Rozdział szósty
*Meer*
- To co chcesz dzisiaj robić?
- Rozwalę się na kanapie i-
- W takim razie, masz zakaz!
- Bezlitosna... - Kastiel mówiąc to udawanym smutkiem, walnął głową w poduszkę.
- Skoro nie masz żadnych planów, to chodźmy do parku! Posiedzimy na ławce i będziemy oglądać fontannę! Wezmę swoją gitarę! Będzie wspaniale!
- Nie rozpędzaj się tak... Masz gitarę?
- No... Tak jakby. Już dawno niebyła używana, ale jest. - z uśmieszkiem wbiegłam na schody. - No chodź! - zaprowadziłam Kastiela na strych. W kącie stała czarna, klasyczna gitara. Chwyciłam ją, trochę przeczyściłam i podałam czerwonowłosemu. - Proszę.
- Chciałbym zobaczyć jak na niej grasz.
- To chodź do parku! - złapałam go za rękę i wybiegłam z domu. - A jak zacznie się ściemniać to będziemy mogli zobaczyć nocną panoramę!!! - Kastiel próbował mnie uspokoić, ale co poradzę? To takie ekscytujące! - Potrzymaj. - dałam mu do rąk gitarę. - Złap mnie za rękę. - przy jego pomocy weszłam na murek i zaczęłam po nim chodzić, próbując utrzymać równowagę. Zamknęłam oczy, rozłożyłam ręce... - Ej, zróbmy scenę z Titanica!
- Teraz to przesadziłaś... - Kastiel złapał mnie w talii i ściągnął z murku... - Mieliśmy iść do parku. - na miejsce przybyliśmy w podskokach. Dosłownie. Przez całą drogę podskakiwałam. - Dobra, to co chcesz robić?
- Nie mówiłam ci? Usiądziemy na ławce i coś zagram, potem popatrzymy się na fontannę, a jeszcze potem nocna panorama!
- Czyli w streszczeniu, grasz, gapimy się na wodę i oglądamy światełka... Super, będziemy się świetnie bawić...
- Pesymista! Dodaj trochę uśmiechu do swojego "streszczenia"! Kto nie lubi oglądać światełek? - Kastiel wziął oddech żeby mi odpowiedzieć. - Twój głos się nie liczy.
- Czemu? Żyjemy w wolnym kraju! Mam prawo wyrazić swoją opinię. - zaczęłam uważnie mu się przyglądać. - No co? - westchnęłam, chwyciłam gitarę i podbiegłam w stronę wolnej ławki. - To co zagrasz? - po chwili namysłu, przedstawiłam mu moją grę. Czerwonowłosy uśmiechnął się. - Tylko muzyka? Może coś zaśpiewasz?
- Jasne... Tylko jest jeden problem... Ja nie umiem śpiewać...
- Na słowo ci nie uwierzę. Muszę usłyszeć. - zapanowała cisza.
- C-Cześć.
- Już tak dawno cię nie widziałem!
- Meer, zaśpiewaj coś dla nas.
- Przepraszam, ale nie mogę.
- Chociaż-
- Chodźmy tam! - nie dając dokończyć, chwyciłam Kastiela za rękę i pobiegłam w stronę fontanny. - Czas na "gapimy się na wodę"! - usiadłam na murku... Niestety mokrym od wody... Zaczęłam patrzeć się na płynący wodospad...
- Proszę! To pana praca! Na pewno da się coś zrobić!
- Przykro mi. To koniec i niech panienka się z tym pogodzi.
- Ale to nie może być prawda! Nie może umrzeć!
- Próbowaliśmy wszystkiego... Przykro mi.
Poczułam jak ktoś obejmuje mnie ramieniem i przyciąga do siebie.
- Ziemia do Meer. - cmokną mnie w czoło. - Teraz czas na światełka.
- Tak! Masz rację! - szybko wstałam i pobiegłam w stronę wierzy, na którą ma wstęp tylko personel... Po piętnastu piętrach w górę, byliśmy na miejscu. - Cudo! - zakręciłam się w okół własnej osi - Co się tak guzdrzesz!?
- Wiesz... To piętnaste piętro... - złapałam Kastiela za rękę.
- Jesteś wspaniały. - wyszeptałam, po czym oparłam głowę o jego klatkę piersiową. Czerwonowłosy objął mnie ramieniem i uśmiechnął się.
- Niezłe te twoje światełka.
- Skoro nie masz żadnych planów, to chodźmy do parku! Posiedzimy na ławce i będziemy oglądać fontannę! Wezmę swoją gitarę! Będzie wspaniale!
- Nie rozpędzaj się tak... Masz gitarę?
- No... Tak jakby. Już dawno niebyła używana, ale jest. - z uśmieszkiem wbiegłam na schody. - No chodź! - zaprowadziłam Kastiela na strych. W kącie stała czarna, klasyczna gitara. Chwyciłam ją, trochę przeczyściłam i podałam czerwonowłosemu. - Proszę.
- Chciałbym zobaczyć jak na niej grasz.
- To chodź do parku! - złapałam go za rękę i wybiegłam z domu. - A jak zacznie się ściemniać to będziemy mogli zobaczyć nocną panoramę!!! - Kastiel próbował mnie uspokoić, ale co poradzę? To takie ekscytujące! - Potrzymaj. - dałam mu do rąk gitarę. - Złap mnie za rękę. - przy jego pomocy weszłam na murek i zaczęłam po nim chodzić, próbując utrzymać równowagę. Zamknęłam oczy, rozłożyłam ręce... - Ej, zróbmy scenę z Titanica!
- Teraz to przesadziłaś... - Kastiel złapał mnie w talii i ściągnął z murku... - Mieliśmy iść do parku. - na miejsce przybyliśmy w podskokach. Dosłownie. Przez całą drogę podskakiwałam. - Dobra, to co chcesz robić?
- Nie mówiłam ci? Usiądziemy na ławce i coś zagram, potem popatrzymy się na fontannę, a jeszcze potem nocna panorama!
- Czyli w streszczeniu, grasz, gapimy się na wodę i oglądamy światełka... Super, będziemy się świetnie bawić...
- Pesymista! Dodaj trochę uśmiechu do swojego "streszczenia"! Kto nie lubi oglądać światełek? - Kastiel wziął oddech żeby mi odpowiedzieć. - Twój głos się nie liczy.
- Czemu? Żyjemy w wolnym kraju! Mam prawo wyrazić swoją opinię. - zaczęłam uważnie mu się przyglądać. - No co? - westchnęłam, chwyciłam gitarę i podbiegłam w stronę wolnej ławki. - To co zagrasz? - po chwili namysłu, przedstawiłam mu moją grę. Czerwonowłosy uśmiechnął się. - Tylko muzyka? Może coś zaśpiewasz?
- Jasne... Tylko jest jeden problem... Ja nie umiem śpiewać...
- Na słowo ci nie uwierzę. Muszę usłyszeć. - zapanowała cisza.
- C-Cześć.
- Już tak dawno cię nie widziałem!
- Meer, zaśpiewaj coś dla nas.
- Przepraszam, ale nie mogę.
- Chociaż-
- Chodźmy tam! - nie dając dokończyć, chwyciłam Kastiela za rękę i pobiegłam w stronę fontanny. - Czas na "gapimy się na wodę"! - usiadłam na murku... Niestety mokrym od wody... Zaczęłam patrzeć się na płynący wodospad...
- Proszę! To pana praca! Na pewno da się coś zrobić!
- Przykro mi. To koniec i niech panienka się z tym pogodzi.
- Ale to nie może być prawda! Nie może umrzeć!
- Próbowaliśmy wszystkiego... Przykro mi.
Poczułam jak ktoś obejmuje mnie ramieniem i przyciąga do siebie.
- Ziemia do Meer. - cmokną mnie w czoło. - Teraz czas na światełka.
- Tak! Masz rację! - szybko wstałam i pobiegłam w stronę wierzy, na którą ma wstęp tylko personel... Po piętnastu piętrach w górę, byliśmy na miejscu. - Cudo! - zakręciłam się w okół własnej osi - Co się tak guzdrzesz!?
- Wiesz... To piętnaste piętro... - złapałam Kastiela za rękę.
- Jesteś wspaniały. - wyszeptałam, po czym oparłam głowę o jego klatkę piersiową. Czerwonowłosy objął mnie ramieniem i uśmiechnął się.
- Niezłe te twoje światełka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz