Skoro wam to nie pasuje, to postaram się jakoś go zmienić...
ale od kolejnego rozdziału :p
Na razie łapcie ten
Przepraszam, że taki krótki i wg bezsensu, ale chciałam jakoś wprowadzić resztę postaci, a nie wiedziałam za bardzo jak xd
Od III rozdziału zacznie się w końcu coś dziać, więc prosz o cierpliwość :)
Miłego czytania!
____________________________________________________________________
W prawej ręce trzymałem małą, różową szczotkę, którą jeździłem po długich, rudych, gęstych włosach. Mimo tego, że jest na tyle leniwa, żeby samej się czesać... Jej włosy były naprawdę zadbane.
- Nowy szampon? - spytałem.
- Co cię to - odpowiedziała szorstko, na co westchnąłem cicho.
"Nigdy mi się nie uda z nią normalnie porozmawiać..."
"Zabij mnie jeśli potrafisz"
Rozdział II
Poznaj moich przyjaciół
- Ej, leniu, jesteś tam? - usłyszałem zza drzwi, które po chwili się otworzyły. Stanęła w nich rudowłosa... No kto by się spodziewał. - Pani Nawon mówi, że potrzebuje twojej szanownej osoby na dole.
- Mogłabyś powiedzieć jej, że przyjdę później?
- A czy tak zachowuje się lokaj?
- Wybacz, ale nikt nie nauczył mnie jak powinien się zachowywać lokaj... - powiedziałem ironicznie. - Chciałbym zauważyć, że jestem tu przetrzymywany siłą.
- Wzruszyła mnie twoja historia, ale ktoś cię woła. Kultura wymaga zjawienia się. No chyba, że nie masz czegoś takiego - powiedziała i zamknęła drzwi.
Użalałem się chwilę na tym, jak to mnie wszystko boli, po czym z trudem wstałem z łóżka i udałem się do salonu, gdzie czekała na mnie pani Nawon. Znowu nie potrafiła ustać w miejscu. Biegała po pomieszczeniu. Tam coś przestawiła, tam przejechała szmatką...
- Podobno mnie pani wołała?
- Ja? Nie przypominam sobie...
- A to ruda... - szepnąłem sam do siebie.
- Ale skoro tu jesteś, to mógłbyś przejść się razem z panienką do cukierni? - spytała po krótkiej chwili. - Dzisiaj przychodzą do niej koleżanki, ale nie zdążę niczego przygotować, a lepiej będzie, jak pójdziesz razem z nią.
"To ona ma znajomych?" - uśmiechnąłem się kpiąco.
- Naprawdę jestem zmęczony... Czy Jiyoon mogłaby pójść sama?
- Powiedziałam, że lepiej będzie, jak pójdziesz razem z nią - powiedziała nieco głośniej niż wcześniej i wyprowadziła mnie z salonu. Zdałem sobie sprawę z tego, że nie mam wyboru i muszę z nią iść...
- Planowałaś to od początku, co? - powiedziałem zdenerwowany.
- Spoko, spoko, to tylko spacerek do cukierni. Nie zaszkodzi.
- No tak... Co z tego, że przez pięć godzin latałem po ogródku... Mogę jeszcze przebiec się po durne ciastka!
- Zluzuj majty, stary! Nie podnosi się głosu na płeć piękną - usłyszeliśmy za plecami i od razu się odwróciliśmy. - Siemka, hyung - stał tam uśmiechnięty od ucha do ucha, mój stary przyjaciel, Lee Min Jun. Znamy się od małego, jednak musiał wyjechać.
- C-Co... ty tu...?
- Dzięki, miłe powitanie, wiesz? Nie widzisz przyjaciela od czterech lat, a pierwsze słowa, które mówisz, to "co ty tu robisz"? No, dawaj na klatę! - mówiąc to, rozłożył ręce.
- Myślisz, że będziemy się teraz tulić? Coś ci się pomieszało - powiedziałem z uśmiechem i wykonaliśmy nasze dawne przywitanie, polegające na przybijaniu sobie piątek na różne sposoby. - Kiedy wróciłeś? - zapytałem z jeszcze większym uśmiechem.
- Jakieś dwie godziny temu, właśnie sobie zwiedzam.
- Sorry, ale ja i ten pacan właśnie byliśmy w trakcie drogi... Jakbyś mógł sobie pójść, to byłoby naprawdę fajnie - odezwała się Jiyoon. Jej mina mówiła tylko tyle, że nie polubiła mojego przyjaciela.
- Spoko, spoko i tak miałem iść tam gdzie wy, więc przejdę się z wami - zupełnie zignorował mord w oczach rudowłosej, chwycił mnie pod ramię i zaczął prowadzić nie wiadomo gdzie.
- Przecież nawet nie wiesz, gdzie idziemy.
- Więc zaraz się dowiem! - Jiyoon naprawdę nie była zadowolona z tego pomysłu. Trzymała się z tyłu, co najmniej dziesięć metrów od nas. Skrzyżowała ręce i szła za nami, ze wzrokiem wbitym w chodnik. Nawet mi się to podobało. Minjun sprawił, że jej plan poszedł na marne! Odpłacę się jej za to. Niech nie myśli, że na kolację dostanie coś dobrego!
Po piętnastu minutach staliśmy przed cukiernią. Weszliśmy do niej gęsiego i zostaliśmy miło przywitani przez obsługę. Jiyoon od razu przykleiła się do szyby, za którą stały najróżniejsze torty, ciasta i inne rzeczy. Szczerze, to nie przepadam za słodyczami, więc raczej stałem z boku i tylko się przyglądałem, jak te dzieci biegają w kółko i ślinią się na widok ciach.
- Poproszę truskawkowe, malonowe i waniliowe babeczki i ten sernik - powiedziała nagle Jiyoon. To był pierwszy raz, kiedy słyszałem, że o coś prosi.
- Przykro mi, ale waniliowych i truskawkowych nie ma - odpowiedział sprzedawca. Uśmiech od razu zszedł z twarzy dziewczyny. Spuściła głowę i zaczęła mówić głosem, jakby miała zaraz ryczeć.
- No to... Tylko malinowe i sernik...
Przez całą drogę, Jiyoon nie odezwała się ani słowem. Ściskała tylko torbę ze słodyczami i szła za nami, tak jak ostatnio. Minjun ciągle do niej gadał, jednak rudowłosa nie wykazywała najmniejszej chęci rozmawiania z nim, ani z nikim innym. Jak tylko weszliśmy do posiadłości, od razu pobiegła do swojego pokoju i siedziała w nim dopóki nie przyszły inne dziewczyny. Szczerze, to nie spodziewałem się, że osoba, która jest taka szorstka i niemiła dla ludzi, może znaleźć koleżanki. I to takie ładne. Przyszły dwie przyjaciółki Jiyoon. Wszystkie trzy udały się do salonu. Podałem im wcześniejsze zakupy i już miałem iść, jednak jedna z nich zaproponowała mi, żebym usiadł razem z nimi.
- Dlaczego go tu chcesz? - zaprotestowała Jiyoon.
- A czemu nie? W końcu jest tu nowy, więc chcę go poznać, tak? - uśmiechnęła się brązowowłosa. Nie była z Korei, a jednak jej koreański był bardzo dobry. Zaciekawiła mnie.
- Dobra... Siadaj...
- Taa, dzięki - usiadłem. Druga dziewczyna cały czas mi się przyglądała. Dosłownie cały czas. - Coś nie tak? - zapytałem w końcu. Ona kompletnie mnie zignorowała i zwróciła się do swojej przyjaciółki:
- Dlaczego on jest taki "sztuczny"? - skamieniałem. Chciało mi się śmiać, jednak zauważyłem, że ona tak na serio pyta.
- Nie wiem, zapytaj się go. Taki jest od początku - odpowiedziała ruda.
- S-Słucham? Jak to jestem "sztuczny"?
- Ludzie nie są tacy. Wydajesz się nijaki - nie wiedziałem co na to odpowiedzieć. Jakaś obca małolata twierdzi, że jestem nijaki.
- Niby kim ty jesteś, żeby tak mówić? - podwyższyłem ton mówienia.
- Jestem taką samą obywatelką, co ty.
- Więc wypraszam sobie takie traktowanie! - powiedziałem i opóściłem salon. Szybko wszedłem do swojego pokoju i rzuciłem się na łóżko.
**
- No i szybko się denerwuje!
- Ale go pocinęłaś!
- A ja myślę, że to nie było fajne, wiecie?
- Oj daj spokój, Julka! Widziałaś jego minę?!
- Mimo wszystko... Powinnyście go przeprosić.
- A ja to dlaczego mam przepraszać?
- Jak to za co? Za głupotę.
- E-Ej...
- Dobra, może faktycznie przesadziłam... Yoonie, wiesz gdzie on może być?
- Pewnie zamknął się w pokoju i ryczy.
- Yoonie!
- No co?
- Idziesz tam z nami i przepraszasz, jasne?
- Tylko, że Hyo ma rację. On jest nijaki, nie ma za co przepraszać.
- No nie?
- Jesteście straszne.
Siedziałem przy oknie i wgapiałem się w burzowe chmury, które znajdowały się coraz bliżej. Wszystko wskazywało na to, że będzie lało, a ja tak bardzo nie lubię deszczu...
Westchnąłem.
"Naprawdę wydaję się być sztuczny? Przecież... Ja tylko jestem miły... Może za bardzo? To źle? Mam zachowywać się inaczej?"
- Jesteś tam? - usłyszałem zza drzwi.
- Nie ma! Idź, przepadnij!
- Nie zachowuj się, jak jakieś dziecko, tylko otwórz! - dziewczyna zaczęła naciskać klamkę, jednak zamknąłem wcześniej drzwi na klucz. - No otwórz...!
- Dziewczyny chciały ci coś powiedzieć, więc weź się nie dąsaj - usłyszałem głos jednej z przyjaciółek Jiyoon. Chwyciłem klucz, leżący na parapecie i podszedłem do drzwi, otwierając je.
- Czego? - powiedziałem szorstko.
- Wiesz... Chciałam przeprosić za to, co wcześniej mówiłam - powiedziała druga.
- Myślisz, że się tym przejąłem? - starałem się mówić tak, żeby brzmiało, że z nich kpię, ale to chyba jednak do mnie nie pasowało... - Za kogo ty się uważasz?
- Już ci mówiłam, przecież. Poza tym i tak przepraszam - uśmiechnęła się lekko. - Nazywam się Hyo Jin.
- Super.
- Ej, a ty za kogo się uważasz, co? - powiedziała nagle Jiyoon. - Kogo grasz? Hyo ładnie cię przeprosiła, a tobie zachciało się być chamem. Co ci znowu odwala? - odwróciła się w stronę brązowowłosej. - I po co kazałaś nam tu przychodzić? - powiedziała i zniknęła za rogiem, ciągnąc za sobą dziewczynę, która mnie przepraszała. Zostałem więc sam z dziewczyną z zagranicy.
- No i sobie poszły... Choć rozumiem Yoonie. Co to miało być? Najpierw jesteś do bólu miły, a teraz masz wszystko i wszystkich gdzieś.
- To, nie tak-
- Jednak się przejąłeś tym, co powiedziała Hyo Jin. Wybacz jej to. Mówi to, co myśli i nie zastanawia się nad tym... - popatrzyła się na mnie z szerokim uśmiechem. - Julka - wyciągnęła rękę w moją stronę.
- Ji... Ho... - podałem swoją dłoń.
- Może, żeby uniknąć takich sytuacji, nie przymilaj się tak. Co ty na to? - mówiła ciągle uśmiechnięta.
- T-Ta...
- W takim razie dołączę do nich, pa! - powiedziała i pobiegła tą samą drogą, co dziewczyny kilka minut temu.
Usiadłem na parapecie i ponownie wgapiałem się w okno.
"Nie przymilać się...?"
- T-Ta...
- W takim razie dołączę do nich, pa! - powiedziała i pobiegła tą samą drogą, co dziewczyny kilka minut temu.
Usiadłem na parapecie i ponownie wgapiałem się w okno.
"Nie przymilać się...?"
Jest dobrze :)
OdpowiedzUsuńW sumie to ta Hyo Jin nie przypadła mi do gustu... Wydaje się taka chamska i wg ale dobra, poczekam, zobaczę
No i czemu takie krótkie -.-
(Ale z tym Jihosiem to pod koniec przesadziłaś xd Znowu jakiś taki... ghjds)