HEJKA! CIERPIĘ NA BRAK WENY NIESTETY... :< CZEKACIE JUŻ DŁUGO NA TEN ROZDZIAŁ, WIĘC UDOSTĘPNIĘ WAM PIERWSZĄ CZĘŚĆ! MIŁEGO CZYTANIA :3
Wpatrywałam się w okno, siedząc na parapecie w moim pokoju. Było trochę niewygodnie, więc chwyciłam niebieską, małą poduszkę i oparłam się o nią, wracając do oglądania, co dzieje się na dworze. Słońce grzało niemiłosiernie... Na niebie nie było ani jednej chmurki, oraz zero wiatru.
I weź człowieku wyjdź w taki upał! Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Co chwila zmieniałam miejsce, wachlując się przy okazji ulotką z Halloween...
- Te dzieciaki... - przypomniałam sobie o imprezie Halloweenowej, przez co zrobiłam skwaszoną minę.
Westchnęłam głośno i rzuciłam się na łóżko. Rozumiem, że wakacje i w ogóle, ale bez przesady z tym ciepłem! Przez to żyć się nie da!
- Zaraz się ugotuję... - wyszeptałam. - Wiem! Aaa, że też na to nie wpadłam wcześniej!
Podbiegłam do szafy z ubraniami, otworzyłam ją i zaczęłam szukać kartonu z rzeczami, które zabrałam w zeszłym roku nad morze. Otóż szukałam mojego stroju kąpielowego! W koszulce na ramiączkach i krótkich spodenkach było za gorąco, a bikini zawsze lepsze niż bieganie po domu w bieliźnie ^_^ . Był na samym dnie. Cała w skowronkach, zaczęłam się przebierać. Moje włosy w sumie fajnie wyglądają przy tym fioletowym stroju.
- Meeruś, zejdź na śniadanie! - usłyszałam z dołu.
Szybko schowałam ubrania do szafy i przybiegłam do mamy.
- Melduję się! - powiedziałam z uśmiechem.
Przy stole siedział już Kevin, pijąc herbatę i wpatrując się w telewizor. Nagle popatrzył się w naszą stronę, a gdy tylko mnie zobaczył, zaczął się chorobliwie śmiać i przy okazji zakrztusił się napojem.
- Komicznie wyglądasz!
- Przymknij się, gorąco jest!
- Meeruś, załóż jakąś koszulkę, nie lataj tak po domu - odezwała się.
- Ale mamo~! - zrobiłam naburmuszoną minę i stanęłam obok niej.
- Dobra... Siadaj...
Zadowolona usiadłam przy stole i patrzyłam na pyszne śniadanko, przygotowane przez mamę. Chwyciłam kromkę chleba i zaczęłam robić sobie kanapkę, rozmawiając przy tym z bratem.
- I jak ci się układa w związku? - spytałam.
- C-Co- Cicho bądź!
- Kevin, masz dziewczynę? - wtrąciła się mama.
- Hehe... Nie, to nie tak... Coś sobie zmyśliła - wydusił z zakłopotaniem, a jego policzki zrobiły się lekko różowe.
- Wiesz mamuś, ona jest wyższa od Kevina! I ładniejsza! I Kevin mi opowiadał, że chce z nią wziąć ślub i w ogóle!
- Przyprowadź ją kiedyś, muszę poznać twoją przyszłą żonę - uśmiechnęła się promiennie.
Obserwowałam reakcję czarnowłosego, ledwo powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem. Z jego oczu wyczytałam tajną wiadomość mówiącą, że zapewne jestem martwa, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Dopóki jest mama, to nic mi nie grozi. Taka strefa bezpieczeństwa.
Wróciłam do jedzenia. Długo to nie potrwało, bo tym razem zaczął Kevin.
- A jak u ciebie, co?
- Meeruś też ma drugą połówkę? Dzieci, musicie mi więcej mówić! Kto to, kto to? Znam?
- Jasne, że znasz! To nasz sąsiad - ogłosiłam z dumą
- Czyli kto?
- Mamo... Daniel!
Stała przez chwilę, wpatrując się we mnie.
- Naprawdę!? Nigdy bym nie pomyślała... No, moje dzieciaki dorastają - uśmiechnęła się - ale teraz kończcie jeść.
Usiadła razem z nami i nalała sobie soku.
- Tak w ogóle, to gdzie tata? - spytał Kevin po krótkiej chwili.
- U dziadków. Pomaga z malowaniem pokoju - odpowiedziała.
- W taki upał? No to współczuję...
Powoli kończyłam kanapki, słuchając ich rozmowy, jednak długo to nie trwało, bo zaczęłam zastanawiać się, co dzisiaj będę robiła... Próbowałam coś porobić na laptopie, ale nawet on nie wytrzymywał i co chwila się wyłączał z przegrzania. Na brata nie mam co liczyć, bo idzie gdzieś z kolegami...
