadanie i nic nie mówiąc wzięłam coś na zbicie gorączki. Razem z Suru pomogłyśmy chłopakowi położyć się na kanapie i pozwoliłyśmy mu się zdrzemnąć.
Zjadłyśmy śniadanie i dołączyłyśmy do reszty.
- Oddawaj! To moje!
- Nigdy! - zobaczyłam jak bliźniacy kłócą się o konsolę. - Ja też chcę zagrać! - Alexy biegał po całym pokoju z urządzeniem w ręce.
- Armin! Stop!
- A-ale!
- Alexy też ma prawo grać... - z grymasem na twarzy założył ręce na klatce piersiowej. - Bez fochów proszę! - jak na złość... Ten się odwrócił! Wiem co mu poprawi humor! Wzięłam poduszkę do ręki i rzuciłam nią w chłopaka, a ten mi oddał. Potem dołączyły się dziewczyny oraz Alexy i rozpętała się wojna!
Poduszki latały po pokoju! Nie było takiej osoby, która nie dostała. W pewnym momencie chwyciłam poduszkę lecącą w moją stronę, rzuciłam w przypadkowe miejsce i zamknęłam się w łazience śmiejąc się.
- Otwieraj! - zza drzwi dochodził głos Alexy'ego
- Nie! - nagle usłyszałam jak ktoś przekręca klucz z drugiej strony... Brawo Meer! Zostawiłaś klucze...
- Mamy cię! - bliźniacy chwycili mnie za nogi i wyciągnęli z łazienki okładając przy tym poduchami. Świetnie się bawiłam!
- Kurde... Ale mi nie dobrze... - mówiąc sam do siebie wstałem i poszedłem w stronę krzyków. Wszedłem do salonu... - Auu... - dostałem poduszką w twarz i sam nie wiem czemu, ale straciłem równowagę.
- Kentin? - trzymając się za głowę zobaczyłem jak Meer siedzi przy mnie i po chwili pomogła mi wstać.
- Przepraszam. - ech Alexy... Nie ważne.
- Czemu nie zawołałeś? Nie wiem czy zauważyłeś, ale twój organizm jest osłabiony...
- Nie rób mi wykładów. Wiem. - przewróciła oczami i uśmiechnęła się. Poczułem rękę na nadgarstku i już siedziałem przy talerzu z jajecznicą.
- Mam nadzieję, że jesteś głodny bo sporo tego zostało! - Meer poklepała mnie po ramieniu z wielkim uśmiechem na twarzy, pokazując patelnię z jedzeniem.
Weekend! Nie dość, że nasza imprezka się udała to jeszcze dzisiaj umówiłam się Rozą na zakupy!
- AUĆ! - "jak się poznaliście? A... Wpadłam na niego przed domem." -_-
- Sorrki! - popatrzyłam się w górę i ujrzałam wysokiego blondyna z zielonymi oczami. Ubrany był w biały T-Shirt, czarne spodnie i szarą bejsbolówkę. Pomógł mi wstać, a ja otrzepałam tyłek i stanęłam prosto. Był ode mnie wyższy o głowę... - Nazywam się Daniel! - podał mi rękę z wielkim uśmiechem. Chwila... Jak mogłam go nie poznać!?
- Daniel! - rzuciłam mu się na szyję. To mój przyjaciel. Poznałam go dwa lata temu na wakacjach! Spędzaliśmy każdą wolną chwilę, ale wakacje... Ja to wakacje, kiedyś muszą się skończyć.
- T-tak...? - on też mnie nie rozpoznał. Daniel jest o trzy lata starszy ode mnie, ale to nie zmienia faktu, że go bardzo lubię! Dokładnie sześć lat temu zmarła jego matka, a ojciec się załamał i zaczął pić. Chłopak musiał szybko dorosnąć i wychować trójkę braci.
- Nie poznajesz mnie? - pokręcił głową, a ja spojrzałam mu w oczy - Pinkie Pie? - tak mnie kiedyś przezywał z powodu moich różowych włosów...
- Meer!? - pokiwałam głową i znowu się przytuliłam. - Mieszkasz tutaj? - wskazał palcem mój dom i się uśmiechnął.
- Tak. A ty gdzie?
- Obok! - CO!? I nigdy go nie widziałam!? Stałam chwilę z rozdziawioną paszczą, a on złapał mnie za podbródek i zamknął usta śmiejąc się przy tym.
- Siema stary! - Daniel odpowiedział mu i słyszałam za plecami jak przybijają sobie dłonie.
- Co tak stoisz? - odwróciłam się napięcie i zobaczyłam Kastiela.
- Znacie się? - byłam jeszcze bardziej zdziwiona.
- Od dawna! - popatrzył się na mnie z tym swoim uśmieszkiem...
- Dobra. Nie ważne. Muszę już iść. Cześć! - pożegnałam się z nimi w biegu, ale poczułam uścisk na nadgarstku.
- Już uciekasz? Dopiero przyszedłem. - miałam ochotę odpowiedzieć mu "no właśnie"...
- Kastiel. Śpieszę się! I zluzuj trochę, to boli! - przybliżył mnie do siebie i puścił moją rękę.
- Na pewno?
- Daj spokój. - dziękuję Daniel! Szybko pobiegłam do Rozy
- No ileż można na ciebie czekać!?
- Sorry, ale spotkałam dawnego przyjaciela, a potem przyszedł Kastiel...
- Kastiel?
- Nie ważne. Idziemy? - w tym samym momencie Rozalia chwyciła mnie za rękę i zaciągnęła do sklepu... Jakie tam były wspaniałe ciuchy! Białowłosa wybrała dla mnie kilka kompletów m.i.
