Rozdział pierwszy
*Meer*
Dzisiaj dzień przeprowadzki. Razem z moimi rodzicami przenosimy się do Wayground. Nie chcę opuszczać mojej szkoły i przyjaciół! I nie chcę mieszkać w mieście, które ma taką nazwę...
- Meeruś! Zejdź na dół!
- Idę mamo! - ech. No to przedstawię wszystkich. Ja nazywam się Meer, moja mama Kristy, a mój tata Matt. Trochę się stresuję pierwszym dniem w nowej szkole. - A jak nikt mnie nie polubi? - spytałam się mamy i wzięłam plecak
- Ciebie? Kto by nie polubił mojej córci? - wtrącił się tata uśmiechając się. Wyszliśmy z domu i po godzinie jazdy byliśmy w Wayground. Budynek, w którym mieliśmy mieszkać, okazał się nawet spoko. Mój pokój nie był taki mały jak w dawnym domu, a ogród był ogromny.
- No! Jesteśmy! Meer szykuj się do szkoły, a my rozpakujemy rzeczy. - mama poklepała mnie po głowie.
- Nie chcecie żebym wam pomogła? - strasznie nie chciałam iść do tej szkoły.
- Nie. - powiedzieli jednocześnie. Chyba wiedzieli o co mi chodzi. Wbiegłam po schodach i oglądałam dom. Obok mojego pokoju znajdowała się łazienka i biblioteczka, a po drugiej stronie pokój rodziców i gabinet.
Otworzyłam drzwi do łazienki i lekko się umalowałam oraz wybrałam idealne ubranie do szkoły. Moją ulubioną pomarańczową sukienkę, jeansową kamizelkę i trampki. Włosy spięłam w staranny kucyk i zaczęłam szukać pasujących do ubioru, kolczyków.
- Mam. - powiedziałam cicho i założyłam je. Byłam już gotowa! Wzięłam dokumenty, pożegnałam się z rodzicami i wyszłam z domu. Po piętnastu minutach byłam już w szkole. Minęłam dziedziniec gdzie strasznie śmierdziało papierosami i alkoholem... Gdy przekroczyłam próg budynku, podeszła do mnie rudowłosa dziewczyna. Włosy miała zaplecione w warkocz.
- Cześć! Nazywam się Iris! - miała promienny uśmiech na twarzy
- Hej. Jestem Meer. Miło mi! - podałyśmy sobie ręce
- Słyszałam, że dzisiaj ma przyjść nowa uczennica, a ja uwielbiam poznawać ludzi! - rozmawiałyśmy sobie do momentu, gdy zaczepiła mnie dyrektorka.
- Witaj Meer. - powiedziała ciepłym głosem kobieta ubrana w różowy komplet i włosami spiętymi w kok na czubku głowy.
- Dzień dobry Pani.
- Masz ze sobą dokumenty prawda? - odpowiedziałam potwierdzająco - Iris wskaż jej pokój gospodarzy. - poszłam razem z dziewczyną w wyznaczone miejsce.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się i weszłam do środka. - Cześć. Szukam głównego gospodarza. - ujrzałam blondyna siedzącego nad papierami. Uniósł głowę i wtedy zobaczyłam piękne miodowe oczy.
- To ja. - z uśmiechem na twarzy, wstał i podszedł do mnie. - Nataniel. - podał mi rękę
- Meer. - uścisnęłam jego dłoń - Dyrektorka kazała mi się z tobą spotkać w sprawie dokumentów.
- Ach. To ty jesteś nową uczennicą. - uśmiechnął się jeszcze bardziej - Masz ze sobą dokumenty?
- Tak. - podałam mu papiery
- Wszystko dobrze, ale brakuje podpisu rodziców... I zdjęcia. Przynieś to jutro jak będziesz miała wszystko! - popatrzył się na mnie, a ja nie wiedziałam co mam zrobić. Na widok jego uśmiechu... Rozpływam się. - Meer...? - zrobił dziwną minę. Aż zaśmiałam się pod nosem. - Chcesz to mogę oprowadzić cię po szkole. - przeczesał opadające mu na czoło włosy, ręką.
- Z przyjemnością! - niemal wykrzyknęłam. Nataniel to bardzo fajny chłopak. Wszyscy których mijaliśmy, uśmiechali się na jego widok. Pokazał mi wszystkie sale, bibliotekę, salę gimnastyczną, klub ogrodników... A ogólnie to całą szkołę.
- Tutaj masz swoją szafkę, a tutaj pierwszą lekcję. To widzimy się za pięć minut! - powiedział biegnąc do pokoju gospodarzy. Włożyłam moje rzeczy do szafki i weszłam do sali.
- Meer! - zamieniłam się w kamień. Czy to był... Odwróciłam się
- K-Ken!?