"Cóż ja pocznę?" - myślałam.
Nagle usłyszałam dzwonek mojej komórki, który wyrwał mnie z rozmyśleń. Podziękowałam i pobiegłam na górę. Chwyciłam dzwoniące urządzenie, rzuciłam się na łóżko i spojrzałam na wyświetlacz.
- Daniel! - uśmiechnęłam się i szybko odebrałam.
- Halo? - odezwałam się.
- Proszę... ratuj mnie...
- C-Co? Coś się stało?
- Meer, przyjdź szybko...
Po tych słowach, rozłączyło nas. Zaniepokojona wybiegłam z pokoju i skierowałam się ku wyjściu. Jego głos był zachrypnięty i strasznie cichy... Wystraszyłam się, że coś mu się stało, co sprawiło, że pędziłam z prędkością światła i w mgnieniu oka byłam przed jego drzwiami. Nacisnęłam klamkę, z hukiem wchodząc do budynku. Ujrzałam rozwalonego na kanapie, pozbawionego wszelkich sił, blondyna.
- Ratuj... umieram... - wyjęczał.
- Jeny, ale mnie wystraszyłeś! - westchnęłam. - Piłeś dzisiaj w ogóle? Zaraz ci coś przyniosę - oznajmiłam i wprosiłam się do kuchni. To, co tam zobaczyłam, wstrząsnęło mną doszczętnie... że też żadne robale się tam jeszcze nie zagnieździły, to cud.
"Mniejsza..."
Chwyciłam wodę, która stała pod stołem, gdzie zawsze trzymają picie i wróciłam do 'umierającego'.
Podałam mu butelkę i usiadłam obok, patrząc na spragnionego chłopaka.
- Łaa! Czuję się jak nowonarodzony!
- Wiesz, że w takie dni ważne jest picie...
- Dziękuję, uratowałaś mnie przed wyschnięciem - uśmiechnął się głupkowato. - Ej, a co to za stój? Możesz wytłumaczyć?
Popatrzyłam w dół. Okazało się, że wybiegłam z domu w stroju kąpielowym...
- No, jak mogłam zapomnieć!? - szybko wstałam.
Usłyszałam cichy śmiech, a po chwili miałam na sobie jego koszulkę.
- Masz - zaśmiał się głośniej.
Poczułam, że się rumienię... Chciałam zmienić temat...
- Weź mnie tak nie strasz na drugi raz, dobra?
- Hmm - jego uśmiech się poszerzył - martwiłaś się o mnie?
- Każdy by tak zareagował, jakby w słuchawce usłyszał ledwo żyjącego człowieka!
- Heh... sorki - nagle przybrał normalny wyraz twarzy.
- Co? Coś nie tak?
- Nie, skąd...
- Dan-
- Meeruś! - usłyszeliśmy za nami.
Do salony wbiegł James, cały w skowronkach, po czym rzucił się na mnie, mocno ściskając.
- H-Hej - uśmiechnęłam się.
- Tak dawno cię nie było, myślałem, że już nigdy nie przyjdziesz! - wtulił się mocniej. - Chodź, chodź!
James złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć na górę.
- Poczekaj, ale ja-
- Nie, no spoko, idź z nim...
- Ale-
- Chodź Meeruś, pokażę ci moje nowe gry!
Nim się obejrzałam, siedziałam już w pokoju małego blondyna, a w rękach trzymałam jego nowości.
Nie zdążyłam porozmawiać z Danielem... Wydawał się jakiś przybity... a jeszcze przed chwilą się śmiał! Nie rozumiem.
***
Do domu wróciłam jakoś wcześnie. Nie rozmawiałam z blondynem od czasu, kiedy James zaprowadził mnie do siebie... Przez resztę dnia siedziałam w pokoju i zastanawiałam o co mogło chodzić Danielowi. Wyraźnie było widać, że coś się stało. Był... smutny? Nie, to nie to...
- Młoda, pomożesz mi? - rzucił Kevin, otwierając drzwi.
- Zawiedziony! - krzyknęłam, wstając z łóżka.
Przede mną zauważyłam zdezorientowanego brata. Uniósł brew i wpatrywał się we mnie z lekkim zdziwieniem.
- Dobra... - przerwał ciszę panującą między nami. - Pomożesz mi z jedną rzeczą, plis?
- Muszę? O co chodzi?
Kevin zrobił zawstydzoną (?) minę i bez odpowiedzi złapał mnie za nadgarstek, wyciągając z pokoju. I tak nie miałam nic do roboty więc nie stawiałam oporu.
Ciągał mnie po całym domu, jakby szukając odpowiedniego miejsca. W końcu zdecydował się zatrzymać w jadalni. Usadził mnie przy stole, a sam zaczął krążyć po pomieszczeniu.
- Posłuchaj... - zaczął. - Co się dzieje, jeśli jedna osoba w związku nie lubi przyjaciółki drugiej osoby, bo spędzają ze sobą dużo czasu?
Trochę zdziwiłam się jego pytaniem. Rzadko rozmawialiśmy ze sobą o tych sprawach. Prawie, że nigdy, a on tak nagle... Po jego różowych policzkach, domyśliłam się, że chodzi o niego i Alexyego. Postanowiłam udzielić mu super-hiper-ekstra rady! Tylko najpierw muszę ją wymyślić...
- To o niczym nie świadczy, jeśli spędza z nią czas - odpowiedziałam.
- No... Niby tak, ale druga osoba nie poświęca czasu tej pierwszej! W ogóle!
- Czyli jesteś po prostu zazdrosny, co? - uśmiechnęłam się na widok jego naburmuszonej miny.
- Nie prawda! - wykrzyczał, a jego głos zbliżony był do małej dziewczynki.
- O jeny, Kevin... Przecież on nie interesuje się dziewczynami, więc w czym ci ona przeszkadza?
- Bo od kiedy się poznali, ciągle przesiaduje u niego w domu! Zawsze tam jest jak przychodzę! Na mnie w ogóle nie patrzy! Zachowuje się wtedy jakby mnie nie było! Meer, zrób coś! - mówiąc to, tupnął nogą i wydął dolną wargę.
Miałam wrażenie, że zaraz wybuchnie płaczem! W pewnym sensie jest uroczy... Ale w zupełnie innym sensie jest zdziecinniałym Kevin, który nie potrafi sobie poradzić z jakąś laską!
- Pójdź do niego i powiedz mu to. Przecież jak mi to powiesz, to nic nie zmieni.
Chciałam udzielić super-hiper-ekstra rady, ale jednak mi się udało... Sama przecież się na tym nie znam. Przeceniłam swoje możliwości.
- Kiedy ja się za bardzo cykam! Meer, ja nie chcę, żeby ze mną zerwał... - jego głos zaczął powoli się załamywać.
- Co...? Przecież nikt tu nie mówi o zerwaniu!
- A-Ale on... - po lekko różowym policzku, spłynęła łza.
Usiadł na krześle przede mną i spuścił głowę, wgapiając się w podłogę, pociągając przy tym nosem. Widać było, że go to zabolało, ja nie wiedziałam za bardzo co powiedzieć...
- Kevin? No co ty...
- M-Możesz potrzymać moją rękę?
- C- ah, rozumiem! - uśmiechnęłam się ciepło i uścisnęłam jego dłonie.
To taki stary nawyk. Mama zawsze głaskała nas po rękach w trudnych dla nas chwilach. Zrobiłam więc to samo. Poruszałam kciukiem po jego dłoniach, łagodnie się uśmiechając. Wspomniałam już, że jest bardzo dziecinny?
- Zadzwoń może do niego, żeby tu przyszedł, co? - zaproponowałam po chwili ciszy.
- Ale ja...
- Dobra, to ja zadzwonię. Na pewno ona okaże się miła i zrozumie, że za dużo spędza z nim czasu, zobaczysz - wyszczerzyłam zęby.
Wyjęłam komórkę z kieszeni i odblokowałam ją. Liczyłam na jakąś wiadomość od Daniela, ale nic nie dostałam... Zignorowałam ten fakt i wybrałam numer Alexyego. Nie musiałam długo czekać.
- Haaaalo? - usłyszałam dziewczęcy głos.
- Em... Jest Alexy?
- Jest lub nie, to zależy kto mówi.
- Mogłabym z nim porozmawiać?
- A nie wiem, nie wiem. Jest teraz w łazience, ale jak wyjdzie, to powiem mu, że dzwoniłaś - zaśmiała się cicho do słuchawki.
- Fajnie... będę czekała na telefon.
- Nie powiedziałam, że oddzwoni.
- Co-
Przerwał mi głośny sygnał... Rozłączyła się! Spojrzałam na telefon, następnie na brata i przybrałam naburmuszoną minę.
- Jestem całkowicie po twojej stronie! Ona musi zniknąć!
Kevin uśmiechnął się szeroko, próbując powstrzymać śmiech. Przymrużyłam oczy, ciągle przyglądając mu się z niezadowolonym wyrazem twarzy. Wstałam, podeszłam do czarnowłosego i wyciągnęłam do niego rękę.
- Co cieszysz michę? Jeszcze niedawno mi tu ryczałeś! Dawaj łapę i idziemy do niego!
Nagle uśmiech zszedł z jego twarzy, a on popatrzył na mnie przestraszonym wzrokiem.
- Nie, nie, nie, proszę, nie!
- Idziemy, śmieszku!
Chwyciłam jego rękę, podnosząc go przy tym z krzesła i wystrzeliłam z domu jak torpeda, kierując się do niebieskowłosego i tej baby. Nie mieszka daleko, więc szybko tam dotarliśmy.
- Się wczułaś...
- Chodzi tu o mojego małego i bezbronnego braciszka, musiałam zainterweniować.
- Jasne... To dlatego, że coś ci powiedzia- Małego i bezbronnego!? Wypraszam sobie!
- Dobra, cicho, jesteśmy.
Podeszliśmy do drzwi. Kevin stawiał opory, jednak ciągle go trzymałam, więc nie mógł sobie nigdzie pójść. Zadzwoniłam do drzwi.
- Meer, ja nie chcę...
- Spoko, jak coś, to zapanuję nad sytuacją - uśmiechnęłam się w jego stronę.
Po chwili, przed nami stanął Alexy. Jego wygląd sprawił, że staliśmy jak wbici w ziemię z wytrzeszczem i nie wiedzieliśmy jak zareagować... Powieki chłopaka były całe fioletowe, usta pomalowane czerwoną szminką, różowe policzki... Brakowało tylko sztucznych rzęs...
- O w mordę - skomentował czarnowłosy.
- Hej... - zaczęłam. - Możemy wejść?
- Jasne!
Fiołkowooki wpuścił nas do środka z uśmiechem. Wszyscy przeszliśmy trochę dalej, gdzie zobaczyłam kosmetyki, którymi Alexy został umalowany... Obok siedziała ładna brunetka o ciemnej karnacji, która była wyraźnie zdziwiona naszymi odwiedzinami. Domyślam się, że to ta sławna, nowa przyjaciółka chłopaka...
- Alexuś, kto to? - spytała.
- Ale... xuś? Pfhaha! - zakpił z niej Kevin.
Szturchnęłam go lekko, żeby się ogarnął, jednak sama powstrzymywałam się od śmiechu.
- To moi przyjaciele - uśmiechnął się niebieskowłosy - Meer i jej brat, Kevin. Jego już znasz. A to jest Priya - wskazał na brunetkę.
- Miło mi - wyszczerzyła zęby.
- Ta, nam też...
- Po co tu przyszliście? - rzuciła dziewczyna.
- Tak sobie, nie możemy już odwiedzić przyjaciela? - odpowiedziała.
- Nic takiego nie mówiłam...
- Alexy, jeśli mogę... Co... Co ty masz na twarzy? - spytałam.
Chłopak dotknął swojego policzka, następnie przejrzał się w lustrze i uśmiechnął się.
- Ach, to! Priya mnie dzisiaj malowała - spojrzał zadowolony w jej stronę.
Nie chciałam wnikać jak i czemu do tego doszło, ale chyba to normalne nie jest...
- Alexuś, mieliśmy zaraz iść na zakupy! Czy oni mogą już wyjść?
- T-Tak! Przepraszam, mieliśmy plany...
- Chyba nie chcesz wyjść z tym czymś na twarzy - podniosłam brew.
- No tak! To ja zaraz wracam - oznajmił i już go nie było.
- Dobra, serio możecie już sobie iść, nikt tu was nie potrzebuje...
- Słu-
Nagle poczułam, jak ktoś chwyta mnie za tył koszulki, po czym zaczyna szturchać. Odwróciłam głowę w stronę Kevina..
- Co ty robisz? - wyszeptałam.
Czarnowłosy miał spuszczoną głowę, a jego ręka ciągle zaciśnięta była na ubraniu.
- Widzisz...?
W tamtym momencie zrobiło mi się go żal... Faktycznie Alexy zapatrzony jest w tą całą Priyę, a ja nie wiem, jak mam mu pomóc...
- Halo? Słyszeliście? Wychodzimy - zwróciła nam uwagę.
Nie mogliśmy zrobić niczego innego, prócz posłuchania się jej...
~*~
- I wtedy powiedziała, żebyśmy poszli, wyobrażasz to sobie!?
- Ta, to takie ekscytujące...
- Słuchałeś mnie w ogóle? Ja ci się zwierzam, a ty nawet mnie nie słuchasz!
- Fajnie...
Podniosłam głowę z łóżka, żeby móc na niego spojrzeć. Siedział przy swoim biurku i bazgrał szlaczki na małej, żółtej karteczce. Jego wyraz twarzy nie wskazywał na to, żeby był jakoś szczególnie szczęśliwy.
- Daniel, dlaczego ostatnio chodzisz taki przybity? Nie piszesz, nie dzwonisz... a dzisiaj miałam wrażenie, jakbyś mnie tu nie chciał.
Blondyn nie odpowiedział. Dalej wpatrzony był w długopis. Mrugnęłam szybko kilka razy i podniosłam się z jego łóżka.
"On mnie ignoruje, prawda?" - pomyślałam.
Podeszłam do niego, przytulając od tyłu, a głowę oparłam o jego ramię.
- Hej... Powiesz mi co się dzieje? - cmoknęłam go w policzek.
Nie zareagował. Ciągle krążył po kartce, sprawiając, że powoli cała pokrywała się czarnymi okręgami.
- Czy ty... - próbowałam zacząć. - Znudziłam... ci się?
Daniel automatycznie wypuścił długopis, który po chwili wylądował na podłodze. Spojrzał na mnie i próbował coś powiedzieć.
- C... Co ty... mówisz...?
Odwrócił się krzesłem w moją stronę, przez co musiałam go puścić.
- To ja powinienem o to spytać! - mówiąc to, wstał i chwycił moją rękę. - Pragnę zauważyć, że ty też nic nie piszesz! Rozmawiasz tylko o problemach swojego brata, a mną się nie interesujesz! Rano sama przyznałaś, że "każdy by tak zareagował". Mam rozumieć, że się o mnie nie martwisz? Wiesz, że w ogóle nic się nie zmieniło od czasu, kiedy zaczęliśmy ze sobą chodzić?
Stałam jak wryta, słuchając blondyna. Nie wiedziałam, jak mam na to zareagować. Faktycznie, ostatnio nie spędzamy ze sobą czasu...
- Daniel, posłuchaj...
- Ciągle taktujesz mnie jak swojego przyjaciela. Całowaliśmy się tylko dwa razy... Z czego pierwszy raz to był jakiś głupi przypadek! Jak ty to sobie wyobrażasz?
- Daniel, proszę...
- J-Ja tak nie chcę... K-Kocham cię... - uśmiechnął się smutno.
Wolnym krokiem podszedł bliżej mnie i złapał za ramiona. Patrzyliśmy sobie w oczy przez dłuższą chwilę, dopóki jego dłonie nie powędrowały na moje policzki. Był zimny, jak zawsze. Spojrzałam jeszcze raz na jego smutny uśmiech, po czym wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Mogłam usłyszeć, jak szybko bije mu serce. Zacisnęłam ręce na jego plecach i wyszeptałam "ja ciebie też". Nie wiem jak długo tak staliśmy, ale ja mogłabym tak spędzić wieki...
(No dobra, dopóki bym nie zgłodniała :P)
- Czyli kto?
- Mamo... Daniel!
Stała przez chwilę, wpatrując się we mnie.
- Naprawdę!? Nigdy bym nie pomyślała... No, moje dzieciaki dorastają - uśmiechnęła się - ale teraz kończcie jeść.
Usiadła razem z nami i nalała sobie soku.
- Tak w ogóle, to gdzie tata? - spytał Kevin po krótkiej chwili.
- U dziadków. Pomaga z malowaniem pokoju - odpowiedziała.
- W taki upał? No to współczuję...
Powoli kończyłam kanapki, słuchając ich rozmowy, jednak długo to nie trwało, bo zaczęłam zastanawiać się, co dzisiaj będę robiła... Próbowałam coś porobić na laptopie, ale nawet on nie wytrzymywał i co chwila się wyłączał z przegrzania. Na brata nie mam co liczyć, bo idzie gdzieś z kolegami...
"Cóż ja pocznę?" - myślałam.
Nagle usłyszałam dzwonek mojej komórki, który wyrwał mnie z rozmyśleń. Podziękowałam i pobiegłam na górę. Chwyciłam dzwoniące urządzenie, rzuciłam się na łóżko i spojrzałam na wyświetlacz.
- Daniel! - uśmiechnęłam się i szybko odebrałam.
- Halo? - odezwałam się.
- Proszę... ratuj mnie...
- C-Co? Coś się stało?
- Meer, przyjdź szybko...
Po tych słowach, rozłączyło nas. Zaniepokojona wybiegłam z pokoju i skierowałam się ku wyjściu. Jego głos był zachrypnięty i strasznie cichy... Wystraszyłam się, że coś mu się stało, co sprawiło, że pędziłam z prędkością światła i w mgnieniu oka byłam przed jego drzwiami. Nacisnęłam klamkę, z hukiem wchodząc do budynku. Ujrzałam rozwalonego na kanapie, pozbawionego wszelkich sił, blondyna.
- Ratuj... umieram... - wyjęczał.
- Jeny, ale mnie wystraszyłeś! - westchnęłam. - Piłeś dzisiaj w ogóle? Zaraz ci coś przyniosę - oznajmiłam i wprosiłam się do kuchni. To, co tam zobaczyłam, wstrząsnęło mną doszczętnie... że też żadne robale się tam jeszcze nie zagnieździły, to cud.
"Mniejsza..."
Chwyciłam wodę, która stała pod stołem, gdzie zawsze trzymają picie i wróciłam do 'umierającego'.
Podałam mu butelkę i usiadłam obok, patrząc na spragnionego chłopaka.
- Łaa! Czuję się jak nowonarodzony!
- Wiesz, że w takie dni ważne jest picie...
- Dziękuję, uratowałaś mnie przed wyschnięciem - uśmiechnął się głupkowato. - Ej, a co to za stój? Możesz wytłumaczyć?
Popatrzyłam w dół. Okazało się, że wybiegłam z domu w stroju kąpielowym...
- No, jak mogłam zapomnieć!? - szybko wstałam.
Usłyszałam cichy śmiech, a po chwili miałam na sobie jego koszulkę.
- Masz - zaśmiał się głośniej.
Poczułam, że się rumienię... Chciałam zmienić temat...
- Weź mnie tak nie strasz na drugi raz, dobra?
- Hmm - jego uśmiech się poszerzył - martwiłaś się o mnie?
- Każdy by tak zareagował, jakby w słuchawce usłyszał ledwo żyjącego człowieka!
- Heh... sorki - nagle przybrał normalny wyraz twarzy.
- Co? Coś nie tak?
- Nie, skąd...
- Dan-
- Meeruś! - usłyszeliśmy za nami.
Do salony wbiegł James, cały w skowronkach, po czym rzucił się na mnie, mocno ściskając.
- H-Hej - uśmiechnęłam się.
- Tak dawno cię nie było, myślałem, że już nigdy nie przyjdziesz! - wtulił się mocniej. - Chodź, chodź!
James złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć na górę.
- Poczekaj, ale ja-
- Nie, no spoko, idź z nim...
- Ale-
- Chodź Meeruś, pokażę ci moje nowe gry!
Nim się obejrzałam, siedziałam już w pokoju małego blondyna, a w rękach trzymałam jego nowości.
Nie zdążyłam porozmawiać z Danielem... Wydawał się jakiś przybity... a jeszcze przed chwilą się śmiał! Nie rozumiem.
***
Do domu wróciłam jakoś wcześnie. Nie rozmawiałam z blondynem od czasu, kiedy James zaprowadził mnie do siebie... Przez resztę dnia siedziałam w pokoju i zastanawiałam o co mogło chodzić Danielowi. Wyraźnie było widać, że coś się stało. Był... smutny? Nie, to nie to...
- Młoda, pomożesz mi? - rzucił Kevin, otwierając drzwi.
- Zawiedziony! - krzyknęłam, wstając z łóżka.
Przede mną zauważyłam zdezorientowanego brata. Uniósł brew i wpatrywał się we mnie z lekkim zdziwieniem.
- Dobra... - przerwał ciszę panującą między nami. - Pomożesz mi z jedną rzeczą, plis?
- Muszę? O co chodzi?
Kevin zrobił zawstydzoną (?) minę i bez odpowiedzi złapał mnie za nadgarstek, wyciągając z pokoju. I tak nie miałam nic do roboty więc nie stawiałam oporu.
Ciągał mnie po całym domu, jakby szukając odpowiedniego miejsca. W końcu zdecydował się zatrzymać w jadalni. Usadził mnie przy stole, a sam zaczął krążyć po pomieszczeniu.
- Posłuchaj... - zaczął. - Co się dzieje, jeśli jedna osoba w związku nie lubi przyjaciółki drugiej osoby, bo spędzają ze sobą dużo czasu?
Trochę zdziwiłam się jego pytaniem. Rzadko rozmawialiśmy ze sobą o tych sprawach. Prawie, że nigdy, a on tak nagle... Po jego różowych policzkach, domyśliłam się, że chodzi o niego i Alexyego. Postanowiłam udzielić mu super-hiper-ekstra rady! Tylko najpierw muszę ją wymyślić...
- To o niczym nie świadczy, jeśli spędza z nią czas - odpowiedziałam.
- No... Niby tak, ale druga osoba nie poświęca czasu tej pierwszej! W ogóle!
- Czyli jesteś po prostu zazdrosny, co? - uśmiechnęłam się na widok jego naburmuszonej miny.
- Nie prawda! - wykrzyczał, a jego głos zbliżony był do małej dziewczynki.
- O jeny, Kevin... Przecież on nie interesuje się dziewczynami, więc w czym ci ona przeszkadza?
- Bo od kiedy się poznali, ciągle przesiaduje u niego w domu! Zawsze tam jest jak przychodzę! Na mnie w ogóle nie patrzy! Zachowuje się wtedy jakby mnie nie było! Meer, zrób coś! - mówiąc to, tupnął nogą i wydął dolną wargę.
Miałam wrażenie, że zaraz wybuchnie płaczem! W pewnym sensie jest uroczy... Ale w zupełnie innym sensie jest zdziecinniałym Kevin, który nie potrafi sobie poradzić z jakąś laską!
- Pójdź do niego i powiedz mu to. Przecież jak mi to powiesz, to nic nie zmieni.
Chciałam udzielić super-hiper-ekstra rady, ale jednak mi się udało... Sama przecież się na tym nie znam. Przeceniłam swoje możliwości.
- Kiedy ja się za bardzo cykam! Meer, ja nie chcę, żeby ze mną zerwał... - jego głos zaczął powoli się załamywać.
- Co...? Przecież nikt tu nie mówi o zerwaniu!
- A-Ale on... - po lekko różowym policzku, spłynęła łza.
Usiadł na krześle przede mną i spuścił głowę, wgapiając się w podłogę, pociągając przy tym nosem. Widać było, że go to zabolało, ja nie wiedziałam za bardzo co powiedzieć...
- Kevin? No co ty...
- M-Możesz potrzymać moją rękę?
- C- ah, rozumiem! - uśmiechnęłam się ciepło i uścisnęłam jego dłonie.
To taki stary nawyk. Mama zawsze głaskała nas po rękach w trudnych dla nas chwilach. Zrobiłam więc to samo. Poruszałam kciukiem po jego dłoniach, łagodnie się uśmiechając. Wspomniałam już, że jest bardzo dziecinny?
- Zadzwoń może do niego, żeby tu przyszedł, co? - zaproponowałam po chwili ciszy.
- Ale ja...
- Dobra, to ja zadzwonię. Na pewno ona okaże się miła i zrozumie, że za dużo spędza z nim czasu, zobaczysz - wyszczerzyłam zęby.
Wyjęłam komórkę z kieszeni i odblokowałam ją. Liczyłam na jakąś wiadomość od Daniela, ale nic nie dostałam... Zignorowałam ten fakt i wybrałam numer Alexyego. Nie musiałam długo czekać.
- Haaaalo? - usłyszałam dziewczęcy głos.
- Em... Jest Alexy?
- Jest lub nie, to zależy kto mówi.
- Mogłabym z nim porozmawiać?
- A nie wiem, nie wiem. Jest teraz w łazience, ale jak wyjdzie, to powiem mu, że dzwoniłaś - zaśmiała się cicho do słuchawki.
- Fajnie... będę czekała na telefon.
- Nie powiedziałam, że oddzwoni.
- Co-
Przerwał mi głośny sygnał... Rozłączyła się! Spojrzałam na telefon, następnie na brata i przybrałam naburmuszoną minę.
- Jestem całkowicie po twojej stronie! Ona musi zniknąć!
Kevin uśmiechnął się szeroko, próbując powstrzymać śmiech. Przymrużyłam oczy, ciągle przyglądając mu się z niezadowolonym wyrazem twarzy. Wstałam, podeszłam do czarnowłosego i wyciągnęłam do niego rękę.
- Co cieszysz michę? Jeszcze niedawno mi tu ryczałeś! Dawaj łapę i idziemy do niego!
Nagle uśmiech zszedł z jego twarzy, a on popatrzył na mnie przestraszonym wzrokiem.
- Nie, nie, nie, proszę, nie!
- Idziemy, śmieszku!
Chwyciłam jego rękę, podnosząc go przy tym z krzesła i wystrzeliłam z domu jak torpeda, kierując się do niebieskowłosego i tej baby. Nie mieszka daleko, więc szybko tam dotarliśmy.
- Się wczułaś...
- Chodzi tu o mojego małego i bezbronnego braciszka, musiałam zainterweniować.
- Jasne... To dlatego, że coś ci powiedzia- Małego i bezbronnego!? Wypraszam sobie!
- Dobra, cicho, jesteśmy.
Podeszliśmy do drzwi. Kevin stawiał opory, jednak ciągle go trzymałam, więc nie mógł sobie nigdzie pójść. Zadzwoniłam do drzwi.
- Meer, ja nie chcę...
- Spoko, jak coś, to zapanuję nad sytuacją - uśmiechnęłam się w jego stronę.
Po chwili, przed nami stanął Alexy. Jego wygląd sprawił, że staliśmy jak wbici w ziemię z wytrzeszczem i nie wiedzieliśmy jak zareagować... Powieki chłopaka były całe fioletowe, usta pomalowane czerwoną szminką, różowe policzki... Brakowało tylko sztucznych rzęs...
- O w mordę - skomentował czarnowłosy.
- Hej... - zaczęłam. - Możemy wejść?
- Jasne!
Fiołkowooki wpuścił nas do środka z uśmiechem. Wszyscy przeszliśmy trochę dalej, gdzie zobaczyłam kosmetyki, którymi Alexy został umalowany... Obok siedziała ładna brunetka o ciemnej karnacji, która była wyraźnie zdziwiona naszymi odwiedzinami. Domyślam się, że to ta sławna, nowa przyjaciółka chłopaka...
- Alexuś, kto to? - spytała.
- Ale... xuś? Pfhaha! - zakpił z niej Kevin.
Szturchnęłam go lekko, żeby się ogarnął, jednak sama powstrzymywałam się od śmiechu.
- To moi przyjaciele - uśmiechnął się niebieskowłosy - Meer i jej brat, Kevin. Jego już znasz. A to jest Priya - wskazał na brunetkę.
- Ta, nam też...
- Po co tu przyszliście? - rzuciła dziewczyna.
- Tak sobie, nie możemy już odwiedzić przyjaciela? - odpowiedziała.
- Nic takiego nie mówiłam...
- Alexy, jeśli mogę... Co... Co ty masz na twarzy? - spytałam.
Chłopak dotknął swojego policzka, następnie przejrzał się w lustrze i uśmiechnął się.
- Ach, to! Priya mnie dzisiaj malowała - spojrzał zadowolony w jej stronę.
Nie chciałam wnikać jak i czemu do tego doszło, ale chyba to normalne nie jest...
- Alexuś, mieliśmy zaraz iść na zakupy! Czy oni mogą już wyjść?
- T-Tak! Przepraszam, mieliśmy plany...
- Chyba nie chcesz wyjść z tym czymś na twarzy - podniosłam brew.
- No tak! To ja zaraz wracam - oznajmił i już go nie było.
- Dobra, serio możecie już sobie iść, nikt tu was nie potrzebuje...
- Słu-
Nagle poczułam, jak ktoś chwyta mnie za tył koszulki, po czym zaczyna szturchać. Odwróciłam głowę w stronę Kevina..
- Co ty robisz? - wyszeptałam.
Czarnowłosy miał spuszczoną głowę, a jego ręka ciągle zaciśnięta była na ubraniu.
- Widzisz...?
W tamtym momencie zrobiło mi się go żal... Faktycznie Alexy zapatrzony jest w tą całą Priyę, a ja nie wiem, jak mam mu pomóc...
- Halo? Słyszeliście? Wychodzimy - zwróciła nam uwagę.
Nie mogliśmy zrobić niczego innego, prócz posłuchania się jej...
~*~
- I wtedy powiedziała, żebyśmy poszli, wyobrażasz to sobie!?
- Ta, to takie ekscytujące...
- Słuchałeś mnie w ogóle? Ja ci się zwierzam, a ty nawet mnie nie słuchasz!
- Fajnie...
Podniosłam głowę z łóżka, żeby móc na niego spojrzeć. Siedział przy swoim biurku i bazgrał szlaczki na małej, żółtej karteczce. Jego wyraz twarzy nie wskazywał na to, żeby był jakoś szczególnie szczęśliwy.
- Daniel, dlaczego ostatnio chodzisz taki przybity? Nie piszesz, nie dzwonisz... a dzisiaj miałam wrażenie, jakbyś mnie tu nie chciał.
Blondyn nie odpowiedział. Dalej wpatrzony był w długopis. Mrugnęłam szybko kilka razy i podniosłam się z jego łóżka.
"On mnie ignoruje, prawda?" - pomyślałam.
Podeszłam do niego, przytulając od tyłu, a głowę oparłam o jego ramię.
- Hej... Powiesz mi co się dzieje? - cmoknęłam go w policzek.
Nie zareagował. Ciągle krążył po kartce, sprawiając, że powoli cała pokrywała się czarnymi okręgami.
- Czy ty... - próbowałam zacząć. - Znudziłam... ci się?
Daniel automatycznie wypuścił długopis, który po chwili wylądował na podłodze. Spojrzał na mnie i próbował coś powiedzieć.
- C... Co ty... mówisz...?
Odwrócił się krzesłem w moją stronę, przez co musiałam go puścić.
- To ja powinienem o to spytać! - mówiąc to, wstał i chwycił moją rękę. - Pragnę zauważyć, że ty też nic nie piszesz! Rozmawiasz tylko o problemach swojego brata, a mną się nie interesujesz! Rano sama przyznałaś, że "każdy by tak zareagował". Mam rozumieć, że się o mnie nie martwisz? Wiesz, że w ogóle nic się nie zmieniło od czasu, kiedy zaczęliśmy ze sobą chodzić?
Stałam jak wryta, słuchając blondyna. Nie wiedziałam, jak mam na to zareagować. Faktycznie, ostatnio nie spędzamy ze sobą czasu...
- Daniel, posłuchaj...
- Ciągle taktujesz mnie jak swojego przyjaciela. Całowaliśmy się tylko dwa razy... Z czego pierwszy raz to był jakiś głupi przypadek! Jak ty to sobie wyobrażasz?
- Daniel, proszę...
- J-Ja tak nie chcę... K-Kocham cię... - uśmiechnął się smutno.
Wolnym krokiem podszedł bliżej mnie i złapał za ramiona. Patrzyliśmy sobie w oczy przez dłuższą chwilę, dopóki jego dłonie nie powędrowały na moje policzki. Był zimny, jak zawsze. Spojrzałam jeszcze raz na jego smutny uśmiech, po czym wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Mogłam usłyszeć, jak szybko bije mu serce. Zacisnęłam ręce na jego plecach i wyszeptałam "ja ciebie też". Nie wiem jak długo tak staliśmy, ale ja mogłabym tak spędzić wieki...
Łaaaa dlaczego ja to dopiero teraz widzę!? Jakaś ślepa jestem!
OdpowiedzUsuńJak zawsze świetneee <33 Takie słodziaśne i wgl moe!