~ różową bluzkę z białym królikiem, jeansową kamizelkę, trampki i jeansy
~ białą sukienkę z wielkim, czarnym pasem pod piersiami i czarne buty
~ białą koszulkę na ramiączkach, błękitną, prześwitującą koszulę ze złotymi guziki, jeansy i trampki
Powiedziała, że jak mi się spodoba to kupi mi wszystkie komplety. Co ona myśli, że jestem biedna?
Uparłam się, że zapłacę za siebie, ale nie... Jak tylko wyszłam z przymierzalni, Roza oznajmiła, że już to kupiła! I nie chciała powiedzieć ile to kosztowało... Nie cierpię takich sytuacji!
Pożegnałam się z białowłosą i poszłam w stronę domu z nadzieją, że mama ugotowała coś dobrego!
- Meeruś! Jak się dawno nie widzieliśmy!
- Nie mów na mnie "Meeruś"... Tylko Simona tak na mnie mówi... I mama... I Suru... Nie ważne! Ty nie!
- Czemu? Przecież lubisz jak się na ciebie mówi Meeruś.
- Umówmy się tak Kastuś... - uśmiechnął się złowieszczo - Ja nazywam cię Kastiel, a ty mnie Meer!
- To czemu...
- Cicho! - nie cierpię jak mnie wkurza! Teraz wiem co czuje Su.
- Ale nie wiesz...
- Cicho!
- Meeruś...
- Zamknij się! - wybuchłam. Odwróciłam się i zacisnęłam ręce w pięści. Wolnym krokiem podeszłam do chłopaka i posłałam mu spojrzenie mówiące "zabiję cię!"
- Ktoś tu się wkurzył? - ... No co ty!? Niech ten głupi uśmiech zniknie z jego twarzy! Nadepnęłam mu na stopę swoimi szpilkami! - AUĆ! Jesteś chora!? - klą coś pod nosem...
- Trzeba było mnie nie wkurzać. - nie miałam wyrzutów. Mimo, że zrobiłam to za mocno i teraz ledwo chodził... Nie, nie mam wyrzutów.
- Zadowolona? - kiwnęłam głową z uśmiechem na twarzy i podeszłam do niego. - Nie zbliżaj się demonie! - zaśmiałam się tylko i zaprowadziłam go do swojego domu.
- A kto to?
- Jestem mordercą, ale niech to pozostanie między nami... - szturchnęłam szepczącego Kastiel i zaprowadziłam go na górę.
- Mamo. To jest mój kolega ze szkoły i coś mu się stało w nogę, więc przyprowadziłam go tutaj... - usłyszałam jak Kastiel coś tam mówi. Chyba mnie przedrzeźniał: "coś się stało...". No w sumie to przecież coś się stało!
- Dobra. - pobiegłam do chłopaka i zobaczyłam jak ogląda zdjęcia na komodzie.
- Co robisz? - nagle zniknął mu uśmiech z twarzy i odwrócił się w moją stronę. Przyjrzałam się zdjęciom które oglądał. Byłam na nich sama lub z rodzicami... Czy on się uśmiechał przez takie coś? To do niego niepodobne!
- A ty co tak myślisz? - ocknęłam się i posadziłam Kastiela na łóżku. Stanęłam przy nim.
- Myślisz, że będę tak stała całą noc? Pokaż stopę!
- Liczyłem na to, że zdejmiesz mi buty... - uśmiechnął się chytrze i podniósł nogę.
- Nie ma tak dobrze. - okazało się, że dosyć mocno nadepnęłam mu na tą stopę. Cała spuchła...
- Morderca! - popatrzył się na nogę, a następnie na mnie.
- Przynajmniej nie krwawisz...! - opatrzyłam mu opuchliznę i chciałam żeby już wrócił do swojego domu.
- No wiesz? Ja tu jestem ranny!
- Tak, tak. Nie przesadzaj. Idź bo mama się zdenerwuje. - wypchnęłam go z pokoju i zeszłam na dół. On również, ale w takim... Zwolnionym tempie. - Mówiłam już, że nie mamy całej nocy! - popatrzył się na mnie z grymasem na twarzy. Czy on chce u mnie zostać? Bez przesady! Obok ma Daniela...
Wskazałam chłopakowi drzwi, a on je otworzył i baaaardzo wolnym krokiem, przeszedł przez nie.
- Co tak dumasz? - o Matko! Ale się wystraszyłam!
- Chcesz żebym miała zawał? W ogóle jak tu wszedłeś!?
- Wiesz... - Daniel miał dziwną minę. - Otworzyłem drzwi... Przeszedłem przez nie...
- To ja wiem!
- No to o co ci chodzi? Czasem jesteś dziwna.
- I jak cię tu nie kochać... - powiedziałam sarkastycznie i dokończyłam płatki.
- A wchodząc w ten temat... - pobiegł na górę. O co mu chodzi?
- Co ty robisz!? - rozwalał ciuchy po całym pokoju.
- Nie masz żadnych ciuchów! - myślałam, że tylko dziewczyny tak mówią...
- Po co ci moje ciuchy?
- Żeby się przebrać i straszyć dzieci na placu zabaw... - powiedział sarkastycznie robiąc pokerową minę - Masz dobrze wyglądać skoro będziesz udawała moją dziewczynę!
- CO!?
- Proszę! Tylko na jeden dzień! - chwyciłam koszulkę, którą miał w dłoni i poszłam się przebrać... Nienawidzę go.
- Mogę wiedzieć gdzie idziemy? - nie rozpoznawałam już budynków, więc trochę się zaniepokoiłam.
- Niecierpliwa jesteś. Zobaczysz jak będziemy. - minęliśmy jeszcze z trzy, cztery ulice. Daniel zatrzymał się przed jakimś drewnianym budynkiem. Wyglądał jakby był opuszczony. Drzwi były podziurawione, ona... Nie było okien...
- Aż tak mnie nie lubisz? - uśmiechnął się i wprowadził do środka.
- Sieeeemka! - wykrzyknął, a po chwili wszyscy się zeszli.
- No stary! W końcu! - obejrzałam się dookoła. Dom wyglądał tak samo strasznie w wewnątrz jak i na zewnątrz... Moment! Gdzie my jesteśmy? Wokół nas zebrała się grupka ludzi w wieku Daniela.
- To jest ta twoja laska? Szacun! - podszedł tak blisko, że czułam jego oddech na karku.
- Wyprowadź mnie stąd... - szepnęłam do blondyna, ale on tylko od nich odszedł.
- Nic ci nie zrobią. Dopilnuję tego. - powiedział siadając na kanapie. Ufam mu, ale boję się tych gości!
- A więc młoda, od dawna się znacie? - spytał jeden i już siedział obok mnie, a ja wtuliłam się w przyjaciela.
- O-od dwóch lat. - chyba było słychać w moim głosie strach bo wszyscy się tak na mnie patrzyli... Nagle ktoś włączył muzykę, a ci zaczęli zachowywać się jak pijani. Wyszli na "parkiet" i tańczyli. - Daniel... - chłopak jedynie mnie przytulił i powiedział, że za chwilę wyjdziemy. - Ej! - jeden z tańczących złapał mnie za rękę i zmusił do wstania z kanapy. Wyjął piwo z szafki i wszystkim rozlał po kufle. Widać było, że są już pijani... Spoglądałam co chwila na blondyna, ale on tylko się na mnie patrzył. Poczułam jak ktoś się zbliża do moich pleców i... - Ej! - dostał ode mnie z liścia i oburzona wyszłam z budynku... Ten gościu walnął mnie w tyłek! Zboczeniec!
- Meer! Czekaj! - nie zwracałam na niego uwagi i szłam dalej. Pamiętam którędy szliśmy, więc spokojnie umiałam wrócić do domu. - Meer! No stój! - nagle przyciągnął mnie do siebie. Odsunęłam się i zaczęłam walić w niego pięściami, ale on złapał mnie za nadgarstki i trzymał w górze.
- Weź te brudne łapy! - jak do słupa... Nic sobie z tego nie robił!
- Jak się uspokoisz.
- Nienawidzę cię! Jak mogłeś przywlec mnie do takiego miejsca!? I tam przetrzymywać!?
- W-wiem. Przepraszam.
- Nie! Dobrze wiesz, że nie cierpię takiego towarzystwa! A zwłaszcza jak dostaję po tyłku od pijanego kumpla mojego przyjaciela! - popatrzył na mnie smutnym wzrokiem i szybko przytulił. Nie chciałam się na niego gniewać... Ale on dobrze to wiedział... - Puść. - uspokoiłam się i szybkim krokiem szłam w stronę domu. Jakoś długo mi to zajęło... Nie wiem... Więcej niż godzinę na pewno.
- Co robiłaś w tamtej części miasta? - ale oni mnie dzisiaj straszą!
- Jak wy to robicie, że pojawiacie się tak... Z dupy?
- Czemu jesteś zła?
- Widać?
- Nie... Zamieniłem się we wróżbitę i tak jakoś zgadłem. - powiedział sarkastycznie i usiadł obok mnie na ławce.
- No bo widzisz... Dałam się namówić Danielowi żebym udawała jego dziewczynę i poszła do jakiegoś miejsca... - Kastiel zrobił wściekłą minę. On już wiedział gdzie mnie zaprowadził. Panowała niezręczna cisza, a mi tak po prostu zrobiło się smutno. Obraziłam się na przyjaciela... Miałam ochotę płakać!
- Zluzuj! - co tam się dzieje? - Kastiel... - wstałam i obróciłam się w stronę kłótni
- Czemu zaprowadziłeś ją do tych zboków!? - widziałam jak czerwonowłosy złapał Daniela za kołnierz i powoli podnosi w górę.
- Kastiel! Zostaw go!
- Po co!? Wiesz do czego oni są zdolni!? - popatrzył się na mnie i już miał stawiać blondyna na ziemi, ale w ostatniej chwili zamachną się i Daniel dostał w miednicę.
- Nie! - krzyknęłam i zaczęłam szybko biec w stronę przyjaciela zwijającego się z bólu. A Kastiel go jeszcze kopnął i zatrzymał mnie nie dając do niego dostępu. - Daniel! Kas puszczaj! - popatrzyłam na niego ze łzami, a on mnie odciągał od rannego. - Przestań! Chcę do Daniela!
- Zasłużył... - wyszeptał.
- Puszczaj głąbie! - walnęłam go w tą samą nogę co wczoraj, ale już nie szpilkami... Kiedy już mnie puścił, biegłam ile sił w nogach do blondyna. - D-Daniel... - pamiętam, że kiedyś miał jakąś operację, która się nie powiodła... Właśnie w tym miejscu! Tylko jak ktoś go dotykał on zachowywał się jak poparzony, to co dopiero teraz!?
- Me... - położyłam mu palec na ustach i zadzwoniłam po pomoc.
- M-Meer... Wybacz mi... - mówiąc to, zamknął oczy, a ja złapałam go za dłoń i przyłożyłam ją sobie do policzka.
- Wiesz Daniel. Mogę ci się zwierzyć prawda? Ty mnie wysłuchasz. No bo na imprezie u Suru, kiedy Armin poszedł zdołowany do łazienki to ja poszłam go pocieszyć... No i jakoś tak... Wyszło, że mnie pocałował, a ja nie stawiałam oporu! Czy to normalne? No bo ja go lubię, ale jako przyjaciela... Dzięki, że mnie słuchasz. Mam nadzieję, że cię nie zanudzam. - mówiąc to, cmoknęłam go lekko w policzek, a on... On się uśmiechnął... Czy słyszał moją historię?
- M-Meer...?
- Daniel! - przytuliłam się do chłopaka i nie chciałam puścić!
- Gdzie jestem? - pokój był mały jak na szpital. Taki pokoik jednoosobowy. Miał białe ściany z beżowymi częściami na dole zamiast listw. Przy oknie stał marny stolik z marnym krzesłem, obok znajdowało się biurko z dokumentami blondyna, a obok łóżka, przy drzwiach był zlew.
- W szpitalu biedaku! - w końcu go puściłam i patrzyłam mu w oczy z wielkim uśmiechem. Po chwili ciszy, Daniel już był "trzeźwy" umysłowo.
- Naprawdę całowałaś się z Arminem? - trochę się zarumieniłam... On jednak to słyszał...
- Tak...? - chwycił mnie za dłoń, a ja miałam większe powody aby się rumienić!
- Mam kolejny powód żeby nazywać cię Pinkie Pie! - uśmiechną się od ucha do ucha. - A ten buziak to na poważnie? - popatrzyłam na niego
- Przecież miałam być twoją dziewczyną! - zaśmialiśmy się oboje.
- Daniel! - wykrzyknął jeden z braci chłopaka i wtulił się w niego. Tak jak on miał blond włosy i zielone oczy. Miał co najwyżej osiem lat i nazywał się Matt. Po ogłoszeniu dziecka, przyszedł jeszcze jeden blondynek, który był o rok starszy Matta. Z tego co pamiętam to powinien być James. Rozglądałam się po domu szukając trzeciego brata. Wiem, że nazywa się Will, ale w jakim jest wieku... Nie wiem!
- Hej Will! - o! To jest Will! Jak reszta wyglądał... Nie ważne! Wszyscy to klony Daniela!
- Hejka! - przywitał się również ze mną. Jest chyba ode mnie młodszy. Może o rok, dwa? Poczułam dłoń na nadgarstku. To James ciągnął mnie w stronę swojego pokoju i mówił, że pokaże mi swoje gry. Jakie to są słodziaki!
- Meer...? - nie zdążyłam nic powiedzieć, a już byłam w pokoju chłopaków. - James. Zlituj się. Meer przyszła do mnie, więc nie zabieraj mi jej. - uśmiechnął się, a ja poszłam do pokoju Daniela i Willa.
- Tak w ogóle to po co tu przyszłam?
- Muszę ci coś pokazać.
- Mam nadzieję, że nic...
- Nie! - nie zdążyłam dokończyć, a on mi przerwał. Otworzył jedną z szafek i wyciągnął z niej jakąś kartkę.
"Kochaniutka! Moja kochaniutka Meerusiu! Nie mogłam cię znaleźć więc dałam ten list Danielowi. To dobry chłopak i mam nadzieję, że ci go kiedyś przekaże. Kiedy ostatnio ciebie widziałam, miałaś pięć lat. Razem z twoimi rodzicami, pojechaliśmy do sklepu, gdy zobaczyliśmy rodzeństwo blondyna... Widziałam to jak bili ich rodzice, a ty wyszłaś z auta ich ratować! Pobiegłam za tobą i tak oto zaczyna się historia mojej śmierci... Przytuliłaś Daniela aby go obronić, ale ojciec zamachnął się na ciebie, a ja rzuciłam się na niego... Wtedy on uderzył mnie z całej siły i upadłam. Obudziłam się tutaj. W szpitalu. Nie obwiniaj się kochanie! To tylko i wyłącznie moja wina, że pozwoliłam ci wyjść z samochodu... Pamiętaj, że zawszę będziesz moją księżniczką!
Babcia
- Cz-czyli... To przeze mnie ona nie żyje...
- Nie! Napisała żebyś się nie obwiniała!
- To moja wina... - Daniel popatrzył się w ziemię i wymamrotał coś pod nosem, ale nic nie usłyszałam więc powtórzył :
- Dzięki tobie i twojej babci... Przestał mnie wtedy bić... - nie patrzyłam na to z tej strony, ale to nie zmienia faktu, że to przeze mnie... - Dzięki. - jego włosy przykryły oczy, jednak wiedziałam, że wtedy na mnie patrzył. Uśmiechnęłam się smutno i przytuliłam się do blondyna.
- Sorry... Nie chciałem cię wystraszyć. - popatrzyłam się w górę i ujrzałam Armina sięgającego po sok w szafce nade mną.
- Spoko, ale następnym razem daj po sobie znak, a nie pojawiasz się jak duch... - on tylko uśmiechnął się i nalał napój do szklanki. Nałożyłam jajecznicę na talerze i poprosiłam chłopaka aby razem z Alexym obudzili wszystkich. On zasalutował i poszedł na górę, a po chwili na dół zeszły dziewczyny i bliźniacy, ale nigdzie nie było Kentina. - Zacznijcie jeść, a ja pójdę po naszą zgubę. - z uśmiechem weszłam do salonu i ujrzałam śpiącego bruneta. Wyglądał tak słodko, ale mówi się trudno... Trzeba iść jeść. - Kentin... - powiedziałam ciepło, lekko szturchając go w ramię, ale on tylko mruknął. Dotknęłam jego czoła i po tym co poczułam, pobiegłam po termometr.
- Co tak biegasz?
- Kentin chyba ma gorączkę. - Su poszła razem ze mną do salonu i przykucnęła przy fotelu. Chłopak miał straszne drgawki, a termometr wskazywał 38,5 stopni.
- Ken. Obudź się. - ona również zaczęła go lekko szturchać.
- CO!? - chłopak zerwał się z fotela, ale zaraz potem zakręciło mu się w głowie i usiadł.
- Spokojnie... - uśmiechając się przykryłam go kocem, a on wtulił się w niego jak małe dziecko do pluszaka.
Poszłam do kuchni gdzie wszyscy jedli śniadanie i nic nie mówiąc wzięłam coś na zbicie gorączki. Razem z Suru pomogłyśmy chłopakowi położyć się na kanapie i pozwoliłyśmy mu się zdrzemnąć.
Zjadłyśmy śniadanie i dołączyłyśmy do reszty.
- Oddawaj! To moje!
- Nigdy! - zobaczyłam jak bliźniacy kłócą się o konsolę. - Ja też chcę zagrać! - Alexy biegał po całym pokoju z urządzeniem w ręce.
- Armin! Stop!
- A-ale!
- Alexy też ma prawo grać... - z grymasem na twarzy założył ręce na klatce piersiowej. - Bez fochów proszę! - jak na złość... Ten się odwrócił! Wiem co mu poprawi humor! Wzięłam poduszkę do ręki i rzuciłam nią w chłopaka, a ten mi oddał. Potem dołączyły się dziewczyny oraz Alexy i rozpętała się wojna!
Poduszki latały po pokoju! Nie było takiej osoby, która nie dostała. W pewnym momencie chwyciłam poduszkę lecącą w moją stronę, rzuciłam w przypadkowe miejsce i zamknęłam się w łazience śmiejąc się.
- Otwieraj! - zza drzwi dochodził głos Alexy'ego
- Nie! - nagle usłyszałam jak ktoś przekręca klucz z drugiej strony... Brawo Meer! Zostawiłaś klucze...
- Mamy cię! - bliźniacy chwycili mnie za nogi i wyciągnęli z łazienki okładając przy tym poduchami. Świetnie się bawiłam!
*Kentin*
- Kurde... Ale mi nie dobrze... - mówiąc sam do siebie wstałem i poszedłem w stronę krzyków. Wszedłem do salonu... - Auu... - dostałem poduszką w twarz i sam nie wiem czemu, ale straciłem równowagę.
- Kentin? - trzymając się za głowę zobaczyłem jak Meer siedzi przy mnie i po chwili pomogła mi wstać.
- Przepraszam. - ech Alexy... Nie ważne.
- Czemu nie zawołałeś? Nie wiem czy zauważyłeś, ale twój organizm jest osłabiony...
- Nie rób mi wykładów. Wiem. - przewróciła oczami i uśmiechnęła się. Poczułem rękę na nadgarstku i już siedziałem przy talerzu z jajecznicą.
- Mam nadzieję, że jesteś głodny bo sporo tego zostało! - Meer poklepała mnie po ramieniu z wielkim uśmiechem na twarzy, pokazując patelnię z jedzeniem.
*Meer*
Weekend! Nie dość, że nasza imprezka się udała to jeszcze dzisiaj umówiłam się Rozą na zakupy!
- AUĆ! - "jak się poznaliście? A... Wpadłam na niego przed domem." -_-
- Sorrki! - popatrzyłam się w górę i ujrzałam wysokiego blondyna z zielonymi oczami. Ubrany był w biały T-Shirt, czarne spodnie i szarą bejsbolówkę. Pomógł mi wstać, a ja otrzepałam tyłek i stanęłam prosto. Był ode mnie wyższy o głowę... - Nazywam się Daniel! - podał mi rękę z wielkim uśmiechem. Chwila... Jak mogłam go nie poznać!?
- Daniel! - rzuciłam mu się na szyję. To mój przyjaciel. Poznałam go dwa lata temu na wakacjach! Spędzaliśmy każdą wolną chwilę, ale wakacje... Ja to wakacje, kiedyś muszą się skończyć.
- T-tak...? - on też mnie nie rozpoznał. Daniel jest o trzy lata starszy ode mnie, ale to nie zmienia faktu, że go bardzo lubię! Dokładnie sześć lat temu zmarła jego matka, a ojciec się załamał i zaczął pić. Chłopak musiał szybko dorosnąć i wychować trójkę braci.
- Nie poznajesz mnie? - pokręcił głową, a ja spojrzałam mu w oczy - Pinkie Pie? - tak mnie kiedyś przezywał z powodu moich różowych włosów...
- Meer!? - pokiwałam głową i znowu się przytuliłam. - Mieszkasz tutaj? - wskazał palcem mój dom i się uśmiechnął.
- Tak. A ty gdzie?
- Obok! - CO!? I nigdy go nie widziałam!? Stałam chwilę z rozdziawioną paszczą, a on złapał mnie za podbródek i zamknął usta śmiejąc się przy tym.
- Siema stary! - Daniel odpowiedział mu i słyszałam za plecami jak przybijają sobie dłonie.
- Co tak stoisz? - odwróciłam się napięcie i zobaczyłam Kastiela.
- Znacie się? - byłam jeszcze bardziej zdziwiona.
- Od dawna! - popatrzył się na mnie z tym swoim uśmieszkiem...
- Dobra. Nie ważne. Muszę już iść. Cześć! - pożegnałam się z nimi w biegu, ale poczułam uścisk na nadgarstku.
- Już uciekasz? Dopiero przyszedłem. - miałam ochotę odpowiedzieć mu "no właśnie"...
- Kastiel. Śpieszę się! I zluzuj trochę, to boli! - przybliżył mnie do siebie i puścił moją rękę.
- Na pewno?
- Daj spokój. - dziękuję Daniel! Szybko pobiegłam do Rozy
***
- No ileż można na ciebie czekać!?
- Sorry, ale spotkałam dawnego przyjaciela, a potem przyszedł Kastiel...
- Kastiel?
- Nie ważne. Idziemy? - w tym samym momencie Rozalia chwyciła mnie za rękę i zaciągnęła do sklepu... Jakie tam były wspaniałe ciuchy! Białowłosa wybrała dla mnie kilka kompletów m.i.
~ różową bluzkę z białym królikiem, jeansową kamizelkę, trampki i jeansy
~ białą sukienkę z wielkim, czarnym pasem pod piersiami i czarne buty
~ białą koszulkę na ramiączkach, błękitną, prześwitującą koszulę ze złotymi guziki, jeansy i trampki
Powiedziała, że jak mi się spodoba to kupi mi wszystkie komplety. Co ona myśli, że jestem biedna?
Uparłam się, że zapłacę za siebie, ale nie... Jak tylko wyszłam z przymierzalni, Roza oznajmiła, że już to kupiła! I nie chciała powiedzieć ile to kosztowało... Nie cierpię takich sytuacji!
***
Pożegnałam się z białowłosą i poszłam w stronę domu z nadzieją, że mama ugotowała coś dobrego!
- Meeruś! Jak się dawno nie widzieliśmy!
- Nie mów na mnie "Meeruś"... Tylko Simona tak na mnie mówi... I mama... I Suru... Nie ważne! Ty nie!
- Czemu? Przecież lubisz jak się na ciebie mówi Meeruś.
- Umówmy się tak Kastuś... - uśmiechnął się złowieszczo - Ja nazywam cię Kastiel, a ty mnie Meer!
- To czemu...
- Cicho! - nie cierpię jak mnie wkurza! Teraz wiem co czuje Su.
- Ale nie wiesz...
- Cicho!
- Meeruś...
- Zamknij się! - wybuchłam. Odwróciłam się i zacisnęłam ręce w pięści. Wolnym krokiem podeszłam do chłopaka i posłałam mu spojrzenie mówiące "zabiję cię!"
- Ktoś tu się wkurzył? - ... No co ty!? Niech ten głupi uśmiech zniknie z jego twarzy! Nadepnęłam mu na stopę swoimi szpilkami! - AUĆ! Jesteś chora!? - klą coś pod nosem...
- Trzeba było mnie nie wkurzać. - nie miałam wyrzutów. Mimo, że zrobiłam to za mocno i teraz ledwo chodził... Nie, nie mam wyrzutów.
- Zadowolona? - kiwnęłam głową z uśmiechem na twarzy i podeszłam do niego. - Nie zbliżaj się demonie! - zaśmiałam się tylko i zaprowadziłam go do swojego domu.
- A kto to?
- Jestem mordercą, ale niech to pozostanie między nami... - szturchnęłam szepczącego Kastiel i zaprowadziłam go na górę.
- Mamo. To jest mój kolega ze szkoły i coś mu się stało w nogę, więc przyprowadziłam go tutaj... - usłyszałam jak Kastiel coś tam mówi. Chyba mnie przedrzeźniał: "coś się stało...". No w sumie to przecież coś się stało!
- Dobra. - pobiegłam do chłopaka i zobaczyłam jak ogląda zdjęcia na komodzie.
- Co robisz? - nagle zniknął mu uśmiech z twarzy i odwrócił się w moją stronę. Przyjrzałam się zdjęciom które oglądał. Byłam na nich sama lub z rodzicami... Czy on się uśmiechał przez takie coś? To do niego niepodobne!
- A ty co tak myślisz? - ocknęłam się i posadziłam Kastiela na łóżku. Stanęłam przy nim.
- Myślisz, że będę tak stała całą noc? Pokaż stopę!
- Liczyłem na to, że zdejmiesz mi buty... - uśmiechnął się chytrze i podniósł nogę.
- Nie ma tak dobrze. - okazało się, że dosyć mocno nadepnęłam mu na tą stopę. Cała spuchła...
- Morderca! - popatrzył się na nogę, a następnie na mnie.
- Przynajmniej nie krwawisz...! - opatrzyłam mu opuchliznę i chciałam żeby już wrócił do swojego domu.
- No wiesz? Ja tu jestem ranny!
- Tak, tak. Nie przesadzaj. Idź bo mama się zdenerwuje. - wypchnęłam go z pokoju i zeszłam na dół. On również, ale w takim... Zwolnionym tempie. - Mówiłam już, że nie mamy całej nocy! - popatrzył się na mnie z grymasem na twarzy. Czy on chce u mnie zostać? Bez przesady! Obok ma Daniela...
Wskazałam chłopakowi drzwi, a on je otworzył i baaaardzo wolnym krokiem, przeszedł przez nie.
***
Rodzice wyjechali za granicę z okazji rocznicy ślubu... A mnie to już niełaska zabrać!? "Przecież masz szkołę". Ech.. Podeszłam do blatu i nasypałam płatków do miski. Spojrzałam na zegarek... Była dziesiąta... Co ja będę robiła cały dzień?
Usiadłam przed telewizorem i jadłam płatki.
- Co tak dumasz? - o Matko! Ale się wystraszyłam!
- Chcesz żebym miała zawał? W ogóle jak tu wszedłeś!?
- Wiesz... - Daniel miał dziwną minę. - Otworzyłem drzwi... Przeszedłem przez nie...
- To ja wiem!
- No to o co ci chodzi? Czasem jesteś dziwna.
- I jak cię tu nie kochać... - powiedziałam sarkastycznie i dokończyłam płatki.
- A wchodząc w ten temat... - pobiegł na górę. O co mu chodzi?
- Co ty robisz!? - rozwalał ciuchy po całym pokoju.
- Nie masz żadnych ciuchów! - myślałam, że tylko dziewczyny tak mówią...
- Po co ci moje ciuchy?
- Żeby się przebrać i straszyć dzieci na placu zabaw... - powiedział sarkastycznie robiąc pokerową minę - Masz dobrze wyglądać skoro będziesz udawała moją dziewczynę!
- CO!?
- Proszę! Tylko na jeden dzień! - chwyciłam koszulkę, którą miał w dłoni i poszłam się przebrać... Nienawidzę go.
Daniel złapał mnie za rękę i ciągnął przez kilka ulic. Minęliśmy szkołę, dom Nata, bibliotekę, kościół, sklep Leo...
- Mogę wiedzieć gdzie idziemy? - nie rozpoznawałam już budynków, więc trochę się zaniepokoiłam.
- Niecierpliwa jesteś. Zobaczysz jak będziemy. - minęliśmy jeszcze z trzy, cztery ulice. Daniel zatrzymał się przed jakimś drewnianym budynkiem. Wyglądał jakby był opuszczony. Drzwi były podziurawione, ona... Nie było okien...
- Aż tak mnie nie lubisz? - uśmiechnął się i wprowadził do środka.
- Sieeeemka! - wykrzyknął, a po chwili wszyscy się zeszli.
- No stary! W końcu! - obejrzałam się dookoła. Dom wyglądał tak samo strasznie w wewnątrz jak i na zewnątrz... Moment! Gdzie my jesteśmy? Wokół nas zebrała się grupka ludzi w wieku Daniela.
- To jest ta twoja laska? Szacun! - podszedł tak blisko, że czułam jego oddech na karku.
- Wyprowadź mnie stąd... - szepnęłam do blondyna, ale on tylko od nich odszedł.
- Nic ci nie zrobią. Dopilnuję tego. - powiedział siadając na kanapie. Ufam mu, ale boję się tych gości!
- A więc młoda, od dawna się znacie? - spytał jeden i już siedział obok mnie, a ja wtuliłam się w przyjaciela.
- O-od dwóch lat. - chyba było słychać w moim głosie strach bo wszyscy się tak na mnie patrzyli... Nagle ktoś włączył muzykę, a ci zaczęli zachowywać się jak pijani. Wyszli na "parkiet" i tańczyli. - Daniel... - chłopak jedynie mnie przytulił i powiedział, że za chwilę wyjdziemy. - Ej! - jeden z tańczących złapał mnie za rękę i zmusił do wstania z kanapy. Wyjął piwo z szafki i wszystkim rozlał po kufle. Widać było, że są już pijani... Spoglądałam co chwila na blondyna, ale on tylko się na mnie patrzył. Poczułam jak ktoś się zbliża do moich pleców i... - Ej! - dostał ode mnie z liścia i oburzona wyszłam z budynku... Ten gościu walnął mnie w tyłek! Zboczeniec!
- Meer! Czekaj! - nie zwracałam na niego uwagi i szłam dalej. Pamiętam którędy szliśmy, więc spokojnie umiałam wrócić do domu. - Meer! No stój! - nagle przyciągnął mnie do siebie. Odsunęłam się i zaczęłam walić w niego pięściami, ale on złapał mnie za nadgarstki i trzymał w górze.
- Weź te brudne łapy! - jak do słupa... Nic sobie z tego nie robił!
- Jak się uspokoisz.
- Nienawidzę cię! Jak mogłeś przywlec mnie do takiego miejsca!? I tam przetrzymywać!?
- W-wiem. Przepraszam.
- Nie! Dobrze wiesz, że nie cierpię takiego towarzystwa! A zwłaszcza jak dostaję po tyłku od pijanego kumpla mojego przyjaciela! - popatrzył na mnie smutnym wzrokiem i szybko przytulił. Nie chciałam się na niego gniewać... Ale on dobrze to wiedział... - Puść. - uspokoiłam się i szybkim krokiem szłam w stronę domu. Jakoś długo mi to zajęło... Nie wiem... Więcej niż godzinę na pewno.
- Co robiłaś w tamtej części miasta? - ale oni mnie dzisiaj straszą!
- Jak wy to robicie, że pojawiacie się tak... Z dupy?
- Czemu jesteś zła?
- Widać?
- Nie... Zamieniłem się we wróżbitę i tak jakoś zgadłem. - powiedział sarkastycznie i usiadł obok mnie na ławce.
- No bo widzisz... Dałam się namówić Danielowi żebym udawała jego dziewczynę i poszła do jakiegoś miejsca... - Kastiel zrobił wściekłą minę. On już wiedział gdzie mnie zaprowadził. Panowała niezręczna cisza, a mi tak po prostu zrobiło się smutno. Obraziłam się na przyjaciela... Miałam ochotę płakać!
Chłopak momentalnie wstał i gdzieś pobiegł. Super! - Kas? - szepnęłam i przyciągnęłam do siebie nogi, owijając je rękoma.
- Zluzuj! - co tam się dzieje? - Kastiel... - wstałam i obróciłam się w stronę kłótni
- Czemu zaprowadziłeś ją do tych zboków!? - widziałam jak czerwonowłosy złapał Daniela za kołnierz i powoli podnosi w górę.
- Kastiel! Zostaw go!
- Po co!? Wiesz do czego oni są zdolni!? - popatrzył się na mnie i już miał stawiać blondyna na ziemi, ale w ostatniej chwili zamachną się i Daniel dostał w miednicę.
- Nie! - krzyknęłam i zaczęłam szybko biec w stronę przyjaciela zwijającego się z bólu. A Kastiel go jeszcze kopnął i zatrzymał mnie nie dając do niego dostępu. - Daniel! Kas puszczaj! - popatrzyłam na niego ze łzami, a on mnie odciągał od rannego. - Przestań! Chcę do Daniela!
- Zasłużył... - wyszeptał.
- Puszczaj głąbie! - walnęłam go w tą samą nogę co wczoraj, ale już nie szpilkami... Kiedy już mnie puścił, biegłam ile sił w nogach do blondyna. - D-Daniel... - pamiętam, że kiedyś miał jakąś operację, która się nie powiodła... Właśnie w tym miejscu! Tylko jak ktoś go dotykał on zachowywał się jak poparzony, to co dopiero teraz!?
- Me... - położyłam mu palec na ustach i zadzwoniłam po pomoc.
***
- Kretynie! Mogłeś go zabić! - wrzasnęłam wsiadając do karetki. Poniosło go. Przecież nic mi się nie stało!
- M-Meer... Wybacz mi... - mówiąc to, zamknął oczy, a ja złapałam go za dłoń i przyłożyłam ją sobie do policzka.
- Wiesz Daniel. Mogę ci się zwierzyć prawda? Ty mnie wysłuchasz. No bo na imprezie u Suru, kiedy Armin poszedł zdołowany do łazienki to ja poszłam go pocieszyć... No i jakoś tak... Wyszło, że mnie pocałował, a ja nie stawiałam oporu! Czy to normalne? No bo ja go lubię, ale jako przyjaciela... Dzięki, że mnie słuchasz. Mam nadzieję, że cię nie zanudzam. - mówiąc to, cmoknęłam go lekko w policzek, a on... On się uśmiechnął... Czy słyszał moją historię?
***
Dzisiaj nie poszłam do szkoły, bo zostałam na noc w szpitalu razem z przyjacielem.
"Wszystko u niego ok?"
No można tak powiedzieć. Nie ma szału. Jeszcze się nie obudził...
"To napisz jak będzie obecny ;)"
Pa Alexy! <3
Przez długi czas sms'owałam z niebieskowłosym. Do momentu zaczęcia się lekcji.
- M-Meer...?
- Daniel! - przytuliłam się do chłopaka i nie chciałam puścić!
- Gdzie jestem? - pokój był mały jak na szpital. Taki pokoik jednoosobowy. Miał białe ściany z beżowymi częściami na dole zamiast listw. Przy oknie stał marny stolik z marnym krzesłem, obok znajdowało się biurko z dokumentami blondyna, a obok łóżka, przy drzwiach był zlew.
- W szpitalu biedaku! - w końcu go puściłam i patrzyłam mu w oczy z wielkim uśmiechem. Po chwili ciszy, Daniel już był "trzeźwy" umysłowo.
- Naprawdę całowałaś się z Arminem? - trochę się zarumieniłam... On jednak to słyszał...
- Tak...? - chwycił mnie za dłoń, a ja miałam większe powody aby się rumienić!
- Mam kolejny powód żeby nazywać cię Pinkie Pie! - uśmiechną się od ucha do ucha. - A ten buziak to na poważnie? - popatrzyłam na niego
- Przecież miałam być twoją dziewczyną! - zaśmialiśmy się oboje.
***
Kolejny dzień bez szkoły! Właśnie wypisali Daniela ze szpitala i wracamy do domu. Widziałam jak się męczy więc zamówiłam Taxi, i po kilku minutach byliśmy na miejscu.
Pierwszy raz była w jego domu. Był bardzo ładny! Beżowe ściany, brązowe meble i dodatki w morskich barwach.
- Daniel! - wykrzyknął jeden z braci chłopaka i wtulił się w niego. Tak jak on miał blond włosy i zielone oczy. Miał co najwyżej osiem lat i nazywał się Matt. Po ogłoszeniu dziecka, przyszedł jeszcze jeden blondynek, który był o rok starszy Matta. Z tego co pamiętam to powinien być James. Rozglądałam się po domu szukając trzeciego brata. Wiem, że nazywa się Will, ale w jakim jest wieku... Nie wiem!
Nagle otworzyły się drzwi i do domu wszedł chłopak.
- Hej Will! - o! To jest Will! Jak reszta wyglądał... Nie ważne! Wszyscy to klony Daniela!
- Hejka! - przywitał się również ze mną. Jest chyba ode mnie młodszy. Może o rok, dwa? Poczułam dłoń na nadgarstku. To James ciągnął mnie w stronę swojego pokoju i mówił, że pokaże mi swoje gry. Jakie to są słodziaki!
- Meer...? - nie zdążyłam nic powiedzieć, a już byłam w pokoju chłopaków. - James. Zlituj się. Meer przyszła do mnie, więc nie zabieraj mi jej. - uśmiechnął się, a ja poszłam do pokoju Daniela i Willa.
- Tak w ogóle to po co tu przyszłam?
- Muszę ci coś pokazać.
- Mam nadzieję, że nic...
- Nie! - nie zdążyłam dokończyć, a on mi przerwał. Otworzył jedną z szafek i wyciągnął z niej jakąś kartkę.
Popatrzył na mnie smutnym wzrokiem i podarował mi ją.
"Kochaniutka! Moja kochaniutka Meerusiu! Nie mogłam cię znaleźć więc dałam ten list Danielowi. To dobry chłopak i mam nadzieję, że ci go kiedyś przekaże. Kiedy ostatnio ciebie widziałam, miałaś pięć lat. Razem z twoimi rodzicami, pojechaliśmy do sklepu, gdy zobaczyliśmy rodzeństwo blondyna... Widziałam to jak bili ich rodzice, a ty wyszłaś z auta ich ratować! Pobiegłam za tobą i tak oto zaczyna się historia mojej śmierci... Przytuliłaś Daniela aby go obronić, ale ojciec zamachnął się na ciebie, a ja rzuciłam się na niego... Wtedy on uderzył mnie z całej siły i upadłam. Obudziłam się tutaj. W szpitalu. Nie obwiniaj się kochanie! To tylko i wyłącznie moja wina, że pozwoliłam ci wyjść z samochodu... Pamiętaj, że zawszę będziesz moją księżniczką!
Babcia
- Cz-czyli... To przeze mnie ona nie żyje...
- Nie! Napisała żebyś się nie obwiniała!
- To moja wina... - Daniel popatrzył się w ziemię i wymamrotał coś pod nosem, ale nic nie usłyszałam więc powtórzył :
- Dzięki tobie i twojej babci... Przestał mnie wtedy bić... - nie patrzyłam na to z tej strony, ale to nie zmienia faktu, że to przeze mnie... - Dzięki. - jego włosy przykryły oczy, jednak wiedziałam, że wtedy na mnie patrzył. Uśmiechnęłam się smutno i przytuliłam się do blondyna.
***
Przez weekend będę nieaktywna, a zauważyłam, że ostatnio często do mnie piszecie.
Będę w niedzielę i wszystko odczytam ;)
Będę w niedzielę i wszystko odczytam ;)
Kolejny rozdział 30.05!
Wer
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz