- Nie mogę pozwolić na utratę kolejnej Ładnej Rzeczy...
"Zabij mnie, jeśli potrafisz"
Rozdział VI
Jak chcesz mnie zabić?
Śniła mi się ciemność. Taka przerażająca ciemność. Wydawało mi się, że mnie pożerała. Spadałem w jej głąb i nic nie mogłem zrobić... Sprawiło to, że gwałtownie obudziłem się, podnosząc się do pozycji siedzącej. Ciężko oddychając, złapałem się za głowę, uspokajając się, że to był tylko sen, po czym spojrzałem na godzinę w telefonie (musiałem się nieco przybliżyć do ekranu, żeby cokolwiek zobaczyć). Był środek nocy. Chciałem się ponownie położyć i poczekać do rana, jednak suchość w gardle mi na to nie pozwalała... Odkryłem się i ostrożnie stawiając nogi na podłodze, wstałem z łóżka. Odległość do drzwi nie była duża, więc szybko się przy nich znalazłem. O dziwo były otwarte. Pomyślałem, że pewnie ktoś u mnie był na "kontrolę".
Trzymając się blisko ściany, doszedłem do schodów, po czym szybko dotarłem na dół. Zrobiłem kilka kroków do przodu, jednak zatrzymałem się, widząc przed sobą światło. Po chwili usłyszałem znajomy głos. Nie mam w zwyczaju podsłuchiwać, no ale...
Przybliżyłem się jeszcze trochę do kuchni i oparłem się plecami o ścianę, wzrok kierując przed siebie.
- Skup się w końcu! - powiedział jakiś męski głos. - Mamy coś ustalić, tak?
- Ta...
- Więc przestań o nim gadać!
- Ciszej...
- Rozmawiałaś z dzieckiem, czegoś nowego się dowiedziałaś?
Domyślasz się, kiedy wyjdzie ze szpitala?
"Ze szpitala? Chodzi o tego chłopca?" - pomyślałem.
- Tego nie wiem, ale pewnie niedługo. On nic nie pamięta, dajmy sobie już spokój.
- Skąd ta pewność!? Może tylko udaje!?
- Uspokój się.
W tamtym momencie usłyszałem głośny huk, jakby ktoś uderzył pięścią o stół. Odruchowo odwróciłem głowę w stronę kuchni, jednak nic nie mogłem zobaczyć...
- Wszystko przez niego! Wszystko jego wina! - wrzasnął. - O niczym innym nie myślisz!!!
- Yukine, siadaj...
- On nie jest ci potrzebny!
- Czekaj, co ty-
- Tylko tu przeszkadza!
- Y-Yukine, przestań!
- Trzeba się go pozbyć...
"Cooooo??? O kim on mówi? Kogo się pozbyć? W sensie, że kaput!?" - otworzyłem szeroko oczy z przerażenia.
- Zamknij się! Jeśli go tkniesz, to zabiję!!!
- Niby jak chcesz to zrobić, misiek? - zaśmiał się.
Dziewczyna nie odpowiedziała. Usłyszałem dźwięk krzesła uderzającego o podłogę, a po chwili kroki, które zmierzały w moją stronę. Szybko zacząłem się wycofywać, jednak nie poczułem, że zbliżam się do schodów, przez co potknąłem się o pierwszy stopień... Upadłem w taki sposób, że na nich usiadłem :')
- Kto-
W ekspresowym tempie się podniosłem i 'na ślepo' wbiegłem na górę, zamykając się w pokoju. Rzuciłem się na łóżko i udawałem, że śpię. Po chwili, drzwi otworzyły się. Słyszałem, jak ktoś spacerował po moim pokoju, zbliżając się do mnie. Zaraz jednak usłyszałem ciche "uff" i głośny dźwięk zamka.
Otworzyłem oczy z lekkim przerażeniem.
- O co chodzi... - wyszeptałem.
***
Było zimno... Leżałem na czymś twardym i lodowatym... Otworzyłem oczy, podnosząc się do pozycji siedzącej, po czym rozejrzałem się dookoła. Wokół mnie było dużo ludzi. Wszyscy nosili maski. Każdy inną. Znajdowałem się na jakimś balu. Kobiety nosiły przepiękne suknie, sięgające aż podłogi, a mężczyźni mieli na sobie garnitury, kolorem zbliżonych do ich ciemnych masek. Wszyscy tańczyli. W kącie zauważyłem jednak parę, która tylko stała, patrząc się na siebie. Wstałem z ziemi, żeby móc podejść bliżej nich. Dziewczyna nosiła czerwoną, smutną maskę, zakrywającą tylko oczy. Tak samo, jak chłopak, tylko jego była niebieska. Oboje byli wysocy. Jej rude włosy, upięte były w kok, który wyglądał, jakby zaraz miał się rozwalić.
W pewnym momencie, ręce chłopaka powędrowały na jej plecy. Powoli zaczął się do niej zbliżać. Dziewczyna zaś, przejechała dłonią, po jego białych włosach, uśmiechając się przy tym. Zauważyłem jednak, że po jej policzku spływa pojedyncza łza. Jedną ręką sięgnęła na tył sukienki, po czym coś chwyciła. Powoli zaczęła to wyciągać, ciągle patrząc w oczy partnera.
Zaraz jednak jej delikatny i przyjazny uśmiech, zmienił się. Był przerażający. Rudowłosa zaczęła się cicho śmiać. Przymrużyłem oczy, próbując zrozumieć o co jej chodzi. Po chwili zauważyłem, jak ściska w dłoni niewielką rzecz. Nagle zrobiła coś, czego nigdy bym się nie spodziewał.
Chłopak wydał z siebie cichy jęk, po czym upadł na podłogę...
Z szeroko otwartymi oczami ze zdziwienia, spojrzałem na rudowłosą. Wypuściła nóż z dłoni, z wielkim, przerażającym uśmiechem i jednocześnie żalem wypisanym na twarzy. Płakała. Zachowywała się, jakby w jej ciele mieszkały dwie różne osoby.
Szybko podbiegłem do chłopaka, który zwijał się z bólu. Jedną ręką przyciskał ranę, z której nieustannie tryskała krew. Przyjrzałem się mu bliżej. Ostrze zostało wbite w prawą cześć brzucha chłopaka. Klęknąłem przy nim, żeby spróbować jakoś mu pomóc. Już miałem zacząć tamować krwawienie, jednak moja ręka przeniknęła przez ciało białowłosego. Nie mogłem go dotknąć... Nie mogłem mu pomóc...
Mocno zdziwiony całą sytuacją, zacząłem szukać wzrokiem rudowłosej. Stała obok nas z przerażeniem w oczach, powtarzając w kółko "co ja zrobiłam" oraz "dlaczego".
Nagle upadła na kolana, łapiąc chłopaka za rękę. Zaczęła krzyczeć. Przez chwilę wyglądała, jakby była obłąkana...
Białowłosy, którego od śmierci dzieliły już tylko sekundy, popatrzył na nią z żalem i wyszeptał zdanie, które sprawiło, że dziewczyna opadła na niego, głośno płacząc. Nie, tego nie można było już nazwać zwykłym płakaniem...
- Ja... znam prawdę... - powiedział z ciepłym uśmiechem. - Nie płacz, makijaż ci się rozmazał...
Po tych słowach, chłopak zamknął oczy, a z twarzy zszedł mu uśmiech... To koniec dla niego...
Obserwowałem jeszcze chwilę dziewczynę, do której podeszła ochrona. Podnieśli ją i zaczęli wyprowadzać z sali. W ostatniej chwili przyjrzałem się bliżej jej twarzy, kiedy to mężczyźni zdjęli jej maskę. Znałem ją, jednak nie mogłem sobie przypomnieć skąd.
Nim zdążyłem zrobić krok do przodu, zerwałem się z łóżka.
Rozejrzałem się.
- To tylko sen... - wyszeptałem.
Odetchnąłem z ulgą, po czym odkryłem się i usiadłem na brzegu łóżka. Przed oczami ciągle miałem cierpiącą twarz chłopaka i krzyki dziewczyny... Próbowałem zrozumieć czemu mi się to przyśniło, ale po chwili wmówiłem sobie, że to tylko kolejny, nic nie znaczący sen.
Przez kilka sekund nie wiedziałem co ze sobą zrobić, jednak po chwili przypomniała o sobie suchość w gardle, więc tak, jak w nocy, zszedłem do kuchni. Panowała tam martwa cisza. Był ranek, więc było to dziwne. Pani Nawon powinna przygotowywać śniadanie dla Jiyoon, czy coś...
Ostrożnie otworzyłem lodówkę w poszukiwaniu jakiegoś picia. Już czułem, że mam je w rękach, jednak usłyszałem obok siebie miałczenie, co mnie lekko wystraszyło. Odruchowo popatrzyłem w stronę dźwięku. Na blacie siedziała czarna kulka. Widziałem, jak jej błękitne ślepia są we mnie wlepione.
- Co jest, Yuki? - zwróciłem się do kota. - Głodny?
Na moje pytanie, zwierzę zeskoczyło z blatu i zniknęło z mojego punktu widzenia.
- Kogo mi to przypomina? Jaka pani, taki kot...
- Rozmawiasz ze sobą? - usłyszałem. - Myślę, że to się leczy.
Odwróciłem głowę w stronę drzwi. Po głosie poznałem, że to ruda, lecz jej nie widziałem. Stała za daleko. Zauważyłem jednak, że zbliża się do mnie. Po chwili byłem w stanie już ją zobaczyć. Włosy związała w byle jaki kucyk, a na sobie miała czarną bluzę, jakby rozmiar za dużą. Oparła się o blat, na którym chwilę temu siedział Yuki, po czym zaczęła się na mnie patrzeć.
- Dobry - powiedziałem, zaczynając powoli opuszczać kuchnię.
- Yhy, tak - odpowiedziała mi, chwytając za mój nadgarstek.
Szybko po tym, popchnęła mnie na drzwi lodówki, twarzą do nich, a drugą rękę położyła mi na plecach, nie pozwalając się do niej odwrócić. Następnie, głową przybliżyła się do mnie, zaczynając mówić tym samym tonem, co kilka dni temu do Sowon.
- Byłeś tu w nocy i wszystko słyszałeś, czyż nie? - zaczęła.
- O czym ty mówisz?
- Kiedy próbowałeś się wycofać, upadłeś.
"Wtf skąd ona to wie? o.O"
Milczałem, czekając na kolejne jej pytanie. Zamiast niego, dziewczyna odwróciła mnie do siebie, tym razem łapiąc za moje barki. Przez chwilę patrzyła na mnie, jednak po kilku sekundach spuściła głowę.
- Ty... Widzisz... go? - zapytała.
Nie bardzo rozumiałem pytanie, przez co wstrzymałem się z odpowiedzią.
- Widzisz go, prawda? - zapytała nieco głośniej.
Po chwili znowu popatrzyła na mnie. Była na tyle blisko, że widziałem ją bardzo wyraźnie. Jej oczy przepełnione były nadzieją, a na twarzy powoli malował się niepewny uśmiech.
- Kogo widzę? - spytałem zmieszany.
- Nie kłamiesz, że z nim rozmawiałeś? Słyszysz go?
- Ale kogo?
- Yukine...
- Yukine? Czemu miałbym kłamać? Przecież sama mu kazałaś ze mną porozmawiać.
- Myślałam, że sobie jaja robisz... - wyszeptała.
- Jiyoon-ah, nie rozumiem cię. O co chodzi? Czy to takie dziwne?
Dziewczyna zdjęła ręce z moich barków i zrobiła kilka kroków do tyłu. Stała tak trochę, patrząc w podłogę, jednak po chwili odsunęła najbliższe krzesło i usiadła przy stole. Łokcie oparła na jego brzegu, podpierając brodę o nadgarstek.
- Jestem chora, czy w końcu zdrowa? - zaczęła głośno myśleć.
- Chora? Byłaś chora? Kiedy?
- One mówią, że to nie zdrowe... Ale ty go widzisz...
- Jakie "one"? Jiyoon?
Zacząłem się niepokoić. Brzmiała, jakby była w innym świecie. W dodatku mówiła jakieś dziwne rzeczy. Podszedłem bliżej, kładąc rękę obok niej na stole.
- Widzisz... go... Czy on też...? Czy on też go widział...? Nie, to nie możliwe - zaczęła się cicho śmiać. - Wiedział, że to nie ja go... tylko on...? On... On musiał wiedzieć!
W tamtej chwili, rudowłosa wybuchła śmiechem. To nie był zwykły śmiech. Słyszałem go już wcześniej... Słyszałem go w moim śnie.
Nie byłem już tylko zaniepokojony, byłem przerażony jej stanem. Naprawdę zachowywała się jak obłąkana! Złapałem ją za dłonie, którymi się zakrywała, dalej szaleńczo się śmiejąc, po czym odsłoniłem jej twarz, żeby zmusić ją do popatrzenia się na mnie.
- Jiyoon-ah! Wytłumaczysz mi o czym mówisz, żebym mógł ci odpowiedzieć na te wszystkie pytania!?
Dziewczyna patrzyła na mnie z szerokim uśmiechem, który łudząco przypominał ten ze snu. Wstrzymała się od śmiechu.
- Nie jesteś nim, nie zrozumiesz...
- Kim do cholery!? Mów jaśniej, bo tracę cierpliwość!
- Phahaha! Yukine-chan... Nie panuję nad nim... Na twoim miejscu - przerwała na chwilę, przybliżając się do mnie i szepcąc mi do ucha - chciałabym cofnąć czas tak, żeby nigdy tu nie trafić...
Otworzyłem szeroko oczy. Miałem już coś powiedzieć, jednak powstrzymał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Zaraz potem w pokoju pojawiła się pewna postać. Widziałem tylko jej długie, brązowe, rozpuszczone włosy, które opadały na ramiona dziewczyny.
- Julka! Julka, muszę ci coś powiedzieć! - zerwała się z miejsca, rudowłosa. - Chodź, szybko!
- Ale- Poczekaj! Cześć, Jiho! - powiedziała, znikając za rogiem z Jiyoon.
- Cześć... - wyszeptałem.
***
- Myślę... że on go widzi.
- Słucham!? Jak to go widzi!?
- Ja... Nie wiem. Wygląda na to, że z nim rozmawiał i wie, że taki ktoś istnieje! Czy to znaczy, że jestem zdrowa? Wszystko ze mną w porządku? - spytała pełna nadziei.
- Yoonie... to nie tak... - zaczęła brązowowłosa. - Niemożliwe jest, żeby on go widział. Przykro mi...
Siedząca na rogu łóżka rudowłosa, zaczęła wpatrywać się z żalem w kucającą przed nią, dziewczynę. Cały jej optymizm wyparował wraz ze słowami brunetki. Spuściła głowę, po czym zaczęła smutno nucić jakąś melodię.
- Sama się go spytaj...
- Yoonie, naprawdę! To niemożliw-
- Co się tu dzieje? - spytał niespodziewanie męski głos, który sprawił, że obie odwróciły głowy w stronę drzwi.
Stał w nich wysoki, czarnowłosy chłopak. Ręce miał skrzyżowane na klatce piersiowej, a jego mina wykazywała, że domaga się wyjaśnień. Po chwili, zaczął powoli zbliżać się do dziewczyn.
Julka szybko wstała z podłogi i chciała wymyślić jakąś wymówkę, żeby nie dowiedział się prawdy, jednak rudowłosa na to nie pozwoliła. Stanęła obok nich i zaczęła przyglądać się chłopakowi.
- Jiho, powiedz jej, że widzisz Yukine - rozkazała.
Czarnowłosy westchnął głośno, opuszczając ręce wzdłuż ciała, po czym spuścił głowę z małym uśmiechem.
- Ile razy mam powtarzać... TAK, WIDZĘ GO I CO Z TEGO? - odpowiedział podirytowany. - Z wami na pewno wszystko w porządku? Nie rozumiem czemu to jest takie dziwne. Normalne chyba, że widzę innych ludzi, prawda?
- Właśnie nie do końca... - powiedziała Julka. - Jiho... Musimy ci coś uświadomić... - dziewczyny spojrzały na siebie porozumiewawczo, po czym obie kiwnęły głowami. - Yukine nie... nie jest... Może inaczej. Mieszkasz tu już dość długo. Poznałeś już część tajemnicy.
- Tajemnicy? - powtórzył.
- Widzisz... Ja nie jestem tylko przyjaciółką... Jestem... 22-letnią psychiatrą Yoonie.
- S-Słucham? J-J-Jak to?
Julia wstrzymywała się przez chwilę. Wzięła głęboki wdech i spojrzała w oczy chłopaka z widocznym smutkiem na twarzy. Następnie skierowała wzrok na samą zainteresowaną, jakby w oczekiwaniu na pozwolenie kontynuowania. Rudowłosa uśmiechnęła się w odpowiedzi, na co brunetka ponownie popatrzyła na chłopaka.
- Kim Jiyoon jest chora psychicznie. Ma schizofrenię - oznajmiła z kamienną miną.
Czarnowłosy otworzył szeroko oczy z niedowierzania, patrząc to na Julię, to na Jiyoon. Z początku myślał, że to żart, jednak ich miny na to nie wskazywały. Przez chwilę kompletnie nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Ostatecznie westchnął i opadł na łóżko, siadając na nim. Nerwowo przejechał ręką po włosach, wlepiając wzrok w podłogę.
- Tego się nie spodziewałem... - wyszeptał w dalszym szoku.
- Yukine... - kontynuowała brunetka. - Jest tylko jej urojeniem...
Chłopak błyskawicznie podniósł głowę, żeby móc na nią spojrzeć. Wszystko stało się dla niego jasne. To, dlaczego było takie dziwne, że go widział, że z nim rozmawiał... Rozumiał czemu rudowłosa tak się cieszyła na wieść o tym... Wszystko zaczęło układać się w jedną całość. Zastanawiało go tylko jedno...
- W-Więc... Dlaczego mogłem go zobaczyć? - zapytał.
Nie dostał jednak odpowiedzi.
_________________
Cześć Wam!~
Udało mi się ogarnąć wszystko i proszę, wracam ^^
Rozdział krótki, wiem ;-; Bardzo krótki ;________;
Przepraszam za to, nie wiem czemu tak wyszło...