- Meer! Tak tęskniłem! Nie wyobrażałem sobie bez ciebie życia! - Ken to mój przyjaciel, ale nie cierpię gdy zachowywał się w taki sposób...
- Też się stęskniłam, ale wiesz, że nie lubię jak...
- Też się stęskniłam, ale wiesz, że nie lubię jak...
- Kurde! Może uważaj jak idziesz!? - wpadłam na jakiegoś chłopaka.
- Sorry! - poklepałam go po ramieniu i szłam dalej.
- E! Mała! Zaczekaj! - zatrzymałam się i odwróciłam w jego stronę. Miał czerwone włosy i koszulkę, ciemne jeansy oraz czarną kamizelkę.
- Sorry, śpieszę się.
- Kastiel jestem.
- Super! Ja Meer. Mogę już iść? - nie czekając na odpowiedź znowu zaczęłam iść razem z Kenem na dziedziniec.
- Tak się cieszę, że będziemy razem chodzić do szkoły!
- Ja też, ale nie rozpowiadaj wszystkim, że jesteśmy parą... To jest dziwne. Przecież jesteśmy przyjaciółmi.
- Tak, wiem. Przepraszam za tamto. - uśmiechnęłam się i poszłam w swoją stronę.
- Tak się cieszę, że będziemy razem chodzić do szkoły!
- Ja też, ale nie rozpowiadaj wszystkim, że jesteśmy parą... To jest dziwne. Przecież jesteśmy przyjaciółmi.
- Tak, wiem. Przepraszam za tamto. - uśmiechnęłam się i poszłam w swoją stronę.
- Kochana! Jak się stęskniłam! - popatrzyłam się w prawo i ujrzałam moją przyjaciółkę z gimnazjum.
- Suru! - przytuliłyśmy się obie. - Chodzisz do tej szkoły?
- Tak! Nigdy nie sądziłam, że ty też. Nie widziałam cię nigdy!
- To dlatego, że dopiero co się wprowadziłam.
- Znasz już wszystkich? Wiesz ile tu przystojniaków? Masz szczęście, że trafiłaś tutaj!
- Zdążyłam poznać Nataniela i Kastiela... No i Iris.
- O! To zapoznam cię ze wszystkimi! - chwyciła moją rękę i pociągnęła za sobą. Doszłyśmy na klatę schodową, gdzie siedzieli uczniowie.
- C-cześć. - powiedziałam z nieśmiałością
- Ludzie! To jest Meer! Meer. To jest Lysander - pokazała na chłopaka, który był ubrany w stylu wiktoriańskim i miał kolorowe tęczówki. Jedno oko zielone, a drugie żółte. Miał białe włosy, a z jednej strony, czarne końcówki. - To Kim. - czarnoskóra dziewczyna o zielonych oczach i luźnym stylu. - Violetta - słodziutka dziewczyna o fioletowych włosach - Klementyna - bardzo ładna brunetka w sukience i marynareczce - I Rozalia - białowłosa, piękna i modna dziewczyna.
- Hej! - wszyscy naraz krzyknęli w moją stronę.
- AUĆ! - znowu na kogoś wpadłam. - Przepraszam...
- Mam gdzieś twoje przeprosiny niezdaro!
- Na Amber nie można wpadać! Zrozumiałaś? - powiedziała dziewczyna z kucykiem.
- To niechcący...
- Niechcący to teraz ja to zrobię. - zostałam popchnięta przez szatynkę w rozpuszczonych włosach i sobie poszły
- Głupie baby... - wymamrotałam
- Kto jest głupi?
- O hej Suru. Te trzy co tam poszły...
- Mówisz o Amber, Li i Charlotte.
- Tak!
- One chyba nikogo nie lubią... Oprócz Kastiela i Klementyny. A Amber to siostra Nataniela, wiesz?
- Co!? Serio? Zupełnie inna.
- Ta... - powiedziała zgadzając się ze mną. Poszłam razem z Su do domu i pomogłam rodzicom rozpakować rzeczy. Po trzech godzinach wszystko było na swoim miejscu i wszyscy poszli spać.
Minął tydzień od przeprowadzki. Jestem smutna, bo okazało się, że Ken wyjeżdża do szkoły wojskowej i to przez Amber...
- Meer!
- Tak tato!? - odpowiedziałam wydzierając się z góry
- Chodź do szkoły!
- Nie wydzierajcie się tak. - ups.. Mama wstała... - Głowa mnie zaczęła przez was boleć.
- Sorrki mamo... - szybko zeszłam na dół, ubrałam się i pojechałam z tatą do szkoły.
- Pa skarbie!
- Pa! - pożegnałam się i wbiegłam do szkoły. - Zaraz się spóźnię! - wyszeptałam i weszłam do sali. Na szczęście jeszcze nie było nauczyciela. Przywitałam się ze wszystkimi i usiadłam w swojej ławce.
- Mam nadzieję, że odrobiliście pracę domową? - no nie! Na śmierć zapomniałam!
- Panie Farazowski...
- Tak?
- Mogę zgłosić nieprzygotowanie? - zapytałam ze zdziwieniem na twarzy...
- No nie wiem. Odrabiaj teraz, a jak wrócę wszystko ma być. - ufff... Szybko wszystko odrobiłam gdy nagle ktoś rzucił we mnie papierkiem, na którym było napisane "wyjdź z klasy". Kto to może być? No dobra...
- Mogę iść do łazienki?
- Teraz? Chyba sobie żarty stoisz! - kurde. Nie będzie łatwo
- N-no, ale... Muszę... - zrobiłam się trochę czerwona
- Ech. Ale szybko! - podziękowałam i wyszłam z klasy.
- Hallo? - zastanawiałam się kto mógł dać mi tą karteczkę. Zostałam wciągnięta do damskiej toalety.
- Meer! - powinnam ją znać? - Meer! Pamiętasz mnie?
- Tak! To znaczy nie...
- Jak możesz!? - popatrzyła się na dziewczynę obok
- A mnie? - odezwała się druga
- Sorry, ale was nie kojarzę...
- Si.... i Hi... - nie wierzę!
- Simona!? Hirubishi!?
- Tak! - wykrzyknęły obie. To są siostry. Znamy się również z gimnazjum, ale musiały wyjechać.
- Nie możliwe! - uścisnęłam je - Ciekawe jaką będzie miała minę Suru?
- Też tu jest? - wykrzyknęła Simona. Obie są bardzo ładne! Hirubishi ma czarne włosy i błękitne oczy, a Simona jest blondynką o szarych oczach. Różnią się bo mają tylko wspólną matkę. Simona jest w moim wieku, a Hirubishi o rok starsza.
- Dobra. Muszę się zmywać bo dostanę ochrzan od Pana Farazowskiego...
- Poczekaj! - krzyknęła i poprawiła mi kucyk. Można powiedzieć, że jest perfekcjonistką...
- Dzięki! - pobiegłam do klasy
- Coś długo cię nie było! - usłyszałam od Kastiela
- A co? Żałujesz? Stęskniłeś się? - powiedziałam to poirytowanym głosem, a on już nic nie mówił.
Po lekcjach spotkałam się z przyjaciółkami z gimnazjum w kawiarence. Zamówiłyśmy po szarlotce i herbacie (zamówienie Simony). Rozmawiałyśmy o chłopakach, przeżyciach itp. Tak jak na babskim spotkaniu, gdy nagle zobaczyłam czerwony kosmyk i przerywając dziewczynom wstałam z miejsca. Złapałam chłopaka za kurtkę i wyciągnęłam zza krzaków.
- Nie normalny jesteś!? - oburzyłam się
- No co? Nie mogę posiedzieć w kawiarence?
- Za krzakami? Mądre... - on przez chwilę nie wiedział co powiedzieć do momentu gdy dziewczyny podeszły bliżej.
- Nosisz logo mojego ulubionego zespołu! - powiedziała Hirubishi uśmiechając się
- No. Meer, nie wiedziałem, że masz takie fajne koleżanki.
- Daj spokój! Gdyby nie Meeruś to byśmy nawet nie wiedziały co to jest. - wtrąciła się Simona. złapałam dziewczyny za ręce i miałyśmy iść do stolika, gdy poczułam rękę na swoim ramieniu, przez co nie mogłam dalej iść.
- No Meeruś. Nie wiedziałem, że słuchasz rocka.
- Dla ciebie "Meeruś" nie istnieje! A poza tym słucham tego gatunku od zawsze.. Nie wyglądam co? - uśmiechnęłam się i poszłam do dziewczyn.
- Pokażesz nam swój dom? Wiesz. Nowy? - spytały się siostry i skierowałyśmy się w stronę mojego domu.
- Cześć mamo!
- Hej córuś! Co tam?
- Hirubishi i Simona mogą wejść? - mama w szybkim tempie odwróciła się w naszą stronę.
- Dziewczynki! Jak ja was dawno nie widziałam! - podbiegła do sióstr i uścisnęła je.
- To mogą?
- Oczywiście. - wbiegłyśmy po schodach, a one zachwycały się każdym pokojem jaki mijałyśmy. Pokazałam im kuchnię, łazienkę, biblioteczkę, gabinet, w którym akurat pracował tata, pokój rodziców i na końcu mój! Jest koloru jasnego beżu z brązowymi i bladoróżowymi dodatkami. Oczywiście Simona musiała wszystko poprawiać... Nawet powiedziała, że poduszki nie są symetryczne...
Dziewczyny posiedziały u mnie pare godzin dokańczając rozmowę w kawiarence.
- To kto wam się podoba? - spytałam
- Kiedyś na plaży spotkałam przystojnego blondyna z Australii. Nazywa się Dakota, ale mi pasuje Dake.
- opowiedziała blondynka.
- A tobie? - skierowałam wzrok na Hirubishi
- Mi? Po co mi chłopak? - czarnowłosa była wręcz uzależniona od siłowni i spędzała godziny pomagając tacie w wojsku. Podobno spotyka czasem Kena.
- A właśnie. Co u Kena?
- Kurde! Nie wiesz jak się zmienił! Teraz jest takie ciacho! Muszę mu dorównać z mięśniami. - CO!? Ken? Muszę go zobaczyć!
- A kiedy wraca? - spytałam się z ciekawością w głosie
- Podobno za tydzień. - nie mogę się doczekać. Mam nadzieję, że już nie będzie się za mną tak uganiać...
Następnego dnia poszłam razem z dziewczynami do pokoju gospodarzy. Podeszłam do chłopaka, który nawet nie usłyszał, że weszłyśmy.
- Cześć Nataniel. - on podskoczył - Wyglądam aż tak źle? - zaczerwienił się lekko
- N-nie. Coś chciałaś?
- Tak. Poznaj moje przyjaciółki. - popatrzyłam się w stronę dziewczyn - Simona i Hirubishi.
- Witajcie. Pewnie w sprawie uczęszczania do szkoły.
- Tak. - odpowiedziały niemal w tym samym czasie i podały swoje dokumenty. Posłałam Natanielowi słodziutki uśmiech i wyszłyśmy.
- Poczekacie tu? Ja znajdę Suru. - poszłam jej szukać. Pytałam się wszystkich uczniów, ale nikt nie wiedział gdzie jest. Poszłam więc na klatkę schodową. Ona tam była z Lysandrem. Są szczęśliwi... Może im nie przeszkadzać? Dobra. Nie będzie miała mi tego za złe. Chyba...
- Cześć! - powiedziałam podchodząc do nich. Suru szybko wstała
- Meer...? Hej... - Lys też wstał i się z nami pożegnał. - Co tam?
- To ja się powinnam spytać.
- No... Nie ważne.
- Nie zgadniesz kogo spotkałam! - Suru zrobiła dziwną minę, a ja zaprowadziłam ją do dziewczyn.
- Suru! - przytuliły ją
- S-sorry. Nie kojarzę. - zaczęłam śmiać się pod nosem z miny białowłosej.
- To Simona i Hirubishi. - zrobiła jeszcze śmieszniejszą minę, aż upadłam na podłogę ze śmiechu.
- Nie! - powiedziała skacząc ze szczęścia i przytuliła się do sióstr. Wyjaśniły sobie kilka spraw i każda poszła w do swojej klasy. Niestety nie byłyśmy razem. Ja byłam w B, Suru w C, a dziewczyny w A.
Po lekcjach spotkałyśmy się na dziedzińcu. Porozmawiałyśmy sobie chwilę, ale one musiały już wracać do domu, a ja jeszcze chwilę zostałam w szkole. Wychodząc z dziedzińca spadło na mnie wiadro i pierwsze co ujrzałam to Amber śmiejącą się mi w twarz.
- Żałuj, że siebie nie widziałaś!
- Nie daruję wam tego! - ze złością weszłam do pokoju gospodarzy. - Nataniel!
- C-co się się stało? - zaskoczony chłopak podszedł do mnie.
- Twoja siostra mnie doprowadza do szału!
- Co? To Amber wylała farbę?
- Farbę!? No to jeszcze gorzej! - myślałam, że to woda. Popatrzyłam na swoje włosy. Były całe w pomarańczowej farbie...
- Skąd wiesz, że to Amber?
- Stała tam i się ze mnie śmiała z tymi swoimi przyjaciółeczkami!
- Ale to jeszcze nie dowodzi, że to ona. - uśmiechnął się. - Słuchaj. Wiem, że czasem jest nie do zniesienia, ale kocham ją tak samo jak c... - nagle przerwał i zrobił się czerwony
- S-słucham? - cz-czy on chciał... :)
- T-to znaczy... Porozmawiam z Amber...
- Dzięki! Ale to nie znaczy, że nie jestem już zła. - uśmiechając się wybiegłam na dziedziniec. Usłyszałam trzask chudziutkiej gałęzi, która znalazła się na moich kolanach. Popatrzyłam się w górę i ujrzałam dwie postacie.
- Widzisz. Jesteś za ciężki! - wykrzyczał jeden
- To przez moją siłę. W końcu jestem umięśniony!
- Chciałbyś... Tylko w twoich grach... - popatrzyłam się jeszcze raz na chłopaków.
- Co powiedziałeś!? - oburzył się czarnowłosy
- K-kim jesteście? - chłopacy siedzący na drzewie skierowali wzrok w moją stronę. To byli bliźniacy, ale jacyś różniący się od siebie. Jeden miał niebieskie włosy, fioletowe tęczówki i ubrany był bardzo kolorowo, a drugi, miał czarne włosy, niebieskie oczy i był modnie ubrany.
- Żołnierz V lvl. 87! - jego brat szturchnął go ramieniem
- Nie wygłupiaj się! Cześć. Ja jestem Alexy, a ten idiota to mój brat Armin. - odpowiedział z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Ja się mam nie wygłupiać? To ty codziennie chodzisz na zakupy!
- A co to ma do rzeczy?
- W sumie... To nie wiem. - zaśmiałam się pod nosem
- Widzę, że cię bawimy! - Alexy zszedł z drzewa i usiadł koło mnie. Armin trochę zwlekał, ale też zszedł.
- Czemu siedzisz tak sama na ławce? - zapytał się 87 lvl.
- Trochę się zdenerwowałam...
- Na co? - poklepał mnie po głowie niebieskowłosy - O fuj... - jego ręka została pokryta klejącą się farbą. - Co to?
- Farba... Zostałam nią oblana.
- Mam pomysł! - Armin wziął do ręki wąż ogrodowy
- Żartujesz! - popatrzyłam na niego z przerażeniem.
- Nachyl się. - zrobiłam co kazał i poczułam zimną wodę. Alexy szybko dał mi swoją kurtkę.
- Masz ładny kolor włosów. Tak od urodzenia? - spytał się gdy nakładałam jego własność
- Tak. Po mamie. Ona też ma różowe włosy.
- Ciekawe. - powiedział Armin - A tak w ogóle, to dlatego się zezłościłaś?
- Tak. - wstałam i opowiedziałam im o Amber. Wysłuchali mnie robiąc dziwne miny, które mnie rozśmieszały.
Kolejny tydzień w Słodkim Amorisie! Przedstawiłam chłopaków moim przyjaciółkom, a oni od razu się polubili.
- Meer. Możemy porozmawiać? - mówił Nataniel.
- To niechcący...
- Niechcący to teraz ja to zrobię. - zostałam popchnięta przez szatynkę w rozpuszczonych włosach i sobie poszły
- Głupie baby... - wymamrotałam
- Kto jest głupi?
- O hej Suru. Te trzy co tam poszły...
- Mówisz o Amber, Li i Charlotte.
- Tak!
- One chyba nikogo nie lubią... Oprócz Kastiela i Klementyny. A Amber to siostra Nataniela, wiesz?
- Co!? Serio? Zupełnie inna.
- Ta... - powiedziała zgadzając się ze mną. Poszłam razem z Su do domu i pomogłam rodzicom rozpakować rzeczy. Po trzech godzinach wszystko było na swoim miejscu i wszyscy poszli spać.
Minął tydzień od przeprowadzki. Jestem smutna, bo okazało się, że Ken wyjeżdża do szkoły wojskowej i to przez Amber...
- Meer!
- Tak tato!? - odpowiedziałam wydzierając się z góry
- Chodź do szkoły!
- Nie wydzierajcie się tak. - ups.. Mama wstała... - Głowa mnie zaczęła przez was boleć.
- Sorrki mamo... - szybko zeszłam na dół, ubrałam się i pojechałam z tatą do szkoły.
- Pa skarbie!
- Pa! - pożegnałam się i wbiegłam do szkoły. - Zaraz się spóźnię! - wyszeptałam i weszłam do sali. Na szczęście jeszcze nie było nauczyciela. Przywitałam się ze wszystkimi i usiadłam w swojej ławce.
- Mam nadzieję, że odrobiliście pracę domową? - no nie! Na śmierć zapomniałam!
- Panie Farazowski...
- Tak?
- Mogę zgłosić nieprzygotowanie? - zapytałam ze zdziwieniem na twarzy...
- No nie wiem. Odrabiaj teraz, a jak wrócę wszystko ma być. - ufff... Szybko wszystko odrobiłam gdy nagle ktoś rzucił we mnie papierkiem, na którym było napisane "wyjdź z klasy". Kto to może być? No dobra...
- Mogę iść do łazienki?
- Teraz? Chyba sobie żarty stoisz! - kurde. Nie będzie łatwo
- N-no, ale... Muszę... - zrobiłam się trochę czerwona
- Ech. Ale szybko! - podziękowałam i wyszłam z klasy.
- Hallo? - zastanawiałam się kto mógł dać mi tą karteczkę. Zostałam wciągnięta do damskiej toalety.
- Meer! - powinnam ją znać? - Meer! Pamiętasz mnie?
- Tak! To znaczy nie...
- Jak możesz!? - popatrzyła się na dziewczynę obok
- A mnie? - odezwała się druga
- Sorry, ale was nie kojarzę...
- Si.... i Hi... - nie wierzę!
- Simona!? Hirubishi!?
- Tak! - wykrzyknęły obie. To są siostry. Znamy się również z gimnazjum, ale musiały wyjechać.
- Nie możliwe! - uścisnęłam je - Ciekawe jaką będzie miała minę Suru?
- Też tu jest? - wykrzyknęła Simona. Obie są bardzo ładne! Hirubishi ma czarne włosy i błękitne oczy, a Simona jest blondynką o szarych oczach. Różnią się bo mają tylko wspólną matkę. Simona jest w moim wieku, a Hirubishi o rok starsza.
- Dobra. Muszę się zmywać bo dostanę ochrzan od Pana Farazowskiego...
- Poczekaj! - krzyknęła i poprawiła mi kucyk. Można powiedzieć, że jest perfekcjonistką...
- Dzięki! - pobiegłam do klasy
- Coś długo cię nie było! - usłyszałam od Kastiela
- A co? Żałujesz? Stęskniłeś się? - powiedziałam to poirytowanym głosem, a on już nic nie mówił.
Po lekcjach spotkałam się z przyjaciółkami z gimnazjum w kawiarence. Zamówiłyśmy po szarlotce i herbacie (zamówienie Simony). Rozmawiałyśmy o chłopakach, przeżyciach itp. Tak jak na babskim spotkaniu, gdy nagle zobaczyłam czerwony kosmyk i przerywając dziewczynom wstałam z miejsca. Złapałam chłopaka za kurtkę i wyciągnęłam zza krzaków.
- Nie normalny jesteś!? - oburzyłam się
- No co? Nie mogę posiedzieć w kawiarence?
- Za krzakami? Mądre... - on przez chwilę nie wiedział co powiedzieć do momentu gdy dziewczyny podeszły bliżej.
- Nosisz logo mojego ulubionego zespołu! - powiedziała Hirubishi uśmiechając się
- No. Meer, nie wiedziałem, że masz takie fajne koleżanki.
- Daj spokój! Gdyby nie Meeruś to byśmy nawet nie wiedziały co to jest. - wtrąciła się Simona. złapałam dziewczyny za ręce i miałyśmy iść do stolika, gdy poczułam rękę na swoim ramieniu, przez co nie mogłam dalej iść.
- No Meeruś. Nie wiedziałem, że słuchasz rocka.
- Dla ciebie "Meeruś" nie istnieje! A poza tym słucham tego gatunku od zawsze.. Nie wyglądam co? - uśmiechnęłam się i poszłam do dziewczyn.
- Pokażesz nam swój dom? Wiesz. Nowy? - spytały się siostry i skierowałyśmy się w stronę mojego domu.
- Cześć mamo!
- Hej córuś! Co tam?
- Hirubishi i Simona mogą wejść? - mama w szybkim tempie odwróciła się w naszą stronę.
- Dziewczynki! Jak ja was dawno nie widziałam! - podbiegła do sióstr i uścisnęła je.
- To mogą?
- Oczywiście. - wbiegłyśmy po schodach, a one zachwycały się każdym pokojem jaki mijałyśmy. Pokazałam im kuchnię, łazienkę, biblioteczkę, gabinet, w którym akurat pracował tata, pokój rodziców i na końcu mój! Jest koloru jasnego beżu z brązowymi i bladoróżowymi dodatkami. Oczywiście Simona musiała wszystko poprawiać... Nawet powiedziała, że poduszki nie są symetryczne...
Dziewczyny posiedziały u mnie pare godzin dokańczając rozmowę w kawiarence.
- To kto wam się podoba? - spytałam
- Kiedyś na plaży spotkałam przystojnego blondyna z Australii. Nazywa się Dakota, ale mi pasuje Dake.
- opowiedziała blondynka.
- A tobie? - skierowałam wzrok na Hirubishi
- Mi? Po co mi chłopak? - czarnowłosa była wręcz uzależniona od siłowni i spędzała godziny pomagając tacie w wojsku. Podobno spotyka czasem Kena.
- A właśnie. Co u Kena?
- Kurde! Nie wiesz jak się zmienił! Teraz jest takie ciacho! Muszę mu dorównać z mięśniami. - CO!? Ken? Muszę go zobaczyć!
- A kiedy wraca? - spytałam się z ciekawością w głosie
- Podobno za tydzień. - nie mogę się doczekać. Mam nadzieję, że już nie będzie się za mną tak uganiać...
Następnego dnia poszłam razem z dziewczynami do pokoju gospodarzy. Podeszłam do chłopaka, który nawet nie usłyszał, że weszłyśmy.
- Cześć Nataniel. - on podskoczył - Wyglądam aż tak źle? - zaczerwienił się lekko
- N-nie. Coś chciałaś?
- Tak. Poznaj moje przyjaciółki. - popatrzyłam się w stronę dziewczyn - Simona i Hirubishi.
- Witajcie. Pewnie w sprawie uczęszczania do szkoły.
- Tak. - odpowiedziały niemal w tym samym czasie i podały swoje dokumenty. Posłałam Natanielowi słodziutki uśmiech i wyszłyśmy.
- Poczekacie tu? Ja znajdę Suru. - poszłam jej szukać. Pytałam się wszystkich uczniów, ale nikt nie wiedział gdzie jest. Poszłam więc na klatkę schodową. Ona tam była z Lysandrem. Są szczęśliwi... Może im nie przeszkadzać? Dobra. Nie będzie miała mi tego za złe. Chyba...
- Cześć! - powiedziałam podchodząc do nich. Suru szybko wstała
- Meer...? Hej... - Lys też wstał i się z nami pożegnał. - Co tam?
- To ja się powinnam spytać.
- No... Nie ważne.
- Nie zgadniesz kogo spotkałam! - Suru zrobiła dziwną minę, a ja zaprowadziłam ją do dziewczyn.
- Suru! - przytuliły ją
- S-sorry. Nie kojarzę. - zaczęłam śmiać się pod nosem z miny białowłosej.
- To Simona i Hirubishi. - zrobiła jeszcze śmieszniejszą minę, aż upadłam na podłogę ze śmiechu.
- Nie! - powiedziała skacząc ze szczęścia i przytuliła się do sióstr. Wyjaśniły sobie kilka spraw i każda poszła w do swojej klasy. Niestety nie byłyśmy razem. Ja byłam w B, Suru w C, a dziewczyny w A.
Po lekcjach spotkałyśmy się na dziedzińcu. Porozmawiałyśmy sobie chwilę, ale one musiały już wracać do domu, a ja jeszcze chwilę zostałam w szkole. Wychodząc z dziedzińca spadło na mnie wiadro i pierwsze co ujrzałam to Amber śmiejącą się mi w twarz.
- Żałuj, że siebie nie widziałaś!
- Nie daruję wam tego! - ze złością weszłam do pokoju gospodarzy. - Nataniel!
- C-co się się stało? - zaskoczony chłopak podszedł do mnie.
- Twoja siostra mnie doprowadza do szału!
- Co? To Amber wylała farbę?
- Farbę!? No to jeszcze gorzej! - myślałam, że to woda. Popatrzyłam na swoje włosy. Były całe w pomarańczowej farbie...
- Skąd wiesz, że to Amber?
- Stała tam i się ze mnie śmiała z tymi swoimi przyjaciółeczkami!
- Ale to jeszcze nie dowodzi, że to ona. - uśmiechnął się. - Słuchaj. Wiem, że czasem jest nie do zniesienia, ale kocham ją tak samo jak c... - nagle przerwał i zrobił się czerwony
- S-słucham? - cz-czy on chciał... :)
- T-to znaczy... Porozmawiam z Amber...
- Dzięki! Ale to nie znaczy, że nie jestem już zła. - uśmiechając się wybiegłam na dziedziniec. Usłyszałam trzask chudziutkiej gałęzi, która znalazła się na moich kolanach. Popatrzyłam się w górę i ujrzałam dwie postacie.
- Widzisz. Jesteś za ciężki! - wykrzyczał jeden
- To przez moją siłę. W końcu jestem umięśniony!
- Chciałbyś... Tylko w twoich grach... - popatrzyłam się jeszcze raz na chłopaków.
- Co powiedziałeś!? - oburzył się czarnowłosy
- K-kim jesteście? - chłopacy siedzący na drzewie skierowali wzrok w moją stronę. To byli bliźniacy, ale jacyś różniący się od siebie. Jeden miał niebieskie włosy, fioletowe tęczówki i ubrany był bardzo kolorowo, a drugi, miał czarne włosy, niebieskie oczy i był modnie ubrany.
- Żołnierz V lvl. 87! - jego brat szturchnął go ramieniem
- Nie wygłupiaj się! Cześć. Ja jestem Alexy, a ten idiota to mój brat Armin. - odpowiedział z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Ja się mam nie wygłupiać? To ty codziennie chodzisz na zakupy!
- A co to ma do rzeczy?
- W sumie... To nie wiem. - zaśmiałam się pod nosem
- Widzę, że cię bawimy! - Alexy zszedł z drzewa i usiadł koło mnie. Armin trochę zwlekał, ale też zszedł.
- Czemu siedzisz tak sama na ławce? - zapytał się 87 lvl.
- Trochę się zdenerwowałam...
- Na co? - poklepał mnie po głowie niebieskowłosy - O fuj... - jego ręka została pokryta klejącą się farbą. - Co to?
- Farba... Zostałam nią oblana.
- Mam pomysł! - Armin wziął do ręki wąż ogrodowy
- Żartujesz! - popatrzyłam na niego z przerażeniem.
- Nachyl się. - zrobiłam co kazał i poczułam zimną wodę. Alexy szybko dał mi swoją kurtkę.
- Masz ładny kolor włosów. Tak od urodzenia? - spytał się gdy nakładałam jego własność
- Tak. Po mamie. Ona też ma różowe włosy.
- Ciekawe. - powiedział Armin - A tak w ogóle, to dlatego się zezłościłaś?
- Tak. - wstałam i opowiedziałam im o Amber. Wysłuchali mnie robiąc dziwne miny, które mnie rozśmieszały.
Kolejny tydzień w Słodkim Amorisie! Przedstawiłam chłopaków moim przyjaciółkom, a oni od razu się polubili.
- Meer. Możemy porozmawiać? - mówił Nataniel.
- Tak? - popatrzyłam się na chłopaka.
- Bo jest taka sprawa... Rozmawiałem z Amber, ale się upiera, że to nie ona. Nie mogę jej ukarać dopóki nie będzie dowodów.
- Moje włosy całe w farbie ci nie wystarczają? - trochę posmutniałam
- Bo jest taka sprawa... Rozmawiałem z Amber, ale się upiera, że to nie ona. Nie mogę jej ukarać dopóki nie będzie dowodów.
- Moje włosy całe w farbie ci nie wystarczają? - trochę posmutniałam
- Wierzę ci, ale to nie wystarczy. Wiesz jaka jest dyrektorka. - kiwnęłam głową i poszłam w swoją stronę.
Po kilku dniach, zapomniałam o tamtym zdarzeniu. Amber nie została ukarana, a ja jeszcze bardziej jej nie lubiłam...
- Gościu. Wiesz, że spodnie moro już dawno wyszły z mody? - Alexy?
- Nawet cię nie znam, a ty mówisz mi jak mam się ubierać? - zobaczyłam jak jakiś brunet ubrany w czarny T-shirt, białą, rozpiętą koszulę i w morowe spodnie, kłóci się z niebieskowłosym.
- Sorry, że się wtrącę. Alexy. Zostaw chłopaka!
- Kiedy on łamie prawa mody!
- No wiesz!? Uważam, że wyglądam spoko! Powiedz mu Meer.. T-to znaczy... Dziewczyno... Której nie znam.. - razem z jednym z bliźniaków patrzyłam się na nowego ucznia ze zdziwieniem.
- Skąd wiesz kim jestem? - ciągle byłam zdziwiona. A chłopak tylko się uśmiechną i wszedł do pokoju gospodarzy z dokumentami
- To znasz go? - spytał Alexy
- Nie wiem... Jego zielone oczy coś mi mówią, ale nie poznaję go.
- I tak nie przyznam mu racji. - powiedział z lekkim oburzeniem Alexy. Ja tylko się zaśmiałam i poszliśmy szukać Armina, który pewnie gdzieś grał na konsoli.
- I ty się nazywasz graczem!? Stary! Strasznie lamisz! - usłyszałam chłopaka na korytarzu.
- Armin. Spokojnie... - zabrałam mu konsolę z rąk.
- No ej! - szybko wstał i chciał odzyskać swoją własność, ale mu uciekłam. Schowałam się w sali B i zaczęłam grać. - Dobra jesteś! - trochę się wystraszyłam i spojrzałam w górę. - Wiesz, że ci tego nie daruję?
- I co mi zrobisz? Zabierzesz SWOJĄ własność? - zapytałam z uśmiechem
- Nie do końca moją... - wziął mnie na barana
- Armin! Puść! - śmiejąc się próbowałam jakoś wymknąć się z jego silnego uścisku. Nagle znalazłam się w rękach Alexy'a - Ty też!? Zdrajca! - on się tylko zaśmiał i pobiegł na dziedziniec. Razem z Arminem położyli mnie na trawie i zaczęli gilgotać - Błagam! Nie! - po paru minutach przestali, a ja ich szturchnęłam udając naburmuszoną, ale jakoś mi nie wyszło bo szybko wybuchłam śmiechem!
- Armin! - widziałam jak jakaś dziewczyna biegnie w stronę chłopaka... Kto to?
***
Siemanko! Pierwszy rozdział wkroczył do internetów :)
Kolejny za tydzień (16.05)
Sorry za spóźnienie, ale komputer mi się zawiesił i dopiero teraz jest do użytku :o
Sorry za spóźnienie, ale komputer mi się zawiesił i dopiero teraz jest do użytku :o
Zajawki będą w formie ilustracji!
Wer <3
Muzyka - Boska, Rysunki - Boskie, Rozdział - jeszcze lepszy!
OdpowiedzUsuń<3
Zgadzam się z Kammi :3
OdpowiedzUsuń